Sięgnęłam po paczkę, wyciągnęłam papierosa. Babcia nie skomentowała, podsunęła mi tylko popielniczkę. Przez chwilę paliłyśmy wspólnie - ona z wprawą wieloletniej palaczki, ja raczej na pokaz, z dumą, że mam już szesnaście lat i babcię, która traktuje mnie jak dorosłą.
- Nie pamiętam, jak nazywał się ten chłopak - niespodziewanie odezwała się babcia. - Widziałam go tylko raz w życiu, w okolicy klifów. Rzecz jasna, krążyły o nim historie. Głównie z gatunku tych, którymi straszy się dzieci, aby były grzeczne i nie wychodziły z domu po zmroku.
Jej wzrok stał się nagle nieobecny.
- Ale coś jest w tych historiach...
Czekałam niecierpliwie. Ciemna, staroświecko urządzona kuchnia potęgowała nastrój.
- Było coś przerażającego w tym chłopcu - powiedziała cicho babcia. - Wyskoczył na mnie zza skały, a ja w pierwszej chwili myślałam, że to ogromny pies. Nie wiem, ile mógł mieć wtedy lat. Koło dwudziestu? Nie mam też pojęcia, czemu zamiast chodzić jak normalny człowiek, biegał na czworakach z plecami wygiętymi w pałąk. Mówili, że biega jak pies i z psami, i faktycznie, leciała za nim cała sfora. Ale dla mnie poruszał się bardziej jak małpa.
Wzdrygnęłam się.
- Czemu tak biegał? Był garbaty? Upośledzony?
- Nie mam pojęcia. - Babcia pstryknęła zapalniczką. Czerwona końcówka papierosa rozjarzyła się w półmroku. - Tak naprawdę to nikt do końca nie wiedział, skąd on się wziął ani kim byli jego rodzice. Może po prostu przybłąkał się któregoś dnia i już tu został? A może to dziecko Cyganów? W okolicy bywały tabory, kto wie, chłopiec miał ciemną karnację i czarne włosy...
- Babciu, a on jeszcze żyje? Bo Louis mówił, że czasami kręci się po okolicy -powiedziałam.
- Nie wiem. Chyba nie. - Babcia westchnęła. - Wiesz, jak to jest z małymi miasteczkami. Ludzie często gadają, opowiadają różne historie. Pamiętasz, jak opowiadałam ci o pożarze fabryki?
Przytaknęłam.
- Jakiś czas później ci, którzy mieszkali w pobliżu fabryki, zaczęli twierdzić, że nocami słychać jęki robotników, którzy spłonęli tam żywcem. Ktoś nawet mówił, że ci spaleni przychodzą nocą pod dom i zawodzą pod oknami. Sama więc widzisz, jak to bywa z opowieściami. Wystarczy wybujała fantazja, cień na ścianie, wiatr wyjący w kominie, i już mamy historię o powracających zmarłych.
7