czewski, choć między mężczyznami lub w prywatnym pamiętniku niejedno by uszło. Znamienne, iż nawet pozująca na kolek-cjonerkę mężczyzn Wąsowska woli używać słów o obcym rodowodzie. "Bałamucić", "kokietować", "umizgać się", "mieć słabość", "epuzer", "feblik" nie wnoszą tej pogardy dla człowieka, co "puszczać się", "probantka", "gach". Wokulski tylko w chwili wściekłości użyje rzeczownika "prostytutka". Przedtem mówi "kobieta publiczna", później - "kokota". Język miłosny jest przeciwny wulgaryzmom, bo te zakłócają pozytywne inklinacje emocjonalne.
Dalski oburza się na Starskiego za lekceważenie norm tego języka, norm utrwalonych w kulturze przyznającej kobiecie prawo do narcyzmu. "Myśli pan, że wzdycha, umizga się, błaga o dobre słówko, o uścisk ręki?..." W niższych sferach też się przyjął ten obyczaj, jak przekonuje Mraczewski: "Kobiecie potrzeba okazywać uczucie, namiętność, mówić jej o miłości, ściskać za ręce, a jeśli można, to i..." (II, 284). W takim języku mężczyzna ujawnia tkwiący w nim pierwiastek kobiecości. Ów wywód subiekta Rzecki przekłada następująco: "Jak zacznie padać do nóg, skomleć, płakać, to w końcu zawróci głowę pani Stawskiej". To cechy żeńskie. Pamiętajmy jednak, że Mraczewski - zdobywca "Matyld", ulubieniec pań i chluba męskiego personelu sklepu, Mraczewski - planujący raj na ziemi ze wspólnymi żonami i uznający wyższość Moskwy nad Warszawą, bo kobiety mają tam więcej "ognia", a "mniej przesądów", słowem: Don Juan, też ma tristaniczne cechy. Pachnie heliotropem, a to kwiat miłości, tyle że tradycyjnie
3B
związany z kobietą
Bodaj wszyscy bohaterowie pozytywistyczni, od rzemieślni-ków Michała Bałuckiego po kapitalistów i arystokratów Gawa-lewicza, nie wyłączając artystów, ilekroć mówią o kobiecie w kontekście erotycznym, używają zdrobnień. Chyba nawet już nie zauważano tego konwenansu. Ideał estetyczny wymagał drobnej "rączki", "noska" i "nóżki". Panna Izabela z ręka-
151