Już pobieżna analiza tych zagadnień, jak również informacje otrzymane od koleżanek, które wcześniej przeszły tę drogę, mogły zniechęcić największego optymistę. Ogrom materiału koniecznego do przestudiowania, nie mówiąc już o jego opracowaniu i przyswojeniu, przerażał i paraliżował. Mimo wszystko postanowiłyśmy spróbować swoich sił.
Zapamiętana jeszcze z czasów studenckich maksyma ,jak nie można po dobroci, trzeba sposobem” pomogła nam w przygotowaniach.
W początkowej fazie zajęłyśmy się zbieraniem literatury i jej opracowaniem. Przedstawione powyżej zagadnienia rozdzieliłyśmy równo pomiędzy siebie. Każda z nas była zobowiązana do przejrzenia dostępnej literatury z ostatnich dziesięciu lat, obejmującej wszystkie czasopisma bibliotekarskie o zasięgu ogólnokrajowym i wybrane czasopisma zagraniczne, pod kątem zagadnień przypisanych do opracowania. Korzystałyśmy z różnych zestawień bibliograficznych, również tych opracowywanych w naszej bibliotece, np. przez Oddział Sieci Biblioteczno-Informacyjnej, który cyklicznie wydaje „Lektury bibliotekarza, czyli praktyczny przegląd piśmiennictwa bibliotekarskiego i nie tylko”. Przeglądałyśmy również bibliografię dołączoną do podstawowych podręczników, np. do Bibliotekarstwa pod red. Z. Żmigrodzkiego. Każda z osób była również zobligowana do skopiowania najważniejszych artykułów z czasopism fachowych.
Tak zaczęły tworzyć się tzw. teczki. W nich gromadziłyśmy literaturę i opracowanie danego problemu, będące obszerną, pisemną wypowiedzią.
Przyjęłyśmy zasadę tworzenia dwóch kopii materiału zebranego na dany temat. Jedna pozostawała stale w miejscu „umówionym” - była teczką lektoryjną, do stałego wglądu zainteresowanych. Druga - przewidziana została do obiegu wśród uczących się.
Po mniej więcej półrocznej pracy powstał komplet materiału, który miał stanowić bazę do naszych dalszych starań.
Nie należy zapominać, iż każda z nas miała do wypełnienia bieżące zadania zawodowe, z których przecież nie mógł nas nikt zwolnić. Nie bez znaczenia pozostają też zobowiązania rodzinne. Przyjęłyśmy zasadę - masz dużo obowiązków - dołóż sobie jeszcze trochę, dasz radę!
Następny etap to zapoznanie się ze zgromadzoną literaturą. Po kolei materiał był rozpoznawany i przyswajany. I wreszcie nastał etap przedostatni, najprzyjemniejszy - regularne spotkania, dyskusje, uzupełnienia. Był to okres precyzyjnie zaplanowany. Referowałyśmy indywidualnie przygotowywane zagadnienia. Następnie wspólnie je omawiałyśmy przedyskutowując problemy, czasami gorąco broniąc własnego zdania. Okazało się później, że te żarliwe dyskusje przynosiły najwięcej efektów. „Wyprostowywały” pojmowanie danego zagadnienia, ugruntowywały wiedzę, wreszcie były dobrym sposobem na zapamiętywanie materiału.
Spotkania w grupie dały możliwość swobodnej wymiany myśli, przekazania doświadczeń warsztatowych oraz połączenia wiedzy wyniesionej podczas czytania lektur z praktyką bibliotekarską. W zespole były osoby z różnych obszarów działalności biblioteki: gromadzenia druków zwartych, opracowania druków zwartych, gromadzenia i opracowania czasopism, informacji naukowej - można rzec eksperci w swojej specjalności, którzy przejmowali rolę wykładowców w danej dziedzinie. Grupa znając swoje potrzeby, możliwości i oczekiwania, przygotowywała warsztat do nauki. Niektóre tematy cierpliwie zgłębiano, inne uogólniano i wypracowywano syntezy. Zagadnienia, które analizowano były bardzo obszerne i nawet ich pobieżne zreferowanie zabierało dużo czasu. Nikt z nas nie tracił jednak zapału i nie obawiał się przyznać do własnej niewiedzy. Zespół był samokrytyczny oraz korygujący niewłaściwy sposób ujęcia materiału. To są wartości nie do przecenienia.
Zaplanowano na te działania dwa miesiące, skrupulatnie przestrzegając terminów i miejsc spotkań. Niektóre osoby nagrywały sobie te dyskusje na taśmach magnetofonowych, by w domu w czasie dowolnie wybranym, odsłuchać.
Ileż było przy tym różnych emocji. Najważniejsza była jednak integracja grupy. Każda z nas posiadała różny zakres wiedzy z dziedziny szeroko pojmowanego bibliotekoznawstwa i nadarzyła się okazja, by ją me tylko uzupełnić, ale i skorygować. Były też chwile zwątpienia co do własnych wiadomości, ale z tym jakoś sobie poradziłyśmy. Generalnie cechowała nas samodyscyplina i konieczność dostosowania się do pracy w zespole. Precyzyjnie ustalony grafik spotkań pozwalał na realizowanie zadań.
Atmosfera w bibliotece sprzyjała naszej pracy. Zrozumienie i doping są potrzebne nie tylko w sporcie. Towarzyszyła nam życzliwość
10