PISMO PG 11
Profesor Erwin Elster - nie tylko nauczyciel
Fotografie na podstawie których Erwin Elster namalował portrety pierwszych rektorów Politechniki Gdańskiej; od lewej Stanisław Łukaszewicz (1945-46), Stanisław Turski (1946-49), Paweł Szulkin (1949-1951) Fot. archiwum autorki
Mój ojciec miał wyjątkowe poczucie odpowiedzialności za bliskie sobie osoby. Pierwsze wyróżnienie w postaci stypendium jakie otrzymał w 1910 roku na krakowskiej ASP przeznaczył na wynajęcie większego mieszkania aby móc sprowadzić owdowiałą parę lat wcześniej swoją matkę.
Po studiach wyjeżdża na rok do Paryża aby kontynuować naukę w Akademii de la Chomiere. Po powrocie w 1913 roku podejmuje pracę w szkole średniej w Krakowie jako nauczyciel rysunków i żeni się z siostrą swego przyjaciela z ASP Erwina Czerwenki.
W1916 roku urodził się mój przyrodni brat Wiktor. Zapewnienie bytu rodzinie stało się zadaniem najważniejszym, był to czas I wojny światowej. Na czas wojny Elsterowie osiedli w Bystrej koło Bielska. Tam też przyjechał Juliusz Fałat. Lata spędzone w Bystrej, wspólne wyprawy plenerowe i omawianie powstałych prac ze znakomitym artystą i dawnym profesorem krakowskiej uczelni pozwoliły na doskonalenie warsztatu malarskiego.
Po wojnie w 1919 roku Erwin Elster wraz z grupą wykształconej kadry, w tym artystów, głównie z Galicji, przyjeżdża do Poznania w celu objęcia stanowisk w nowo powoływanych polskich uczelniach i instytucjach. Ojciec podejmuje
Gość wystawy Bogdan Borusewicz (po środku) z autorką i jej mężem Januszem Granatowi-czem Fot. archiwum autorki pracę na dwóch uczelniach: w Państwowej Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego (dziś pierwszy w Polsce Uniwersytet Artystyczny) oraz w Szkole Budownictwa, która w przyszłości stanie się Politechniką Poznańską.
Od początku pobytu w Poznaniu ojciec, obok pracy nauczyciela akademickiego, aktywnie włącza się w nurt życia artystycznego i wkrótce w 1920 roku zostaje współzałożycielem elitarnej Grupy Artystów Plastyków „Świt". I tak przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego praca nauczyciela przeplatała się z jego największymi sukcesami artystycznymi potwierdzonymi udziałem w prawie 50-ciu wystawach krajowych i zagranicznych.
Do końca życia będzie jednak nauczycielem rysunku i malarstwa. W jego dokumentach znalazłam potwierdzenie 62 lat pracy dydaktycznej.
Praca na etacie nauczyciela zapewniła byt również drugiej - mojej rodzinie.
W Poznaniu ojciec pracował do 1954 roku tj. do czasu likwidacji Wydziału Architektury na Politechnice Poznańskiej. Mając do wyboru Kraków lub Gdańsk wybiera Politechnikę Gdańską i tu pracuje do samego końca czyli do 1977 roku. Określenie „pracuje do samego końca" nie jest nadużyciem, gdyż do 1975 był opiekunem Domu Studenckiego Wydziału Architektury, a do śmierci zachował swoją pracownię na poziomie „400", gdzie powstawały obrazy zarówno te nowe jak np. portrety trzech pierwszych rektorów PG zdobiących salę Senatu uczelni (Stanisława Łukaszewicza, Stanisława Turskiego i Pawła Szulkina) czy obrazy Gdańska, jak też kolejne warianty jego głównych tematów czyli: flisaków, hucułów, architektury kresów, kotliny kłodzkiej czy Saint Tropez.
Piękno potrafił dostrzec w scenach dnia codziennego. Malował wszystko, a więc rozpadające się chaty chłopskie, górników idących do kopalni, pejzaże i architekturę, portrety i akty.
I tę umiejętność dostrzegania piękna w sytuacjach całkiem zwyczajnych starał się przekazać swoim studentom. Czytając esej prof. Andrzeja Baranowskiego zrozumiałam, że robił to z powodzeniem.
Ewa Granatowicz Absolwentka PG
Nr 3/2011