wa "ze sześcip jegomościów", podsłuchana przez Rzeckiego. Sytuacja narracyjna (relacja naocznego świadka, ciemność, nieznani ludzie) uniemożliwia wprowadzenie innych danych niż określenia inspicjenta ("wtrącił", "odparł") uzupełnione o wrażenia akustyczne. "Gruby głos" i "bas" z powagą, pewni swych racji, wysuwają zarzuty przeciw Wokulskiemu. Po każdej replice dołącza coś niekoniecznie sensownego "jegomość dy-chawiczny", typowy malkontent, któremu wszystko jedno, kogo ma krytykować, byle móc to robić. Jego napastliwość i pośpiech, z jakim chce cokolwiek wtrącić, są podkreślone kolo-
W
kwialną składnią z nadwyżką bezokoliczników. Stonowany, wy-ważony, obiektywnie odnotowujący ludzkie wady i zalety jest "półgłos" i właśnie to, że on mówi piano przy kakofonii innych forte, odbija mechanizm urabiania opinii publicznej. Podobny polilog, jednostronnie obmawiający, mamy w t. 2 Na rozstajnych drogach Leonarda Sowińskiego. Tu jednak narrator auktorialny opisuje i interpretuje reakcje postaci^. Prus stylizuje tą rozmowę na podobieństwo opery, gdzie "tenor jest czuły, baryton rycerski, bas poważny lub komiczny, sopran bywa mściwy i rozpaczliwy, alt groźny"'5^.
W klasycznym dziś studium o dialogu Jan Mukafovsky zestawia dwie sprzeczne teorie: Gabriela Tarde’a i Lwa Jakubiń-skiego. Pierwszy opowiadał się za monologiem jako pierwotną formą mowy, drugi za prymarny uznał dialog. Sam Muka£ovsky wyrozumiale skonstatował, że nie można "ani zakładać priorytetu monologu, ani dowieść ogólnego priorytetu dialogu", a w tej opinii z 1940 r. miał już poprzedników, którzy w 1925 r. przeciwstawili się stawianiu tego problemu w kategoriach prymarności - Karla Vosslera i Wiktora Winogradowa^6. Para-doksalność tych sprzecznych opinii wyjaśniał tym, iż "każdy z nich miał na myśli inną odmianę dialogu", Jakubiński -dialog codzienny, a Tarde - sztuczną konwersacją towarzyską. To niewątpliwie prawda, choć największy paradoks tkwi w tym,
112