Marcin Śliwa
Muzeum Prywatne oczami koordynatora
Projekt Muzeum Prywatne 2015. Wizualnie jest realizowany w ramach wieloletniego programu W stronę nowoczesnego muzeum, skierowanego do muzeów mazowieckich. Tegoroczne działania są kontynuacją programu badawczego i animacyjnego poświęconego fenomenowi muzeów prywatnych. Efektem programu, zainicjowanego w 2013 przez Mazowiecki Instytut Kultury w partnerstwie z Fundacją Ari Ari i Stowarzyszeniem „Z Siedzibą w Warszawie”, było zorganizowane w Kamieńczyku seminarium pod nazwą: „Muzeum prywatne 2013”. Inspiracją dla tych działań była przygotowana przez fundację publikacja pt. Muzea prywatne, kolekcje lokalne.
Projekt Muzeum Prywatne 2015. Wizualnie ze względu na reorientację programową Mazowieckiego Instytutu Kultury i utworzenie Mazowieckiego Obserwatorium Kultury jest działaniem przede wszystkim badawczo-naukowym. W tym roku tematem tych poszukiwań były wizualne aspekty ekspozycji w muzeach prywatnych - przestrzeń, prezentacje i wizerunki muzeów prywatnych na Mazowszu.
Dlaczego taki temat?
Wydaje się, że jako przedstawiciele kultury instytucjonalnej jesteśmy szczególnie zainteresowani kulturą nieinstytucjonalną. Być może dzieje się tak po prostu na zasadzie przeciwieństw. Muzealnicy prywatni to ludzie pasji: zbieracza, kolekcjonera... Ich zbieractwo, niekiedy pozostające na pograniczu „natręctwa”, jest fascynujące. Potrzeba kolekcjonowania, dokumentowania, pokazywania jest nadrzędna - dopiero z niej rodzi się instytucja. Albo i nie - ale nie ma to znaczenia. Odwrotnie niż u nas: tu instytucja jest bytem nadrzędnym i przede wszystkim miejscem pracy, a dopiero w drugiej kolejności, jeśli się uda, formą realizacji życiowej pasji.
Wizyty w Muzeach Prywatnych są fascynujące i wyczerpujące zarazem. Kontakt z ludźmi owładniętymi pasją bywa męczący - często nie znają oni umiaru w opowiadaniu o swoim świecie, pokazywaniu swoich kolekcji, opowiadaniu o nich. Czasem wydawać by się mogło, że nie potrzebują widza - w gruncie rzeczy tworzą swoje kolekcje sami i przede wszystkim dla siebie. Z drugiej bardzo potrzebują uznania, bycia wysłuchanym, poczucia, że jakiś „czynnik oficjalny” interesuje się nimi. Zwykle uskarżają się na ignorancję, a czasem nawet arogancję władz lokalnych. Te bowiem na ogół reprezentują stanowisko, które można streścić jako: „prywatne, a więc nie nasze, nie dotyczy nas ani nie obchodzi”, ignorując w ten sposób naturalne oddolne erupcje kulturotwórczej ludzkiej energii. Inną kwestią jest, że muzealnicy prywatni nie należą zwykle do partnerów najłatwiejszych - chcą uwagi i pomocy, ale tylko na swoich warunkach. Czasem można odnieść wrażenie, że niezależność i samostanowienie, pozostanie „sam na sam” i „oko w oko” z własną kolekcją to dla nich kwestia kluczowa. Dopiero w następnej kolejności poszukują uznania, wsparcia, współpracy. W pierwszym odruchu można taką postawę oceniać krytycznie, ale ostatecznie nietrudno mi ją zrozumieć. Relacja pasjonata, zbieracza, kolekcjonera z jego zbiorami to immanentna cecha fenomenu muzeum prywatnego, ważniejsza niż np. dotacje zewnętrzne. To rodzaj