Dr. W. FALLEK
tym cynizmem „poeta" Józef Jan-j tym płytkim filistrem: „Zwar
kowski o kobiecie, która dziewięć' węl*s ich vlel, doch moechte ich
Sielanka w Paryżu
■-
Nad brzegiem Sekwany paryż anic próbują wędko szczęścia. i
lat dzieliła doią i nlodolą (łakżcjalles wissen". P. Jankowski b>* c.ą&ką niedolęl) z największym wiem wie wszystko; on słyszy, jak polskhn genjuszem muzycznym. J trawa rośnie.
Gdyby Szopen żył. podziękował-, prZ€chodz; do porządku dzienne by swemu osobliwemu obrońcy za1 go nad tom. żc p. Georg* Sand prze obrmę I oddałby autora w ręce ^Q siedcm ,3t ^ , artystA, cięz sprawiedliwości za znieważenie ko piers OWo chorym. I żC przez te
cza kobiety. siedem Ut był Ich stosunek plsto-
Moina i musi się kochać Szopena «» lego nieskazitelny charakter, za ntewysłowiony urok t polot, za dostojne uduchowień e- A!c zalety te nie wykluczaią możliwości, że niekiedy ten arcyraistrz tonów wy ładował swe nerwy wobec pani Ge . <>rge Sand.
' P*sała ona, te Szopen był zawsze dla niej „polni względów, oddania się, uprzejmości, wdzięku", ale s powdu rozdrażnienia chorobą popadł w zatargi z Jej dziećmi.
Pod kon’ec ich stosunku skarży U się. żc ..mężczyźni, kobiety, star cy. dzieci, wszystko było dla ni:g> przedmiotem grozy i zazdrość, wściekłej, niedorzecznej". Bolało ją to, że takie wybuchy małą miejsce wobec je! dzieci i obcych ludzi, tak żc ona, czterdziestotrzyletnia kobe U, dostaje się w położenie śmiesr-
ne-
P. Jankowski zbyt w.clc się domyśla. Ten Wagner z „Fausta" ale mógłby nawet powtórzyć za tam
Ileż teraz kslążok ukazuje się o kobietach? Tu iest mowa o kobe-cmi w literaturze, tam o wpływie
kobiety na literaturą.
Jedna książka zajmuje się Panią dc Rccumier, która z niesłychanym wdziękiem potraM* trzymać zdała od siebie zakochanych w niej po uszy arystokratów ducha, zamieniając ich kolejno na szczerych przyjaciół; Inna krążka pośwlęco na pani Sand, gorącej entuzjastki Mickiewicza-
Są tacy którzy nie mogą najwięk szej kobiecie 19-go wieku zapomnieć Musscta ani Szopena. Potomkowie jej procesulą aią o znieważenie pamięci znakomitej pisarki.
Warto w związku z zainteresowaniem jakie osoba Georgc Sand znów budzi w święcie przypomnieć książkę, którą o jej stosunku do Szopena („Miłość artysty") naprał ongi Józef Jankowski.
Jak on tą pisarką charakteryzuje?
To straszna, okrutna kobieta, wy rzutek piekła, moralnie niepoczytalna. o brutalnym instynkcie, o czelnym egoiźmie życiowym.
Robiła wszystko, co w jej mocy (Ciało, aby spotęgować rozdrażnię "ie Szopena.
Tak ośmiela się twierdzić z ca-niczny, jedynie duchowy.
„Ośm lat ocalił jej duszą od grożącego lei. siłą natury, nierządu", powiada cnotliwy p. Jankowski.
Kobieta w ąc tak ognista, jak pani Sand, która szczerze przyznaje się do swe) namiętności, żyl-my ośm lat z Szopenem, gdyby go n e kochała •••
Prawda, niewielu Jest Szopenów, ale kobieta, w której żyłach plonte ogień niedosytu zmysłowego, n'c o duszy choćby największego człowieka myśli, ale o zaspokojeniu żądzy. Prawo natury.
A ona dochowała Szopenowi wier ności. I to z bólem serca musi icj prokurator p. Jankowski przy-znać.
Ale na ten najwyższy dowód prawdziwych uczuć znajduje pam-flecista słowa pogardy i grubego śmiechu.
P. Jankowski nic może kocajnce Szopena przebaczyć, żc nap Jak powieść „Lukrecja Floriani".
Ujemny bohater tej powieści to, zdaniem przenikliwego p. skiego, Fryderyk Szopen
I obraża się śmierłclnio pena; n;e umie jednak wytłuma czyć, dlaczego genialny artysta z« raz potem ledzie z nią na wspólne wakacje; an< nic potrafi wyjaśnić tego, że po tej okropnej „Lukrecji Florian!" piszę Szopen: „Jeżeli Icte jest godzien szczęścia, to pani Sand!"
Aforyzmy
Anatol France
Taniec jest modlitwą.
Niema nic większego na świecie
nad boleść oez ironji świat byłby jakby losem bez ptaków; Ironja jest wesołością r fleksji i radością
u.id rości .Nieszczęście jest naszym największym mistrzem i najlepszym przyjacielem. Ono nas uczy sensu
.'yclo.
• •
Tylko egoiści kochają prawie: wie kobiety
Miłość jest odrażającą nomięt nością. Ona mąci rozum, druzgoce ogólne plany i ściąga najwyższe myśli do najniższych czynności. Nie powinna onn amieszkiwać rozumnego umysłu
Wyb. W. P
P. Jankowski widzJ nuwet u p,v ni Sand zamaskowany zamach na zydc i spokój Szopena.
Korzystając / pięknej pogody; podczas wspólnego pobytu na wy-sp.c Majoicc, urządziła z Szopenem trzykilometrową przechodzkę do wspaniałego brzegu północnego.
„Szopen, oczywiście, powrócił wyczerpany zachorował", dodaje złośliwie autor omawiane! książecz ki. Temu faktowi przypsuit p. Jan kowski pierwszy krwotok Szopena.
Zapowne p. Sand świadomie wpędzda Szopena w chorobę, by go Uta całe pielęgnować I być męczennicą miłości...
Zerwanie między wielką pisarką a gcnjalnym artystą odbyło się wśród osobliwych okoliczności.
Między jej zięciem o synem wynikła burda- W czasie tej awantury wymierzyła Georgc Sand zięciowi policzek, a on «ą uderzył w pierś. Zięć z córką pojechali zę skargą do Szopena- Cały tydzień czokałii pam Sand na list od artysty; nareszcie nadszedł ów list, o którym on3 pisze: ,,Gdy ja sześć nocy bęz sennych spędzam, niepokojąc się o lego zdrowie, on zajęty obgadywaniem, oczernianiem mnie".
W następstwu- zerwała Z Szopę nem (1847), ale m'ino to zapytała jego przyjaciela o zdrowie artysty. „Reszta nie obchodzi mnie zupełnie".
Po te/ rozłące Szopen już więcej nk- tworzył.
Jest to rzeczą zupełnie zrozum i a (ą u artysty tak wrażliwego, jak Szopom „Fjlda na listku różanym, cfcń muchy przyprawiały go o krwawy ból", powiada George Sand.
Jośli w tem. co p. Sand mówi, jest trochę przesady, trochę efekciarstwa literackiego nic wolno stąd wysuwać wniosku, aby nieprawdę mówiła. Nikł nic może negować, żc jej stosunek z Szapem-m wycisnął na niej stygmat cierpienia-
A przed cierpieniem należy □-chylić czoła; dlatego jadowite pociski zgryźliwego p. Jankowskiego lecą w próżnię.
Ks ążka la należy do rzędu tych które są niopotrzobne.
Pomijając nawet wywody naciągnięte. argumenty ciągnione za włos, absolutny brak intuicji, w miejsce której wchodzi bujna wyobraźnia, stwierdzić należy, ie w tej (dość ładnym stylem napisanej) rozprawie gruby niesmak często >dzie w parze t niewiarygodne™ prostactwem-
Czyż to naprawdę wybredne, t« Szopenowi podano stare kury „czę •to ozdobione jeszcze żywą pchlą" gospodyni, albo powiedzenie p Jan kowskiego, żc „na najwyższych lotach orlich Szopena, onn, wół n;e znała się zupełnie?"
.Ona wół", ona naiznakomitw* pisarka 19-go wieku I
Ale już chyba dość mówiłem t lej książce,
Zaprawdę, szkoda czasu I atłasu.
Skandal teatralny w Londynie
„Wstydliwy" omor londyński nh: zezwolił na wystawienie gran z powodzeniem w Europie komedji Ernesta Yajdasu „Harem . Na ii liracli naszej widomy sceną, która głównie powodowała ów srogi zi ka*.