własne, nazwiska ludzi, nazwy instytucji i miejscowości w najrozleglej-szem znaczeniu. Gdy i tych zbraknie, bierze się wyraz oddający najbardziej przedmiotowe pojęcie wyłuszczone w tytule: np. „Prądy heglowskie w estetyce*, gdzie główną jest „estetyka*, dodatkową „He-gel“, a obojętnym „prąd*. Przez takie wydobycie na wierzch i wprowadzenie do alfabetu głównego przedmiotu mimowoli zbiera się już pozycje do bibljografji realnej. „Prąd* sam, „Hegel* sam nic nie mówią: ,,estetyka" daje odrazu dział wiedzy- istotę bibljografji umiejętnej, a nie katalogowej. Takiego rodzaju bibljografją jest wszelka t. zw. „literatura przedmiotu*, a z zamierzenia swego taką też jest i „Bibljogra-fja* p. Lewickiego. Redaktor - wydawca nie /.dawał sobie należycie sprawy z różnicy pomiędzy typem takiego monograficznego opracowania, jakie podejmował, a katalogiem druków. Z mętności twórczego pojęcia powstał też i mętny, nieporządny układ: plącze się tu wciąż i wikła bibljografja, wydobywająca autorów i przedmioty z druków samoistnych, z katalogiem tych druków, zarówno ks'ążek jak czasopism. Zamiast na pierwszem miejscu stawiać same prace pozbawione samoistności diukar-sko - księgarskiej, własnej jakby firmy, prace w drukach samoistnych, w pismach zbiorowych tkwiące, i ich autorów, ich tytuły wprowadzać do bieżącego alfabetu, p. L. umieszcza przedewszystkicm tytuł czasopisma lub książki zbiorowej, a dopiero po nim daje autorów i tytuły ich prac. Nie dzieje się to ciągle, metodycznie, ale dzieje się zbyt często, aby wręcz nie paczyło samej roboty i nie zmniejszało jej użyteczności. Wysuwanie na czoło czasopism niespecjalnych—a tu specjalnego niema wcale, tern mniej było potrzebne—gdyby nawet bibljografja na nie pozwalała że p. L. nader słusznie ujął czasopisma w alfabet skorowidza. Czy są tam wszystkie? Czy z przytoczonych wszystko, co w nich jest o Kom. E-ej, do bibljografji p. Lewickiego weszło? — nie mamy żadnej pewności, gdyż sam redaktor-wydawca nic o tern nie mówi, a dla wyrobienia sobie przekonania własnego trzeba-by po p. Lewickim przebyć samemu tę drogę, którą on szedł przez lat kilka.
bpotyka się w książce lwowskiej tytuły niemające żadnego z Kom. E-ną związku. Tak np. zupełnie zbytecznemi są wszystkie tytuły obce: Buffona w oryginale i nawet w przekładach niemieckich, Dalhoma (z r. 1752 -4 i 17(52), Rousseau’a (jest „Emile*, a niema „Contrat social*, ani też rozprawy dla Wielhorskiego, która nie mogła być w Polsce nieznaną). O istnieniu ich dzieł za czasów Kom. E-ej nikt nie wątpi, a korzystanie z tego lub innego wydania jest sprawą podrzędną dla historyka Komisji. Bez związku z Komisją są np. nr. 1189, 1271, 1273—6, 1277, 1291, 1428. 1437, 1857, 1885, 1989 (Załuski), 2119 („Siedmiolecie Szkoły Głównej*).
Błędności metody dowodzi np. nr. 2199, gdzie mowa Stroynowskie-