Zandbcrg zoznuje, że na wyrażoną prze zeń Kobicrzyekiomu obawę, iż on wyjdzie z kwitkiem przez oddanie w dzierżawę Chorzenie, K. odpowiedział, ii działa prze ciw Wężykowi, lecz żo jemu, Zundbcrgowi, krzywdy żadnej nio zrobi. Wyroki nu Koli. (powiada świodok) mam, n to, któro miałom solidarnie na Kob. i Węż. już odstąpiłem Wężykowi. Były wydane solidarnie, bo K. nie dawałem pieniędzy inaczej, juk zu kontraktami, któro K. robił zemną jako plenipotent Wężyka. To, oo mi Kob. sprzedawał z plenipoteneyi Wężyka, tenże Kobierzyoki sprzedawał później drugi raz innym kupcom.
Na pytanie prezydująeego, czy strony żądają dopełnienia śledztwa sądowego, ndw. Kamiński złożył nowy dowód: świadectwo skończenia przez Kobierzyckiego szkoły handlowej w Antwerpii, a ndw. Popławski zażądał prawa powoływaniu się nu protokóły lekarskie, akta cywilne i wykaz hy-poteczny, oraz na 49 złożonych dnia togo sądowi listów Kobierzyckiego. Sąd przyznał mu to prawo i odroczył sprawę do podz. 10$ zrana dnia następnego (godzina 104 wieczorem).
III.
Mowy Prokuratom i Obrońców.
W Sobotę od rana sala sądowa znów prz-pełnia się publicznością. Dzięki obecności wielkiej liczby dain, sebranio jest gwarne, ożywione i stanowi pewien rodzaj rautu, odbywającego się w miejscu dla togo rodzaju zebrań niczwykłem.
O godzinie 10 m. 40 odzywa się z sali narad dzwonek, zapowiadający wejście sądu Publiczność ucisza się nieco i sąd niebawem wchodzi do sali posiedzeń. Prezes obwieszcza kontynuuoyję posiedzeniu i duje prawo głosu tow. prokuratora.
Tow. prokuratora Mtcnkin na wstępie zaznaczył ważność i niezwykłość sprawy, ex-cytaoyję opinii publicznej, która się rozdzieliła na 2 obozy, stosownie do swych sympatyj. To przyczyniło się do zuciciunic-uiu prawiły. Wezoruj dopiero prawdę wykryło wybornie prowadzono śledztwo sądowe. Odrzucić wypada cłmrukteryetykę moralną stron, bo władza sądowa nie powinna wdzierać się w tajniki ich przeszłości. Należy wyrwać z ich życia tyłku jedną kurtę—wypadek, który dał powód do obecnej sprawy, i tylko nim się zająć.
Przystępując do tego wypadku, prokurator stajo na etnnowisku świadków Oskar żenią i przedstawia fakt tak, jak oni go przedstawili. Między innemi utrzymuje, że Kobierzyoki, wchodząo do sieni, nie miał rewolworu w ręku. Wątpi bardzo o tom, żo Jabłoński został przez Kobierzyckiego raniony w rękę. Wużncm jest, żo Kobie-rzycki w czasie walai z Jabłońskim upudł. Kulminacyjnym punktem są 2 strzały dane przez Wężyka do leżącego nu ziemi Kobierzyckiego, po dwukrotnem zmierzeniu do niego,—przyczom oddzielna część przemowy poświęcona jest dowodzeniu, żo nic-tylko piór wszy rat Wężyk mierzył, ale i drugi raz. Następuje ostri krytyka expor-tyzy lekarskiej. W ogólności medycyna sądowa położyła wielkie zueługi, ale może onu wydawuć sąd tylko na zasadzie badań mikroskopijnych i anatomicznych; reszta jest tylko domysłem, więcej lub mniej szczęśliwym. Tylko prof. Kosińśki cos stanowcze po powiedział. Błędne jeet rozumowanie biegłych co do kierunku strzału; więcej zasługują na wiarę proste i niewyszukane zeznania świadków co do togo.—Również niewiarogodno są objaśnioniu oskarżonych. Skulski prawdę mówi, że otrzymul list ten który złożono sądowi; nieprawdę zeznaje Zmdbcrg, żo w tym liście jest mowa o wyganianiu niemców. Zjazd sjS'nd»\r nastąpił skutkiem zranieniu Kobierzyckiego, nie .'dla napadu. Zandborg opowiada o artylerzystacb Siemiedskiego i o żyduch, którzy, tnioh przyjść w pomoc—ale calu ta
bratem, który z trudności.) mówi). Powiedział: „zrobili na ranie zisadzkę, Stanisław mnie zdradził.” Ja to wyjąłem kulę z o-kładki notatnika. Nu jednym z batów w kieszeni byłu krew i Ust był przestrzelony. Przyjechałem konno z Kalinowej o 42 wiorst, okuło 2 ej godziny. Posłaniec przybył do mnie nn linijce. Lokaj Skowroński tak mi mówił: zawołał po Wężyk, zatrzymał w służbie, pod warunkiem, żeby był posłuszny. Gdy przyszła kurtka od brata mcpo z Dworszewic, Wężyk kazał mu spać w pokoju; gdyby przyjechał Kobierzyoki, nie ir.iał mu otworzyć, ule wprzódy panów Wężyka i Jubłońskiogo obudzić. Tak też zrobił. Gdy iclt obudził, zerwali się i kazali Kobierzyekicpo wpuścić. Zbiłem po też potem jako zdrajcę. Prócz tepo opowiada świadek różne okoliczności w części obce sprawie, a w części przez innych świadków zaj rzeczone,
Koper przybył, pdy po niego posłano; więcej nic nie wie.
Zandberg: w piątek, na tydzień przed wypadkiem, pojechałem do Chorzenie, pdzie zustałom Wężyka i Bronikowskiego. Proponował p. Bronikowski zgodę; Wężyk się zgadzał ale żądał wskazania warunków przez Kobierzyckiego. Nazajutrz widziałem się z K. w Piotrkowic; mówił mi, że żąda 40,000 dopłaty od W. a wówczas od Ja Chorzoni-co. Powiedziułem, że takich warunków proponować nie mogę. Nazajutrz otrzymałem od K. lelogrutu, iż sprawa wyprana; poszedłem więc w Radomsku nu kuryjor. Przyjechał K. i żądał odemnio rowolwera. ale ju nie dułem. Nazajutrz K. dał rai list i telegram do wysiania; depeszy nie czytałem, ale list czytałem—-był do Skulskio-po. List był dosłownie tuki: „kochany sądc-dziel sprawa dobrze, będę u naczelnika, w piątek przyjedziomy wyganiać niemców.u Wioczorom nazajutrz, pojechałem do Żytnu; nocowałem u Sicmieńskiego, któremu mówiłem, żc sprawa Wężyka nie pójdzie gładko, bo K. żądał odemnio rewolweru i powiedział, że posiał jut tam paru „artylo-rzystówu. Pytałem potom pisarza gminnego, co to tna być w Chorzonicacb, skoro tucy ludzie, którzy są używani do robienia oporu komornikom, posłani tam zostali. Pisarz mi powiedział, żo oni inują pneporty. Już przedtem, wc środę, K. prosił, żebym mu dał paru żydków do pomocy. O „urtylerzystuch44 przed sędzią śledczym nic mówiłem, bo oię oałom Kobierzyckiogo, który był mi winien kilkaset rs. Telegramu, który mi dal K., nio czytałem, ale list czytałem bo nio był zapieczętowany, ja go adresowałem i pieczętowałem. Skalski robił mi wyrzuty, żo daję niekorzystno zeznaniu.
Skalski. Zmdbcrg u mnie w domu żądał od K., żeby siostra K. poręczyła za jego wekslo, u wówczas będzie inaczoj zeznawał. Mówił przytom, żo musi tak zeznawać, aby mu pieniądze nio przepadły.
Łukasz Kręilik. Szukając służby, wstąpiłem do Chorzenie. Wyszedł do mnie Jabłoński i kazał ini czekać do południa; przyszedł wówczas jakiś człowiek, który mi powiedział, by się nie godzić iuaozoj, jak tylko na pieniądze, z póry, gotówką płacone. Wówczas kilkoro ludzi nurzoka/o i mówili, żc trzeba wypędzić przybyszów. Jabłoński tego dnia nie miał czasu; więc kazali mi przyjść we czwartek do zgody. We czwartek spotkałem się z gajowym, który mi mówił, że rządca Chorzenie, gdy po się chłopi pytali, co robić z potrawem, powiedział: możecie skosić, bo tych nowych panów we środę się wymiecie. W Chorzenieuch słyszałem, po wypadku, jak 6lużba mówiła do eiebio; „naszemu panu nic nio będzie, bo był książkami wkoło obłożony4*.
Bronikowski na pytanie ad w. Rumińskiego, powiada: wiadomo mi, że kontrakt sprzedaży za 29 tys. ruchomości między W. a K., uznany został przed izbę sądowa zu eymulucyjuy. Wiem, żo K. dostał posadę u Potockiego.
opowieść zjawia się dopiero po wypad ku. Chociaż Z»bczyń?ki mówił o tych artylo-rzystuch Wężykowi i przedtem, ale widocznie Wężyk nie przypisywał tomu wagi. Wogóle Kobierzycki nie rniuł zamiaru napadać, Bronikowski po uspokoił,—on obciął tylko mówić z Wężykiem o zapłacie akcyzy, Kruszyński stawił się proprio motu u sędziego śledczego i zeznawał okoliczności, któryoh nikt nie widział prócz niego, choć inni byli też obecni, opowiadał rzoozy zasłyszano od trzecich osób; nio in »żna mu wierzyć.
I tuk obrony istotnej ani mniemanej ze strony oskarżonych nie było. Strzelali inie-rząo w części ciału, których uszkodzenie powoduje śmiorć; więc ma tu miejsce usiłowanie zabójstwa.
Dlatego tow. prokuratora popiera akt oskarżenia w całuj jego osnowie.
Następuje kilkuminutowa przerwa, po której znów sąd wchodzi nu salę i prozes o godzinie 11 m. 20 daje głos obrońcy powoda cywilnego.
Ad w. Kamiński byczy sobie ze stanowiska Kobierzyckiego, jako przywiązanego siostrzeńca, który nie chce się raśoió, jak najlżojszej kary dla Wężyka. Przestępstwa jest nicwątpliwe; idzie o dowiedzenie szkody materyjulnej; jednak do togo potrzebne jest dowiedzenio zamachu nietylko na ży-cio alo i na honor Kobierzyckiego. W gazetach pisali, żo Kobierzyoki napadał (pre-zos proponuje literaturę zostawić na uboczu). — Mówca przechodzi do ekspertyzy i krytykuje ją: jeden ekspert skromnie powiedział, że nic nio wie: drugi zbyteczuio grnł rolę obrońcy (choć obrońca jest obecny) i odważył się przeczyć prof. Kosińskiemu— mówił, że Kobierzyoki jest zdrów, jakby to zawdzięczał Wężykowi; trzcoi eksport powiedział, żo utratti kawałka chrząstki nio nio znaczy, i dodał, żo Adamowi w raju cało żebro wyjęto i nie mu nie było. Z tBką exnortyzą nie warto się sprzeczać. Eksperci tak rozszerzyli zakros stanu półsennogo, że przychodzi na myśl, iż ekspertyzę można również robić w tym stanio.—Dalej inówoa dowodzi, że rana jest bardzo ciężka, bo ciało pod ubraniem zeszpecono i oddech wiolae utrudniony.—Koszta leczeniu wynoszą rs.2918.— Miał Kobierzyoki dostać raiejsco u Potockiego z pensyją 1000 rs., licząc utr/.yma-nio 1000 rs. rocznie, prócz togo 220 JO rs., za puroelucyję Horodna, razom, po skapitalizowaniu dochodów 74918. Zostawił sobie obrońca prawo odpowiedzi po obronie ad w. Pepło wskiogo.
Ad w, Peplowski uważa za konieczno zastanowić się nad powodami czynu podsą-dnych.—Z pytań ud w. KamiA.śkiego, zadawanych Kobiorzyokiemu juko świadkowi, można wnosić, żo Wężyka posądzają, iż chciał zabić Kob., żeby zabrać 126,000, będących na bypotece dóbr Chprzenioe zamiast 80,000. które mu się istotnie należą.
Kobierzyoki kupił CJi >rzenioe za 133000 rs.; 105,OJO zoetuło długów, więc zapłacił tylko 30,000 i to nio gotówką tylko w majątku, który duł w zamian. W tej aytuucyi upadek Kobierzyckiego był tylko kwestyją czosu i nrisiut nnstąpić! Już od marca 1884 r., jak widuć z listów Kobierzyckiego, użala się on na swe położenie, żąda pieniędzy od wuja, nazywa go zbawcą życia, uniołotn etróżetn —i wciąż owe pieniądze dostuje. „C >bym robił bez ciebie—pisze do Wężyka — drogi ojcze? Nio ten ojoioo, co dał żyoio, tylko kto wychował; jam Twój wychowaniec, bez ciebie byłbym darmozjudem, ty zrobiłeś ze mnie człowieka44 (list. 18 marca 1884 r.) —Pomoc Wężyka ciągle się objawiała dawaniem pieniędzy. Kobierzyoki oiąglo prosił, dostawał, dziękował,—13 lutego 85 r. Wężyk otrzymul list, w którym Kobierzyoki pisze, że „kto tyle zrobił, ten tylko serdeczne o-trzymuje powinszowania; z myślą o wdzięczności dla ciebie zamknę powieki44. St. Kob,