felBLIOTEltA NARODOWA W WARSZAWIE 95
Biblioteki Narodowej, wreszcie osiadłszy w Londynie zużytkowuje swe doświadczenia nabyte w Bibliotece Narodowej przy organizowaniu Biblioteki Polskiej na emigracji.
Potrafiła więc z pewnej perspektywy czasu i nowych doświadczeń spojrzeć na ten cały pionierski okres rozwoju Biblioteki Narodowej i z tejże perspektywy go ocenić. Ocena ta wypadła we Wspomnieniach raczej pozytywnie, choć nie bezkrytycznie.
Szczerze brzmią kilkakrotnie powtarzane zapewnienia, że w swej dalszej karierze bibliotekarskiej za granicą na stanowisku kierowniczym wiele ma do zawdzięczenia swym przedwojennym szefom i kolegom. Niektórym z nich poświęć* w swych Wspomnieniach cały rozdział zatytułowany Bibliotekarze na kierowni-czych stanowiskach. Ze szczególnym wzruszeniem wspomina zwłaszcza ostatniego sprzed wojny dyrektora Biblioteki Narodowej profesora Stefana Wier czy ńskiego, podkreślając jego głęboką i rozległą wiedzę w dziedzinie bibliografii, bibliotekarstwa i literatury staropolskiej oraz przyjazny i opiekuńczy stosunek wielkiego uczonego do młodego, niedoświadczonego personelu bibliotecznego.
Trochę słabiej zarysowały się w pamięci Autorki działalność i znaczenie Stefana Dembego jako twórcy i pierwszego dyrektora Biblioteki Narodowej. Poświęca mu wprawdzie oddzielny rozdział zatytułowany Demby twórca Biblioteki Narodowej, lecz wysuwa tu przede wszystkim nie najważniejsze szczegóły życiorysowe i charakterologiczne znakomicie zresztą obrazujące tę oryginalną postać romantyka i pozytywisty, uparcie walczącego o tworzenie Biblioteki Narodowej w Warszawie, natomiast nie wspomina, jak ją sobie wówczas wyobrażał. A przecież w jego opowiadaniach o „Pałacu Książki”, o którym marzył, zarysowała się już bardzo wyraźnie unowocześniona koncepcja Bibliotheca Patria. Ta koncepcja poddawana następnie ciągłej dyskusji, ulepszana i precyzowana do dziś niewiele straciła na aktualności.
Pedantyczny czytelnik Wspomnień o Bibliotece Narodowej, zwłaszcza taki, który uczestniczył w tym samym co Autorka czasie w pracach Biblioteki (choć w znacznie węższym zakresie), doszuka się z pewnością pewnych usterek i pomyłek, od których nie może być wolna żadna książka oparta na ludzkiej pamięci, choćby tak fenomenalnej jak dr Danilewieżowej. Ale są to potknięcia na ogół drobne i nieistotne. Nie warto nawet byłoby je tu wyliczać i prostować, gdyby nie nadzieja, że Autorka ustosunkuje się do nich w następnym, jakże potrzebnym, wydaniu swych Wspomnień.
Na s. 16 wyjaśnienia wymaga zdanie o „atmosferze seminarium uniwersyteckiego w Bibliotece Narodowej wokół uczniów profesora Handelsmana”; przy okazji należy sprostować: Tadeusz Manteuffel nie miał siostry, a wspomniana tu Maria to nie siostra, lecz późniejsza żona T. Manteuffla, powojenna od 1947 r. pracownica Biblioteki Narodowej. Na s. 40 wśród nazwisk osób współpracujących przy indeksach do tomu 2 Katalogu rękopisów raperswilskich upomniałabym się o nazwisko Zofii Lechowskiej.
Na tejże stronie sprostowania chronologicznego wymaga informacja o pracy Autorki w 1930 r. przy „wykańczaniu I tomu Katalogu rękopisów BN”, bo tom ten był już w 1928 r. kompletnie wykończony, a w 1929 ukazał się w druku. Zapewne Autorka miała na myśli nie tom 1, lecz tom 2 Katalogu. Na s. 43: Adam Lewak jest autorem nie trzech, lecz dwóch pierwszych tomów Katalogu rękopisów Biblioteki Narodowej. Tom 3 bowiem objął zbiory rękopisów nie raperswilskich, lecz batignolskich w opracowaniu nie Lewaka, lecz niżej podpisanej. Na s. 33 wspomina Danilewiczowa, że H. W. przeszła z „Raperswilu” na „Rakowiecką” „na rok przed wojną”, należy to sprostować: nie na rok, lecz na trzy lata przed wojną, bo w r. 1936, którą to datę ^słuszną) podaje Autorka na s. 45. Na s. 27 wielka szkoda, że — mówiąc o różnicy między koncepcją BN Dembego i Grycza — nie