mularz, bo od tego czasu przestał być ubogim rzemieślnikiem i został bogatym panem, choć nikt dokładnie się nie dowiedział, skąd jego skarby pochodzą. Na łożu śiniertelnem zapisał wielka część majatku swego kościołowi, jedni powiadali „przez pobożność**, a drudzy mniemali, że „dla zaspokojenia głosu swego sumienia". Zkad bogactwa mularza pochodziły, wiedział tylko jego najstarszy syn, któremu ojciec na śmiertelnej pościeli tajemnicę o zamurowanych dzbanach z dukatami wyjawił.
Filip Łagodny, książę Burgundyi, szedł pewnego wieczora przez miasto Brugg, gdzie była jego stolica i spotkał na rynku człowiek^, leżącego na gołych kamieniach. Był to pewien szewc, głośny z nałogu pijaństwa, bo rzadko kiedy minął dzień, w którymby się nie upił. W tój chwili leżał także pijany i mocno spał. Książę skinął na towarzyszów swoich, aby go ostrożnie podnieśli z ziemi i zanieśli na zamek. Tam zdjęli z niego podarte i brudne łachmany, oblekli go w piękna bieliznę i położyli do łóżka w komnacie księcia. Rano otrzeźwiawszy z pijaństwa wskutek twardego snu, ogłada się biedny szewc naokoło, co się 1 z nim stało i gdzie się znajduje. Patrzy, a widzi, tu stoją koło niego lokaje i wielcy panowie, gotowi do usług, i pytaja się, czego sobie Jego Książęcą Wy- j sokość życzy? Zmieszany szewc nie wie, czy marzy, czy na jawie! Wstaje, widzi piękne pokoje, wszystko ozdobne złoto, widzi straże, które mu królewskie honory wyświadczają i nie wie, co myśleć. Zapewnia otaczających, że on nie jest księciem, lecz szewcem. Napróżno; otoczenie się kłania, oświadczając, że Jego Książęcą Mość stroi sobie żarty. Nic biednemu innego nie pozostało, jak w milczeniu przyjmować hołdy, które mu oddawano i czekać jak się sprawa zakończy.
Wieczór wyprawiono na cześć jego bal, który poprzedziła suta biesiada. W sali bogato ustrojonej i *