ne kozackie koniki. Mróz, skowający złe- Siedzieliśmy przy piecu u „predsieda-mię od dni kilku, wzmaga! się zasilony tiela” wsi, tow. Jefremowa. Nasz to był
przez porywisty wicher dujący od stepów, człowiek, muzyk, najbiedniejszy z całej
Od koni i z naszych kożuchów biły gęste okolicy, gnieżdżący się z sześciorgiem ra-
pary. Zwały śniegu i osiędź mroźna — chitycznych dzieci i ułomną żoną w jedno-
biel kłująca w oczy — cały świat. Zamiast izbowej lepiance. Prostaczek, analfabeta,
nieba — grube, czarne zwały chmur, zwi- bojący się nas, chłopów, własnego cienia,
mające nad głową. Wiatr je tarmosił, sku- Boga i diabła — onieśmielony własnym
P-ał, przepędzał. stanowiskiem, bezradny, zdesperowany.
Powojuł Wasyl Artiomowicz, chłop na
schwał, były kowal wiejski, stary rewo- — Towaryszczy! — błagał — tu się nic lucjonista i katorżnik. Trzaskał wesoło z nie da wydostać. Wieś umiera! Umiera,
Pata i pohukiwał na konie, rwące i tak co powiadam! Co dzeń w którejś z chat ktoś
sił. SankOwanie, przy pełnym żołądku się kończy, nieraz po kilku z jednej rodzi-
(zjedliśmy obiad w stołówce NKWD), w ny... Ludzie rozum postradali, chodzą na
ciepłej odzieży x orzeźwiającym powietrzu, wpół obłąkani, straszni. Niektórzy zabijają
zrobiło nam dobrze. Zapomnieliśmy o na- własne dzieci i zjadają, inni chodzą po
szej misji i ogólnej, sytuacji, Obezprzytom- cmentarzach i wygrzebują trupy...
Śmierć iRy*. Marian Kościałkowskl)
mnił nas pęd, oburzyło ciepło i własny bez- — Dobrze im tak! — żachnął się to w. w|ad. Są momenty, w których człowiek Didenko. — Mówisz, że głód ich rozumu
znajduje pełnię szczęścia — w bezdusz- pozbawia, nie, odwrotnie — nauczy ich
ności. * rozumu. Albo do kołchozu, albo śmierć!
Przybyliśmy do Jeziemy, dużej wsi, bę- My takich nie potrzebujemy, niech zdech-
óącej przed rewolucją majątkiem polskich ną, są przesiąknięci zgniłym kapitalistycz-
..POmieszczyków”, hr. Branickich. Polaczki nym duchem. Wychowamy nowe pokolenie
ociekli za granicę; my ziemię rozdaliśmy komunardów, ludzi wolnych, umiejących
feodalnym chłopom; teraz postanowiliśmy żyć w kolektywie. Zbudujemy nowy świat,
ich skolektywizować, aby położyć kres świat przyszłości, co stare- unicestwimy,
eksploatacji człowieka przez człowieka. My, bolszewicy, dla idei poświęcamy
Nie dawali się te „prochwosty” kapitalis- wszystko — prawdziwa rewolucja nie zna
tyczne! Zasmakowała im ziemia, a przy kompromisu.
tym bali się komuny jak Ognia. Buntowali — Ale przecież... — bąknął nieśmiało się, zdychali z głodu i nie ustępowali. Jefromow — przecież litość...
Chłop bardziej ceni ziemię, niż własn^ — Dumy iesteście, towarzyszu! Bawicie nikczemne życie. się w sentymenty. Może jeszcze z Bogiem