56
JOANNA KLECZEŃSKA
dobno zabijano wrzucając do przepaści. A więc chodziłoby może c sposób...
T. Dobzhansky przewidując konieczność stosowania eugeniki w niedalekiej być może przyszłości dochodzi do wniosku, że „główna trudność nie leży w sposobie wykonania owego zamierzenia, ale we wzajemnym porozumieniu się co do sposobu, w jaki ów zamiar należy wykonać”.9
Nie tylko w sposobie czy we wzajemnym uznaniu słuszności tego czy innego sposobu widziałabym problem. „Sterowanie ludzkością”, bo tak by chyba można nazwać politykę eugeniki, kryje w sobie inne, znacznie poważniejsze niebezpieczeństwa. Obok pytania: jak to wykonać? stoi drugie: kiedy? w jakich przypadkach? Abstrahuję w tej chwili od wszelkich rozważań co do ujęcia zagadnienia od strony prawnej — konieczności stworzenia odpowiednich ustaw i paragrafów, egzekwowania ich itp.; przypuszczam, że trudności w tym względzie są proporcjonalnie duże do wagi zagadnienia. Chodzi mi natomiast o problem natury moralnej i o to, że obciążeni naszym ludzkim bagażem, który zowie się etyką, mamy trudności w sformułowaniu odpowiedzi na powyższe pytania. Możemy wprawdzie dać odpowiedź w krańcowych przypadkach. Tak, należy stosować politykę eugeniki wobec debilów czy nie leczących się syfilityków. Nie, nie należy stosować wobec ludzi obarczonych na przykład dziedziczną wadą wzroku, ale rekompensujących swą ułomność innymi cechami jak inteligencja, zdolności, które to cechy nieprawdopodobnie górują nad ową fizyczną ułomnością. Pamiętać należy jednak, że krańcowe przypadki są statystycznie bardzo rzadkie, a cały wachlarz przypadków pośrednich (na przykład wada wzroku + brak inteligencji i zdolności, ale nie z pogranicza patologii) nasuwa wątpliwości, czy odpowiedź w ogóle kiedykolwiek będzie sformułowana. Pytanie następne: kto? Kto będzie miał prawo w imieniu ludzkości decydować o jej przyszłym profilu przy tym małym założeniu, że będą to już społeczeństwa o tak wysokiej moralności, że o wszelkim odgórnym nacisku i formowaniu ludzi wbrew ich woli nie będzie mowy.
Pytania można mnożyć w nieskończoność. Powyższe rozważania sformułowałam celowo w formie pytającej. O ile bowiem biologowie jako naukowcy mogą być w pełni przekonani o słuszności takiej polityki a snując optymistyczne proroctwa na przyszłość zastanawiać się jedynie, w jakiej mierze ingerencja człowieka w prawa przyrody może się okazać dla niego samego niebezpieczna, o tyle jako ludzie powinni być pełni wątpliwości i zastrzeżeń.