148
WIESŁAW SONCZYK
solwent uniwersyteckich studiów dziennikarskich (w roku 1953 ukończył trzyletnie studia zawodowe na Wydziale Dziennikarskim UW, a w roku 1976, już na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych, także dwuletnie studia magisterskie) najpierw przez wiele lat pracował i współpracował z różnymi pismami (był m. in. w „Po prostu”, „Dzienniku Ludowym”, „Tygodniku Kulturalnym”, „Argumentach”), przenosząc się w 1972 r. do telewizji, gdzie błysnął swoim talentem wobec szerszej publiczności, zwłaszcza jako korespondent zagraniczny (w latach 1976-1979 pracował w Rzymie). Pełnił też wiele odpowiedzialnych funkcji w strukturach byłego Komitetu d/s Radiofonii i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja”. Ale w pamięci potomnych pozostanie chyba najbardziej znany jako twórca wspaniałych reportaży, a zarazem autor kilkunastu książek zawierających właśnie jego bogaty dorobek reporterski. Nawiasem mówiąc, wielka szkoda, że biogramu red. J. Ambroziewicza zabrakło w „Leksykonie polskiego dziennikarstwa”, wydanym w roku 2000.
Omawiana książka ma ciekawą, dwuczęściową strukturę. W pierwszej części („Spotkania po drodze”) zostały przedrukowane fragmenty ostatniej książki Ambroziewicza, pt. „Znam was wszystkich”, wydanej w roku 1993 przez Polską Oficynę Wydawniczą „BGW”, którym towarzyszą wypowiedzi i opinie różnych ludzi, którzy go znali osobiście, współpracowali z nim itd. (wywiady przeprowadził Tadeusz Zakrzewski, pomysłodawca książki). Co ciekawe, są to nie tylko wydawcy, pisarze i dziennikarze (m. in. Krystyna Goldbergowa, Romuald Karaś, Tomasz Łubieński, Edward Mikołajczyk, Janusz Rolicki, Aleksander Rowiński, Teresa Torańska, Jacek Snopkiewicz, Jerzy Urban, Mariusz Walter, Józef Węgrzyn), ale także naukowcy (m. in. Zdzisław Grzelak, Wiesław Mysłek), politycy (m. in. Jan Olszewski, Józef Klasa, Mieczysław F. Rakowski), a nawet artyści oraz przestawiciele świata kultury i sztuki (m. in. Wojciech Gąssowski, Bernard Ładysz).
Dzięki temu mamy do czynienia z wszechstronną, wielowątkową prezentacją prominentnego dziennikarza (także osoby „funkcyjnej”, decydującej o losach innych), tym ciekawszą i autentyczną, że dokonywaną przez ludzi, którzy widzieli go w działaniu i z perspektywy lat są w stanie rzetelnie ocenić nie tylko jego dorobek, ale także intencje, którymi kierował się w życiu prywatnym i w trakcie wykonywania zawodowych obowiązków.
Przy okazji warto podkreślić, że dziennikarze wypowiadający się o red. Ambroziewiczu i jego „rządach” w telewizji (choćby jako naczelnego redaktora Redakcji Dziennika TV, bo pełnił tę funkcję do października 1980 r.) ujawniają nie tylko PRL-owskie realia funkcjonowania mediów, mechanizmy i reguły tworzenia audycji informacyjnych, zwłaszcza cenzurowania i selekcji emitowanych wiadomości etc., ale pokazują też rzeczywistą rolę, jaką pełnił w tym momencie ich szef i jak wiele zależało od jego postawy jako człowieka. Dla przykładu: wieloletnia dziennikarka radiowa i znana publicystka telewizyjna - Halina Miroszowa wspomina: „Zbliżały się święta, w Warszawie brakowało chleba. Ludzie szaleli, wystawali w ogonkach, jeździli po mieście, wściekli, nienawidzący. Z Maćkiem Jeczeniem przygotowaliśmy program o Chlebie, o tym, co się z nim dzieje od młyna do ogonka, poprzez urzędy, producentów, kupców - ostro i bez pardonu.
Ambroziewicz zdecydował, żeby program wstrzymać. Nawet go nie obejrzał. Potem wezwał mnie i Jęczenia do siebie. Mówił, chodząc po gabinecie: - Jestem tu niedawno (kierował Dziennikiem TV i publicystyką) i ciągle pod obstrzałem, ciągle pod różnymi naciskami. Zanim mnie wyrzucą - chcę tu coś zrobić, a ostatnio wyemitowaliśmy sporo krytycznych materiałów. Wiem, że oni są już wściekli, czujni na każde słowo i tego waszego chleba mi nie darują. Słuchaliśmy ze spuszczonymi głowami, było nam wstyd za niego, za siebie, za