160 ZOFIA SOKOL
1967) oraz dziesiątki innych regionalnych informatorów i słowników biograficznych, twórców i zasłużonych ludzi, w tym dziennikarzy, opracowywanych i wydawanych w każdym z 49 województw. Brakuje również pamiętników i wspomnień samych dziennikarzy. Leksykon wykazuje słabą znajomość podstawowych bibliografii, wydawnictw biograficznych, źródłowych, monograficznych, źródłowych, pamiętnikarskich itp., na przykład w haśle „Urban Jerzy” brakuje znanej jego biograficznej książki „Jajakobyły”. Wydawnictwa informacyjne typu encyklopedycznego rządzą się własnymi prawami, których należy przestrzegać.
Przy biogramach w dziale „Ź” (Źródła) Autorka wymieniła je w pełnym opisie bibliograficznym, co zabiera bardzo dużo miejsca. Gdy przyjrzymy się innym tego rodzaju wydawnictwom informacyjnym, to pełny wykaz źródeł wraz ze skrótami spotykamy na początku (lub końcu), zaś przy notach biograficznych wykorzystuje się skróty, co ułatwia użytkownikowi korzystanie i ogólną orientację, jakie źródła biograficzne istnieją i z jakich (oprócz ankiet) korzystano. W wielu hasłach, jak na przykład „Bacciarelli” czytamy, że „dokumentacja uzupełniona i zdjęcia dostarczone przez Panią Redaktor Krystynę Bacciarelli, Zonę” - co jest niepotrzebnym dla czytelnika wydłużeniem biogramu, wystarczyło tylko podać informację, ze biogram jest autoryzowany przez rodzinę, a ponadto żona po zmarłym nazywa się wdowa. Dział „Ź” winien być drukowany kursywą, lub odmiennym krojem czcionki, jak to się ogólnie przyjmuje w tego rodzaju wydawnictwach.
Można byłoby mnożyć usterki, błędy i potknięcia, chociażby liczne w obu książkach autorskie oceny w rodzaju: „wybitny”, „znakomity mistrz pióra”, „znany”, „zasłużony”, „chlubny wyjątek”, „nietuzinkowy” „wspaniała sylwetka” itp., które w pracy naukowej rażą i sprawiają wrażenie schlebiania niektórym dziennikarzom (hasłom), a co u odbiorcy budzi niesmak i zażenowanie. Tego rodzaju określeń mamy tak wiele, że w ich miejsce śmiało można by zamieścić brakujące indeksy.
Oceniając Leksykon jako informator biograficzny, należy zgodzić się z opinią Krzysztofa Masłonia - recenzenta „Rzeczpospolitej”, że „brakło tu redaktora i przyjętej jednolitości opracowania poszczególnych haseł” według zasad przyjętych w tego rodzaju wydawnictwach1. Natomiast krytykowany przez K. Masłonia język i styl, te „zapędy grafomańskie i megalomańskie” oraz „koszmarna nowomowa”, niekoniecznie należy uznać za zarzut, jest to bowiem świadectwo, jakiego języka używali w minionym okresie dziennikarze, którzy inaczej nie potrafią już formułować swoich myśli. Dla młodszego pokolenia czytelników jest to świadectwo epoki, ale Autorka powinna była ustosunkować się do tego w przedmowie. Miejmy nadzieję, że zapowiadane dalsze tomy będą opracowane przy pomocy redaktora całości solidnie i dokładnie, z większym proporcjonalnym udziałem dziennikarzy spoza Warszawy, a przede wszystkim - z indeksami.
K. Masłoń, Księga chwały, hańby i hucpy, „Rzeczpospolita” 2000, nr 36 (12-13.02), „+Plus - Minus”, s. D5.