RECENZJE 117
konstrukcji książki w najogólniejszych zarysach. Poznaje się tę konstrukcję jednak dopiero po pewnym trudzie, bo w poszczególnych rozdziałach linji przewodniej trudno się czasem doszukać w plątaninie szczegółów1. Nadmiar ich w niektórych partjach pochodzi stąd, że autor uważał za stosowne zajmować się bardziej szczegółowo historją bibljotek niemieckich i przeładował książkę wiadomościami o nich. W związku z tern nasuwa się sprawa zakresu pracy Hessela. Nie można o jego książce powiedzieć, by była powszechną historją bibljotek. Sam autor wykluczył ze swego obrazu bibljoteki Dalekiego Wschodu i hinduskie. Ale to, co uwzględnia — to właściwie tylko historją bibljotek niemieckich (tych przedewszystkiem, a wśród nich jego macierzystej bibljoteki w Góttingen), a dalej francuskich, angielskich i włoskich. O innych krajach są tylko wzmianki dorywcze — Europa wschodnia i północna jest prawie zupełnie pominięta2. Nierównomiernie są również traktowane przedmioty, nie będące w bezpośrednim związku z bibljotekarstwem. A więc n. p. znajdujemy dość dużo wiadomości o sporządzaniu rękopisów, a o drukarstwie prawie nic (autor jest z powołania medjewistą!). Ta wada konstrukcji (nieró-wnomierność) razi temwięcej, że zakreślono zbyt szczupłe ramy nader obszernemu przedmiotowi, a więc tembardziej była wskazana konsekwentna ekonomja. Obecnie wiele wiadomości jest nadmiernie zredukowanych i wiele rzeczy pozostaje niedomówionych i niewycienio-wanych dostatecznie3; stąd pochodzi też wiele twierdzeń, nie uzasadnionych w książce w sposób wystarczający. — Ujęcie przedmiotu nie spełnia zapowiedzi autora, że da on w swem dziele zarówno obraz stanu badań, jak i przedstawienie problemów. Obraz stanu badań nie może być dokładny w wspomnianych warunkach. Problemy organizacji bibljotek omawia autor rzeczywiście, o problemach natomiast historycznych, kwestjach spornych, domagających się wyjaśnienia, wspomina tylko wyjątkowo, a naogół okazuje właśnie tendencję do unikania raczej tych rzeczy. Metoda jego pracy nie jest metodą, stosowaną w dziełach ściśle naukowych. Brak t. zw. aparatu naukowego, z wyjątkiem końcowego zestawienia literatury; nie objaśnia się prawie wcale
Układ chronologiczny posiada też tę niedogodność, że wiadomości o poszczególnych bibljotekach i problemach są porozrywane.
N. p. o Węgrzech tylko o bibljotece Macieja Korwina, o Polsce tylko o Załuskich, o Szwecji tylko o bibljotece w Upsali. Wystarczy z tern porównać stanowisko G. Schneidera w odpowiednich ustępach jego Hand-buch der Bibliographie.
Rzecz to w tej książce charakterystyczna, że przeważnie historją poszczególnych bibljotek jest niejako niezakończona. Podaje się do wiadomości fakt założenia bibljoteki, ale o dalszych jej losach niewiele się dowiadujemy. N. p. mówiąc o bibljotekach Karola W. i Karola Łysego nie zaznacza autor wcale, że ci władcy nie utworzyli bibljotek trwałych i nie mieli zamiaru ich tworzyć, bo rozdali swe książki mocą ostatniej woli (por. Wattenbach: Das Schriftwesen im Mittelalter. Leipzig 1871, str. 333). Podobnie mówi autor o wzroście bibljoteki Kolegjum Sorbony w XIII w., a milczy zupełnie o jej późniejszym upadku od w. XV i t. p.