-Bo cię kocham - dokończył i wyszedł zostawiając ją samą. Po jej policzku popłynęły łzy. Chciała rzucić mu się w ramiona, powiedzieć, że ona czuje to samo. Jednak pozostawał jeszcze zdrowy rozsądek. Może powiedział tak tylko żeby wzbudzić w niej poczucie winy? Może wcale nieszczerze? W jej głowie rodziły się tysiące pytań. Ubrała się i zrobiła delikatny makijaż, maskując tym samym widoczne oznaki nieprzespanej nocy. Nie chciała podejmować żadnej decyzji pochopnie. To wszystko działo się za szybko, zdecydowanie za szybko. Postanowiła dać sobie trochę czasu. Tymczasem Marek w samych bokserkach siedział przy kuchennym stole. Obracał w dłoni szklankę z wodą intensywnie myśląc. Ciągle przed oczami miał jej oczy pełne pożądania, czuł na swoim ciele jej zapach. Dlaczego to wszystko zaszło tak daleko? Dlaczego akurat ona musiała wkraść się do jego serca? No dlaczego? Zadawał sobie pytania, na które nie znał odpowiedzi. Wtedy tam w swoim pokoju był pewien, że Basia go kocha i chce z nim być. A dziś zachowywała się zupełnie inaczej. Chłodna, taka obca...
Jego rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Otworzył od niechcenia. W progu stał wyraźnie wzburzony Jacek.
-Gdzie Baśka? - rzucił od razu. Wszedł do środka nawet nie czekając na zaproszenie. Zaczął rozglądać się po całym mieszkaniu. Wtedy to z łazienki wyszła podkomisarz. Spojrzała na niego z przerażeniem.
-Jacek co ty tu... - zaczęła, ale prokurator jej natychmiast przerwał:
-Spałaś z nim? - wypalił od razu.
Milczała. Spuściła z pokorą głowę. Jej oczy zaszkliły się łzami.
-No mów! Spałaś z tym palantem?! - potrząsnął nią. Na ogół spokojny i poukładany stracił zupełnie nad sobą panowanie. W końcu chodziło o jego żonę, kobietę z którą chciał spędzić resztę życia. Kochał ją, a ona... no właśnie ich noc poślubną spędziła z innym mężczyzną.
-Ej zostaw ją - Marek odciągnął go od Baśki.
-A ty się nie wtrącaj. Z tobą sobie jeszcze porozmawiam - szturchnął Brodeckiego. Basia stała tylko przenosząc wzrok raz na jednego, a raz na drugiego.
-Nie pozwalaj sobie za dużo! - wykrzyknął. Wtedy to Jacek podszedł i uderzył go z całej siły. Zatoczył się na podłogę, a z nosa pociekła mu struga krwi.
-Marek nieci nie jest? - Basia podbiegła do niego zaniepokojona.
-My już idziemy - prokurator pociągnął ją za rękę do wyjścia. Ona choć ze smutkiem się na to zgodziła. Dumicz doskonale wiedział, że jedynym sposobem na uratowanie tego małżeństwa było odseparowanie Baśki od Marka. W głowie zaświtał mu pewien pomysł...
Basia potulnie podążyła za Jackiem do samochodu. Bez słowa zajęła miejsce pasażera. Zaczął padać rzewny deszcz. Smutnym wzrokiem obserwowała spływające po szybie krople. Niebo płakało, a ona razem z nim. Te „Bo cię kocham" wypowiedziane przez Marka choć w złości wracało do niej jak bumerang. W dodatku jego oczy, przypominające głębię oceanu. Było w nim coś niesamowitego, co przyprawiało ją o tak zwane motylki w brzuchu. Pamiętała jak patrzył na nią z taką troską, oddaniem... Chciała w końcu wyrzucić Go z serca. Niestety bezskutecznie. Miała nawet wrażenie, że to uczucie jakim obdarzyła Marka z każdym dniem wzrasta. Bała się jednak angażować w kolejny związek. Przecież z Jackiem było jej tak dobrze...
Dumicz z kamienną twarzą wpatrywał się przed siebie. Był zupełnie rozkojarzony. O mało co nie spowodował stłuczki, wymuszając pierwszeństwo na skrzyżowaniu. A wszystko to za sprawą blondyneczki siedzącej tuż obok niego. Udawał nie widzi jej zapłakanych oczu. Chciał, żeby uważała go za twardziela, którego to zupełnie obchodzi. Ale czy tak było w rzeczywistości? Bolało. Cholernie bolało. Myśl, że inny mężczyzna a dokładniej znienawidzony przez niego Brodecki dotykał JEGO ukochanej Basieńki rozrywała jego serce na strzępy. Wiedział, że najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby rozstanie, ale nie potrafił zdobyć się na taki krok. Bardzo ją kochał i nie chciał stracić. Tłumaczył sobie, że Marek ją omotał i to on był wszystkiemu winien. Uważał, że Basia go kocha. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że ona tam w kościele kłamała przed Bogiem, patrząc mu w oczy.
Weszli do ich wspólnego mieszkania - taki azyl, ich własny świat. To tu mieli spędzać razem wolny czas, jeść wspólne posiłki, w przyszłości wychowywać dzieci. Od czasu gdy wyszli z mieszkania Marka nie zamienili nawet słowa. Basia usiadła na skórzanej kanapie, wodząc wzrokiem za Jackiem. Chodził zdenerwowany po całym pokoju z rękoma założonymi na karku. Podkomisarz spodziewała się, że zaraz jej współmałżonek wybuchnie, zacznie mieć do niej pretensje. Już nie płakała, ale była przerażona całą ta sytuacją. Minął ponad kwadrans. Prokurator już spokojniejszy usiadł obok niej. Nadal milczał.
-Powiesz coś w końcu? - nie wytrzymała tej napiętej atmosfery. Jacek z czułością chwycił ją za podbródek.
-Dlaczego mi to zrobiłaś? No dlaczego? - w jego głosie nie było nawet odrobiny gniewu, a raczej smutek i żal.