9
gdzie również wypożyczano książki. Ówczesna czytelnia została powiększona o pomieszczenia sekretariatu, gabinet dyrektora, magazynek sprzętu i pomieszczeń opracowania, a więc zajmowała około 1/3 powierzchni dzisiejszej. Biblioteka odpowiadała za stan czytelnictwa w Opolu i kierowała siecią bibliotek publicznych w województwie. Trzeba było opracować nową strukturę organizacyjną, a przede wszystkim określić cele, jakie biblioteka powinna osiągnąć. Przyjęliśmy trzy główne cele:
1. W zhierarchizowanej wówczas sieci bibliotek publicznych, przyjąć jako najważniejsze biblioteki powiatowe, które powinny kierować i nadzorować pracę bibliotek gminnych. Było to logiczne, gdyż biblioteki gminne były za słabe, aby działać samodzielnie. I to się nam nawet udawało, ale władze centralne postanowiły eksperymentować ze strukturami administracyjnymi kraju. W pewnym momencie postanowiono zlikwidować gminy, a na ich miejsce, wzorem Niemiec i Czechosłowacji, wprowadzić jednostkowe gromady - każda wieś miała być oddzielną jednostką organizacyjną. Zwyczajem tamtych lat robiono to w tajemnicy po to, żeby w pewnym momencie ogłosić, że z następnym dniem nie będzie gmin, a będą gromady. Każda gromada musiała mieć własną bibliotekę. Powstał niebywały chaos, nie do opanowania. W błyskawicznym tempie dzielono niewielkie księgozbiory bibliotek gminnych na kilka lub nawet kilkanaście nowych bibliotek gromadzkich. Po kilku latach władze doszły do wniosku, że to był zły pomysł, należało przywrócić gminy, ale za to zlikwidowano powiaty. Biblioteki gminne z niespodziewanie powstałą siecią filii bibliotecznych (poprzednich bibliotek gromadzkich) miały podlegać bezpośrednio bibliotece wojewódzkiej, której kilku instruktorów nie było w stanie do nich dotrzeć.
2. Stworzyć z biblioteki wojewódzkiej centralną bibliotekę regionalną o charakterze również naukowym. I to się prawie udało, wprawdzie z nazwy nie była biblioteką centralną, ale zgromadziliśmy bardzo poważny księgozbiór naukowy, głównie regionalny. Nie obyło się naturalnie bez trudności, byłem atakowany przez część pracowników biblioteki. Oskarżano mnie, że realizuję jakieś własne hobby, bo po co bibliotece publicznej księgozbiór naukowy. Niektórzy przedstawiciele władz lokalnych również krzywo na to patrzyli, uważając z kolei, że realizuję jakieś wybujałe własne ambicje. Zawsze ktoś jest niezadowolony.
3. Rozwiązywanie tragicznych nieraz spraw lokalowych. Problem wydaje się do dziś aktualny i znany. Dlatego nie będę szerzej o nim pisał. Biblioteki zawsze miały, mają i mieć będą, dzisiaj zapewne inne, swoje zmartwienia. Obserwując z boku, bez zaangażowania - dlatego widzi się wyraźniej i bardziej obiektywnie - dzisiejsze problemy bibliotek, życzę im, aby znalazły swoje nowe miejsce w społeczeństwie i nadal mu służyły. Problem jest bardzo gorący.
40