Tekst: Ewa Łuczak
Kto z nas nie czeka na wiosnę? Drzewa zielenię się pąkami, pojawiają się pierwsze kolorowe kwiaty, mrozy i śnieg odchodzą w zapomnienie. Symbolicznie żegnamy zimę i witamy wiosnę 21 marca. Wtedy też palimy i topimy marzannę. Zwyczaj ten znany jest nie tylko w Polsce, ale również w Czechach i na Słowacji, a nawet na Ukrainie. Czym zawiniła marzanna, że tak okrutnie ją traktujemy?
Historycy nie są zgodni co do pochodzenia tego obrzędu. Marzannę wspominał już Jan Długosz, który w swoich dziełach utożsamiał ją z polską boginią, a sam zwyczaj wiązał z przyjęciem przez Polskę chrześcijaństwa. Inni badacze historii głoszą tezę, że topienie kukły miało odpędzać zarazę, która została przyniesiona do Polski z zachodniej Europy w czasach średniowiecza.
Słowiańska Marzanna to według niektórych naukowców bogini zaświatów, władczyni krainy umarłych, bogini starości, zagłady i zapomnienia, a także wegetacji i urodzaju. Porównywana jest do greckiej Hekate (bogini czarów), ale i do rzymskiej Cerery (bogini wegetacji i urodzajów) oraz polskiej Dziewanny, uznawanej za odpowiedniczkę izym-skiej Diany, bogini łowów, przyrody i płodności.
Na Ukrainie i Białorusi Marzannę utożsamiano z dwupłciową, mającą dwie twarze Kostromą -Kostrubonką, często przedstawianą pod postacią mężczyzny ubranego w strój kobiecy.
Słowianie wierzyli, Ze symboliczne zabicie Panny Śmierci pomoże jej wrócić do krainy ciemności. Dzięki temu na Zemię powróci Zycie - przeminą wszystkie oznaki zimy i pojawi się wiosenny porządek.
Chrześcijaństwo próbowało zakazać tego starosłowiańskiego zwyczaju. W1420 roku Synod Poznański wystosował apel do księży: „Nie dozwalajcie, aby w niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakiejś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią".
Z kolei na przełomie XVII i XVIII wieku próbowano marzannę zastąpić kukłą Judasza, zrzucaną z wieży kościelnej. Bez skutku. Tradycja okazała się silniejsza. Obrzęd topienia marzanny przez wieki odbywał się w Polsce w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, którą nazywano „białą", „czarną" lub „śmiertną". Kukłę wieszano na kiju, ścinano jej głowę, rozrywano marzannę na strzępy, a następnie palono i topiono. Jeśli podczas tego wydarzenia ktoś z uczestników upadł lub się potknął, odczytywano to jako zly zwiastun.
W różnych miejscach Polski marzannę różnie nazywano - była to Mora lub Morana, Marenka, Śmiertka czy Śmiercicha. Jednak niezależnie od imienia, kukła uosabiała wszystkie nieszczęścia, nie tylko zimę i choroby. Wierzono, że w tej słomianej lalce tkwiło wszystko, co zle.
Współcześnie magiczny charakterobrzędu nie wzbudza powszechnej aprobaty. W ostatnich latach, za rządów ministra edukacji Romana Giertycha, pojawił się nawet wniosek o wprowadzenie zakazu topienia marzanny przez uczniów. I znów - wniosek przepadł, a zwyczaj pozostał.
Kukłę tradycyjnie wykonywano ze słomy, owijano płótnem, zdobiono wstążkami i koralami. Jej twarz była wyraźnie zarysowana, a włosy imitował len. Na głowę wkładano jej często koronę cierniową z gałęzi głogu, tarniny czy dzikiej róży, co miało uniemożliwić powrót Panny Śmierci z zaświatów oraz zabezpieczyć ziemię i jej mieszkańców przed demonami.
Marzanna bywa upodabniana do młodą panny w wianku, ale też do „starą baby". Tradycja nakazywała, aby dziecięcy orszak z marzanną i zielonymi gałązkami obszedł wszystkie domy we wsi. Po drodze kukłę podtapiano w każdej napotkanej wodzie. Podczas tej wędrówki wyśmiewano śmierć i dolegliwości, których pizysparza zima, a także przywoływano wiosnę. Pochodowi towarzyszyły dźwięki grzechotek, gęśli, dud, piszczałek,
bębnów i trzaskanie z bieży, co miało płoszyć złe
Wieczorem kukłę przejmowała młodzież. W świetle pochodni wyprowadzano marzannę ze wsi, podpalano ją i wrzucano do wody. Z jej topieniem związane są różne przesądy: nie wolno dotknąć pływającej w wodzie kukły, bo grozi to uschnięciem ręki, obejrzenie się za siebie w drodze powrotną może spowodować chorobę, a potknięcie i upadek - śmierć w ciągu najbliższego roku.
W niektórych regionach oprócz chodzenia z marzanną chodzi się też z gaikiem. Obrzęd ten polega na obnoszeniu po domach gałęzi sosnową lub całej choinki, ozdobionej wstążkami, własnoręcznie wykonanymi ozdobami, skorupkami jajek czy kwiatami. W niektórych odmianach tego obrzędu do gałęzi przywiązuje się lalkę. Z gaikiem chodzą przeważnie dziewczęta, które w odwiedzanych domach składają życzenia, śpiewają i tańczą. Według przekazów gaikowi dawniej towarzyszyło również zbieranie datków. Współcześnie obrzęd często przybiera formę „przyprowadzenia" do wsi ozdobionego gaiku po utopieniu marzanny. Źródła podają, że obrzęd złożony z dwóch części (zniszczenia kukły, a następnie powrotu z gaikiem) kultywowany był na Opolszczyźnie, w zachodniej części Krakowskiego, Podhala, na Słowacji, w Morawach, w Czechach, na Łuźycach, w południowych Niemczech. Nie wiadomo, od kiedy na Śląsku utrzymuje się i rozwija tradycję topienia marzanny i chodzenia z gaikiem. Tępiona przez Kościół jako zwyczaj pogański, zdołała przetrwać na Śląsku nawet wówczas, gdy prawie zanikła w innych rejonach Polski.
Współcześnie obrzęd zatracił swój sakralny charakter i stanowi rodzaj zabawy, celebracji początku wiosny. Podtrzymują go dzieci, głównie przedszkolaki i uczniowie młodszych klas szkolnych. I choć ze względów bezpieczeństwa oraz z troski o środowisko naturalne zwyczaj ten uległ znaczącym zmianom, to jednak najważniejsze, że przetrwał.
10