12
W tej chwili na pewno nie, ale powinniśmy do tego celu dążyć. Przykładów nieprawdopodobnie szybkiego rozwoju cywilizacyjnego dostarczają w ostatnich latach m.in. Finlandia i Irlandia. Wiąże się to oczywiście z odpowiednimi nakładami na naukę. Zależność między nimi a stopniem rozwoju w różnych dziedzinach życia jest bezdyskusyjna. Ale mierzy się ją w dziesięcioleciach, a nie w latach, i to dla polityków jest już nie do przełknięcia. Nakłady na naukę muszą iść w parze z odpowiednimi nakładami na edukację wyższą. To truizm, trzeba go jednak jeszcze ciągle powtarzać.
Czy w tej sytuacji jesteśmy bliżsi kolejnych nowelizacji dopiero co poprawionej ustawy, czy też środowisko akademickie powinno pracować nad zupełnie nową podstawą prawną?
— Pełna nowa ustawa nieprędko się narodzi, w związku z tym niezbędne są chyba kolejne nowelizacje. Ale z drugiej strony stałe poprawianie ustaw jest złym rozwiązaniem. Prawo trzeba zmieniać, ale nie można go zmieniać bezustannie. Ludzie muszą działać w pewnych ramach, do których mają zaufanie jako do czegoś stabilnego. Nerwowe reagowanie na niedostatki ustawy poprzez jej gorączkowe poprawianie to fatalna metoda.
Mamy do czynienia z podziałem rynku akredytacyjnego w Polsce. Z jednej strony działa PKA, z drugiej — komisje akredytacyjne powoływane przez komisje rektorów. Czy wielość komisji przekształci się w jakość akredytacji?
— PKA jest urzędem państwowym, który ma sprawdzać poziom kształcenia i oceniać, czy są spełnione podstawowe standardy pozwalające na prowadzenie kształcenia na danym kierunku lub specjalności. Natomiast komisje środowiskowe przyznają „znak jakości”, jeśli spełnione są dość ostre wymogi stawiane jednostkom ubiegającym się o akredytację.
Ocena PKA jest obowiązkowa, a komisji środowiskowych dobrowolna. Jeśli jakaś jednostka nie uzyska znaku jakości, to nie ma żadnych konsekwencji administracyjnych, natomiast w przypadku oceny PKA konsekwencje są oczywiste. Nie ma tu żadnego konfliktu ani sprzeczności; wręcz przeciwnie, mamy pole dla współpracy i uzupełniania się.
A czy takie czyste relacje pozostaną, kiedy KRASP otrzyma umocowanie prawne?
— Problemy pojawiłyby się wówczas, gdyby KRASP chciała w jakiś sposób doprowadzić do tego, by poddawanie się akredytacji prowadzonej przez komisje utworzone przy poszczególnych konferencjach rektorów było obowiązkowe. Mielibyśmy wtedy dwie różne sformalizowane drogi i trzeba by to jakoś ustawowo rozstrzygnąć, ale ja nie widzę tu niebezpieczeństwa żadnej kolizji. Zresztą ostatnio sprawę tę wyjaśniano na spotkaniu Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych z przedstawicielem PKA. Nie widzę tu pola do konfliktu, wręcz przeciwnie — do współpracy.
Czy podziela Pan pogląd prof Andrzeja Jamiołkowskiego, że po zrealizowaniu oceny całego systemu szkolnictwa wyższego w Polsce ocena ta powinna stać się postawą przydziału środków p ublicznych ?
— Ogólnie rzecz ujmując — tak. Ale, posługując się nadużywanym już chyba powiedzeniem, które jednak tu dość dobrze oddaje sytuację: diabeł oczywiście tkwi w szczegółach.
Trwają prace nad utworzeniem Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego i Europejskiego Obszaru Badań Naukowych. W jakim zakresie Polska w nich uczestniczy?
— Udział w nich brali przedstawiciele resortu edukacji oraz KRASP, a także przedstawiciele RG. Nie na wszystkich płaszczyznach
Dokończenie na stronie 135