Jiry Damborsky
niczę się zatem tylko do paru przykładowych stwierdzeń z dziedziny stylu językowej grzeczności, odznaczającej się szczególną swoistością: w zwracaniu się do partnera rozmowy, w znaczeniu różnych środków odpowiadających czeskiemu mówieniu per „ty” i „wy", w stosowaniu konwencjonalnych zwrotów towarzyskich, w używaniu tytularnych i honoryfikatywnych określeń, a także w wyborze książkowych i obiegowych (potocznych) wyrazów adresatywnych specyficznych dla polszczyzny. Tak samo przy uniwersalnych podobieństwach język anegdot, reklam różni się w użyciu specyficznych środków, różnice są w językowych zachowaniach ludzi. Inny jest sposób argumentacji, zachęcanie i pozyskiwanie partnera do rozmowy. Osobliwości istnieją w języku naukowym, w tekstach i materiałach dotyczących nauczania, w formułowaniu tekstów prawniczych, ogłoszeń, przepisów. Do transferu tego wszystkiego do własnego języka nie wystarcza wyłącznie dobra znajomość polszczyzny. Ważne jest zrozumienie istoty polskich osobliwości, źródeł inności uwarunkowanych polską kulturą narodową i historią. Subtelne, niemniej jednak ważkie osobliwości występują w wielu odmianach polszczyzny, różnych terytorialnie i społecznic. To samo dotyczy szyku wyrazów, fonologii oraz zjawisk prozodycznych. Z pola widzenia nie można wyłączyć zjawisk, gdzie norma waha się, słowem wszystkiego, co na swój sposób kształtuje otaczający świat, modeluje jego widzenie i postrzeganie.
Może jednak mimo wszystko podam odrobinę konkretu. Kiedy wprowadzałem swoich czeskich studentów w dotąd przez nich jeszcze niezbyt głęboko zbadane arkana polszczyzny, użyłem niezbyt trafnego określenia, że polszczyzna jest językiem kapryśnym. Podkreślam, że to nic ma wiele wspólnego z charakterem Polaków, choć może niektórzy gotowi są tak sądzić.
Zanim wytłumaczę, co przez określenie „kapryśny język” rozumiem, poczynić powinienem małą dygresję w stronę czeszczy-zny. Po klęsce czeskich stanów w bitwie pod Białą Górą w 1620 r. nastąpiła wraz z utratą państwa dezintegracja języka, niezdolnego z powodu braku czeskiej elity intelektualnej opierać się skutecznie hegemonii niemczyzny. Na początku wieku XIX w okresie Odrodzenia Narodowego jego twórcy zdali sobie sprawę, że trzeba budować świadomość narodową wraz z odnawianiem języka. Czołowa postać tego okresu, Józef Dobrovsky (1753-1829), poświęcając sie studiowaniu historii oraz stanu współczesnego języka czeskiego z jego rozchwianiem i przesadnym nienaukowym słownym nowotwórstwem, oparł swoją gramatykę czeszczyzny (znamienne, ze napisaną po niemiecku Ausfurliches Lehrgebaude der bómischen Sprache - 1809) na tradycjach czeszczyzny post-białogórskiej okresu tzw. veleslavinskiego w drugiej połowie wieku XVII, a ściślej mówiąc na niedoścignionym języku tłumaczenia Biblii tzw. Kralickiej z lat 1579-1593.1 właśnie z tego języka wychodził przy układaniu opisu czeszczyzny, nadając pewne reguły jej strukturze. Dwóchsetletnia przerwa, w czeskiej tradycji oznaczana jako „dyskontynuita” w naturalnym rozwoju języka, spowodowała, że czeszczyzna Dobrovskiego nosiła archaiczny, jakby sztuczny, w konsekwencji sztywny charakter. Przejawiało się to w zbyt rygorystycznym unormowaniu języka, co skrótowo
— może znów niezbyt trafnie - określiłem jako matrycowość., czyli blokowe, paradygmatyczne układy według jednego wzoru. Nawiasem mówiąc, sztywny układ ułatwia obcokrajowcowi naukę języka. Jak się to ma do „kapryśności” w języku polskim? W nim można wprawdzie spotkać też matrycowość, ale jednocześnie struktury tego samego typu niematrycowe, nieoczekiwane. Polakowi uczącemu się języka czeskiego wystarczy podać regułę np. że nomirn loci (nazwy miejsca) tworzy się za pomocą określonych sufiksów, taką informację dostaje również Czech uczący się języka polskiego, jednakże w tym języku istnieje produktywne sło-wotwórstwo analityczne w zakresie nazw miejsca, nie może więc polegać na własnym generowaniu danego typu, nie może go „zgadywać" ze względu na jego dowolność, nie można posługiwać się matrycowym modelem.
Mamy więc w obu językach przykłady identycznego sufiksal-nego słowotwórstwa: mUkdrna, cihelna, smetnlk, ohnisko itd., ale już w wielu innych nazwach brak takiego paralel izmu: reditelna
- gabinet dyrektora, sboroma - pokój nauczycielski, sporitelna - kasa oszczędności, obrazarna — galeria obrazów, bojiśte — pole bitwy, herna — sala gier, mućirna — sala tortur... również w typach metaforycznych powstałych na wzór nazwy miejsca: oychodisko — punkt uyjścia, hledisko—punkt widzenia.
Napisałem wiele artykułów na temat różnic i podobieństw obu języków, starając się swoje obserwacje poczynić przez pryzmat własnego języka. Nie jest to na pewno dużo, ale też chyba nie mało, co wykonałem dla poznania polszczyzny. I na sam już koniec pozwolę sobie przytoczyć wycinek z oceny mojej pracy naukowej na niwie polonistycznej pióra mego serdecznego przyjaciela profesora Janusza Siatkowskiego, wybitnego uczonego, bohemisty i slawisty. zamieszczonej w księdze na moje siedem-dziesięciopięciolecie: „Dla wielu zagadnień konfrontacyjnych poruszanych w studiach Damborsky ego brak było wcześniejszych opracowań szczegółowych, dlatego też jego ujęcia mają często charakter pionierski".
Czy może być większa satysfakcja dla polonisty zagranicznego przesiąkniętego na wskroś polskością?
Autor jest profesorem, kierownikiem Zakładu Polonisiyki w Katedrze Slawistyki Uniwersytetu Ostrawskiego. Specjalizuje się w językoznawstwie ogólnym i słowiańskim oraz w lingwistyce porównawczej. Odznaczony medalem „Zasłużony dla Kultury Polskiej", Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej i Medalem Komisji Edukacji Narodowej za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania.