20
To jest początek tej skomplikowanej rozmowy o naszej własnej tożsamości. Co do nas przynależy, aego jesteśmy spadkobiercami, z czego powinniśmy się rozliczyć I w tym sensie jest to projekt długofalowy, którego istotą jest powrót do historii: popatrzę na niq jeszcze raz i powiem sobie, że z tych źródeł cywilizacyjnych i kulturowych, których jesteśmy spadkobiercami, wśród całego repertuaru zachowań, które miały miejsce wśród ludzi, którzy są naszymi współbraćmi w tym sensie, że zostali wychowani jakby w tym samym kręgu przekazu, jest repertuar zachowań, których nie da się całkowicie pogodzić z obecną mityczną reprezentacją wyobrażeń o nas samych
i-t-g-
— Kwestia Jedwabnego jest niezwykła, bo to jest trochę tak jakbyśmy podczas naszej rozmowy nie zauważali, że na stole leżą zwłoki niemowlęcia, a my tu sobie dyskutujemy i nie widzimy tego przez 50 lat. A przecież to jest wydarzenie istotne w historii okupacji! Przekonamy się o tym w następnych latach. W jego świetle ta historia będzie inna.
Z.B.: Do tego dochodzą jeszcze sprawy związane z naszym stosunkiem do Ukraińców, do Niemców powojennych — czy w pewnym momencie nie nastąpi zmęczenie samobi-czowaniem?
B.G.: Przepraszam, ale nie zauważyłem, aby to samobiczowanie było powszechne. Swoją drogą, ciekaw jestem, czy chęć przeorania zbiorowej świadomości była tym, co mobilizowało Pana do pracy nad „Sąsiadami”?
— Niewątpliwie, zdaję sobie sprawę, że w jakimś sensie powielałem historiografię okupacji wr sposób, który był przyjętym kanonem, w którym oddzielało się tematykę żydowską, pozostawiając ją specjalistom.
W ten sposób napisałem dwie książki o doświadczeniach społeczeństwa pod okupacją niemiecką i pod okupacją sowiecką.
B.G.: Pamiętam, że taki bardzo ograniczony zasięg miał kiedyś 9,Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego
— Tak, istnieje historiografia i historia polskich Żydów, ale zwłaszcza w odniesieniu do okresu okupacji jest to wyodrębnione i przeznaczone dla specjalistów. To jakieś totalne nieporozumienie. Czy historia zniknięcia ogromnej części ludności Polski z powierzchni ziemi może być czymś innym niż centralnym problemem naszych dziejów? Te losy i doświadczenia są splecione i całkowicie nie do zapomnienia. Proces eksterminacji Żydów, by użyć tego okropnego słowa, to był proces, któiy nie dokonywał się tylko w komorach gazowych, z dala od widoku kogokolwiek. Miał miejsce w samym środku miast i miasteczek. To jest zdarzenie, które trwa. Owszem wywieziono ludzi do Treblinki, do Bełżca... ale trzeba pamiętać, jak to wyglądało. Getta były przecież często otwarte, nie wszystkie były otoczone murem. Nie wiem, czy panowie mieli w ręku pamiętniki Zygmunta Klukowskiego, lekarza ze Szczebrzeszyna na Zamojszczyźnie. Opisuje on wydarzenia w tym zwykłym, podobnym do innych miasteczku. Cała miejscowa ludność widzi co się dzieje. Widzi, wie i rejestruje, a trwa to tygodniami. Więcej Żydów zamordowano w Szczebrzeszynie w czasie akcji ładowania ich do pociągów jadących do Bełżca, niż ostatecznie przetransportowano do obozów. Jeżeli w środku miast polskich mordowano w sposób straszliwy naszych sąsiadów, to jak to może nie być niesłychanie głęboko odciśniętym piętnem i pamięcią dla wszystkich, którzy w jakiś sposób byli tego świadkami? To tak jakbyśmy sobie