młodzieży akademickiej, jak i grona swych koleżanek i kolegów. Był człowiekiem niezwykle skromnym, miłym i sympatycznym. Zawsze skupiony, rzeczowy, stanowczy i konkretny, w pełni świadom tego, co podejmował, a przy tym prawy i szlachetny.
Jego zainteresowania nie ograniczały się jednak tylko do pracy pedagogicznej (dydaktyki, nadzoru i administracji), służby ludziom i pracy naukowej. Miał jeszcze dwie inne „wielkie swoje miłości” — swe wielkie pasje życiowe, które przedkładał nade wszystko — miłość do gór i przyrody oraz fotografowanie.
Góry odkrył i poznał stosunkowo późno, bo dopiero wtedy, gdy zaczął studiować. Zakochał się w nich od pierwszego wejrzenia. Chodził po nich często samotnie kontemplując i podziwiając ich urok i piękno. Niekiedy można było go spotkać na szlakach wędrówek w gronie najbliższej rodziny lub przyjaciół. „Zarażał” ich swoim umiłowaniem Tatr, Gorców i Bieszczadów. Należał do Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. W czasie okupacji, mieszkając z dala od gór, napisał jeden z wielce wymownych swych wierszy, który zaczynał się słowami: „Kraino Tatrzańska, radosny Ogrodzie Boży...”, a kończył się „...O Kraino Tatrzańska utęskniona”. W innym z wierszy, równie pięknym, napisanym w 1944 roku, wyraża swą tęsknotę za Tatrami urzekającymi swym pięknem stromych, surowych i niedostępnych turni, jak również zielonych, choć ubogich hal oraz bogato rzeźbionych i cudownie usytuowanych półek skalnych:
Tatry moje dalekie, dziedzino swobody!
Kiedyż was witać będę, sercem dotąd młodym
By móc szczycić się pięknem waszych ścian i hal?
Lubił też wieczorami, po trudach wielogodzinnej wędrówki usiąść, by w skupieniu i zadumie podziwiać wieczorne niebo. Patrzeć w nie i odszukiwać coraz to nowe konstelacje gwiezdne. Był szczęśliwy, gdy po zachodzie słońca otoczony swoimi dziećmi, a potem wnukami mógł pokazywać im uroki pogodnej zapadającej nocy i zapoznawać ich z nazwami i usytuowaniem wyróżniających się zbiorów migocących gwiazd.
Umiłowanie dzieci i przyrody, a w szczególności gór, łączyło się z drugą jego życiową pasją. Stanowiło ją fotografowanie. W swym życiu wykonał setki, a może tysiące przeróżnych zdjęć. Często okiem znawcy-artysty, w sobie tylko wiadomy i właściwy sposób, potrafił obserwować otoczenie, szukając godnego utrwalenia, obiektu. Patrzył bowiem na świat pod kątem ciekawego ujęcia fotograficznego, wydobywając —jak mało kto — jego urzekające piękno, plastyczność i różnorodność kształtów oraz paletę niepowtarzalnych barw. To światło, które podkreślało kontury rozłożystego lub strzelistego drzewa, subtelnego, misternego kwiatka, stromo opadających zboczy gór, roześmianej lub zapłakanej buźki dziecięcej, perlistej kropli rosy zastygłej na liściach trawy czy mieniących się w słońcu owadów, umiał zauważać i wydobywać po to, aby z sobie właściwym artyzmem i pietyzmem utrwalić na kliszy, zatrzymując w ten sposób ich świeżość, aktualność, niepowtarzalność i w jego rozumieniu, nieprzemijający czas. W realizacji swych życiowych pasji i zainteresowań przydatny okazał się mu dyplom mistrza-fotografa zdobyty w czasie okupacji, kiedy to zarabiał na życie jako wędrowny fotograf, oddając się jednocześnie służbie nauczycielskiej. Później też dzięki swej profesji i doświadczeniu, już jako asystent i znawca sztuki filmowej, która również
Fot. Władysław J. Dyner