w baraku w Krośnie. W listopadzie 1944 pojechał do Lublina, do Departamentu Lotnictwa Cywilnego Resortu Komunikacji, by resortowi zakomunikować
0 przechowaniu czterech szybowców CW IN. Do domu wracał z przedstawicielem departamentu, inżynierem Tadeuszem Sołtykiem, późniejszym słynnym konstruktorem, m.in. Biesa
1 Iskry. Kiedy przyjechali do Krosna, okazało się, że barak z szybowcami, którego nie tknęli przez całą okupację Niemcy, splądrowali żołnierze sowieccy. Potrzebne im było poszycie z dwóch szybowców na... kołnierzyki do mundurów. Dwa ocalałe szybowce inżynier Sołtyk zabrał do Rzeszowa, do magazynów poczty, aby nie skusiły następnych ..bojców” Na podobnych szybowcach Wrona i Żaba, konstrukcji Wacława Czerwińskiego, szkolili się i latali szybownicy Gór Słonnych w Bezmie-chowej. Wanda Modlibowska na tym szybowisku, w maju 1937 roku, pobiła rekord świata, ale na szybowcu już wyczynowym - dodaje.
W dniach 13 - 14 maja 1937 roku Wanda Modlibowska ustanowiła na szybowcu Komar, o numerze SP-422, międzynarodowy kobiecy rekord długotrwałości lotu, który trwał 24 h 14 min. Ten rekord został pobity dopiero w 1948 roku.
- No i Janusz Żurakowski przyjechał polatać w Bezmiechowej w listopadzie 1938 roku - dodaje reportażysta. - Często musiał czekać w kolejce. Było wielu chętnych. Jednego dnia wystartował dopiero o 8 wieczór. Było już zupełnie ciemno. Nie zauważył, że zbliża się do lasu. Walnął w drzewo i rozbił sobie czaszkę na długości 8 centymetrów. Nie wie jak z tego drzewa zszedł i nie wie jak trafił w nocy na górę do Akademii Szybowcowej, gdzie mieszkał.
Znajomy Żurakowskiego, z którym latał w Anglii w jednym dywizjonie, pik Tadeusz Góra - polski szybownik 1 Pilot wojskowy - 18 maja 1938 roku wykonał na szybowcu PWS-101 rekordowy przelot długości 577,8 km z Bezdechowej do Solecznik, niedaleko ^'Ina. Za ten wyczyn, jako pierwszy szybownik na świecie, został nagrodzony przez międzynarodową Federa-cj? Lotniczą w Paryżu (FAI) Medalem Lilienthala.
“ Z Bezmiechową związany jest rów-n,eż Kazimierz Szrajer, który w roku 1944 na samolocie Dakota wywiózł z Polski elementy rakiety V 2 - dodaje Kusiba. - Na pokładzie tego samolotu wiózł z Polski Jana Nowaka-Jeziorańskiego, słynnego „kuriera z Warszawy”, który wracał do Londynu po wykonaniu skoku do Polski. Po latach spotkali się w Toronto. Jeden patrzy na drugiego i pyta: „A to pan?” Nie poznali się, bo oni lecieli w maskach. Kazimierz Szrajer do dzisiaj mieszka 500 kroków od domostwa Żurakowskiego, nad jeziorem Kamaniskeg. Losy ich tak się połączyły, że znaleźli się razem na tych Kaszubach. Najpierw mieli dwa cottage obok siebie nad jeziorem Wadsworth, a kiedy Żurakowski wybudował Kartuzy Lodge zachęcił Szrajera do kupienia gruntu - dodaje.
- Z tą książką wiąże się niezwykła dla mnie, wręcz magiczna historia - kontynuuje opowieść Kusiba. - 19 maja 2003 roku (Victoria Day, urodziny królowej Wiktorii, święto państwowe obchodzone w ostatni poniedziałek przed 25 maja) przyjechałem na długi weekend do Żurakowskich.
Tego słonecznego dnia reporter wypił poranną kawę i wybrał się na spacer Arrow Drive.
- Na końcu drogi spostrzegłem człowieka. To był pan Janusz - wspomina.
- Podszedłem do niego i spytałem: „Czy mogę zrobić kilka zdjęć na łące?” Pan Janusz się zgodził.
Rozmawiali o późnej wiośnie i niezdrowej żywności (fast food).
- Na łące zrobiłem kilkanaście zdjęć
- mówi Kusiba. - Po powrocie do domu spostrzegłem, że zdjęcia, która zrobiłem na łące i te, które zamieściłem w książce „Nie tylko o lataniu” zaczynają się składać w jakąś całość. Ten kapelusz i ta twarz teraz i kiedyś, łąka Kartuzy Lodge i ta łąka w Anglii...
Uśmiechnę się, kiedy przyjrzę się czarno-białej fotografii z 1948 roku. Na angielskiej łące zadumany mężczyzna o lekko przymrużonych oczach. Na głowie kapelusz. Trzydziestoczteroletni mężczyzna obwiązany swetrami. Na lewej dłoni zegarek, a w prawej fajka. Podpis: „Tak powinien wyglądać sędzia krykieta: fajka i kapelusz dla dodania powagi, przyodziany w swetry zawodników - czyli nasze rozrywki w wolnych chwilach w Gloster.”
Pożółkła fotografia z pięćdziesiątego trzeciego roku. Bal Stowarzyszenia Lotników w Hamilton.
Uśmiechnięta Hanka, żona Janusza Żurakowskiego, w sukni w kwiaty. Włosy upięte, odsłaniające wysokie czoło. Janusz w smokingu. Dłonie kochanków splecione w tańcu. Poniżej zdjęcie z 19 maja 2003 roku: Kartuzy Lodge. Starsza kobieta - w dużych okularach i bluzce z kołnierzem w drobne kwiaty - delikatnie się uśmiecha. To Anna Żurakowska. Jej lekko pomarszczona dłoń ujmuje dłoń męża. Janusz Żurakowski w jasnej koszuli. W tle kaszubska przyroda.
- Nawet sposób, w jaki trzymają się za ręce jest bardzo podobny - mówi o fotografiach Marek Kusiba.
- Widać, że byli sobie bardzo bliscy
- dodaję.
- Oni byli bardzo zgodnym małżeństwem. Mieli dramatyczne losy. Kiedy rozstali się w sierpniu 1939 roku, on jej wysłał taką kartkę, że nie może przyjechać na spotkanie...
- „Bo wszystkiemu winien Hitler...”
- uśmiecham się.
- Ona dopiero po trzech próbach dotarła do Paryża, gdzie 13 maja 1948 roku wzięli ślub. Dlaczego 13? Był to wolny termin, bo nikt nie chciał brać ślubu trzynastego. Ksiądz nie chciał dać im ślubu, gdyż nie mogli znaleźć świadka.
Janusz Żurakowski wspominał: „Wybierając się do Paryża z matrymonialnymi zamiarami poprosiłem mego dawnego dowódcę, pułkownika Bajana, o jakieś potwierdzenie mego „bezżennego” stanu i otrzymałem kartkę następującej treści: „O ile mi wiadomo, major Janusz Żurakowski jest kawalerem”. Dla księdza Ga-łęzowskiego, proboszcza parafii polskiej w Paryżu taki „dokument" nie wydał się wystarczający. Dopiero przysięga sprowadzonej pośpiesznie kuzynki Manusi Boczkowskiej poskutkowała i ksiądz Ga-łęzowski zgodził się udzielić nam ślubu.”
C | Ostatnie zdjęcie: niewysoki, szczup-
** Iły mężczyzna w białym kapeluszu odchodzi alejką.
To ostatni spacer Janusza Żurakowskiego po swojej posiadłości Kartuzy Lodge. Na łąkę już nie wróci.
- Bardzo kochał ogródki - wspomina Kusiba. - Na lotniskach, gdzie stacjonowały dywizjony w Anglii, zakładał ogródki. Potem to robił w Kartuzy Lodge nad jeziorem Kamaniskeg. On nazywał je Kamienistym, ale Kamaniskeg jest nazwą indiańską.
„From Avro Arrow to Arrow Drive”
- pisze Kusiba.
Wiadomości Uniwersyteckie: grudzień 2007