156 KRONIKA
chowe i literaturę piękną w niezwykle trafnym doborze tak co do jakości jak i ilości.
Halina Urbańska była z urodzenia Torunjanką — nie danym jej było jednak dokonać tu tak dla społeczeństwa zasłużonego życia. Ewakuowana wraz z D. O. K. we wrześniu 1939 r. znalazła się w Warszawie, gdzie przeszła bardzo ciężkie warunki jako pracownica fabryczna. Skutkiem tego zapadła ciężko na zdrowiu — umarła 16 września 1942 i*.
MARIA Z GRZYMAŁÓW DZIERŻANOWSKICH MODZE-l.EWSKA-WRÓBLEWSKA urodziła się w Radoszycach woj. kieleckim w czasie trwającego tam jeszcze powstania, w płonącym domu. Ten płonący przy urodzeniu dom był symbolem jej późniejszego życia — stale w niebezpieczeństwie, stale w walce o wielki dom — Polskę!
Rok 1905 zastał ją wraz z trojgiem dzieci w szeregach P. P. S. w Warszawie, Lubelskim, Radomskim. Sama jest ostoją, dom jej miejscem schadzek, wydawania dokumentów, jedną z najczynniejszych komórek P. P. S. na przedmieściach Lublina. Rok ten kończy się pogromem całej rodziny. Więzieni i tropieni w kraju zostają skazani na zsyłkę, jeden z synów ginie w Samarze. Sama Maria przez dwa lata tłucze się po więzieniach w Lublinie i Łomży, by w r. 1908 pójść śla-• dami swych dzieci na Syberię, gdzie spotyka się cala rodzina. Zaczyna się mrówcza praca nad zojgnizowaniem i duchowym odrodzeniem rozsianych po siołach zesłańców i przymusowych emigrantów polskich. Tak trwa lat 13, by w r. 1921 wrócić do Polski sama z. małym wnuczkiem. Córka niezmordowana «towarzyszka Genia» zginęła w Syberii.
Czynna natura Marii nie pozwoliła jej na odpoczynek. Mimo steranego zdrowia i podeszłego wieku w krótkim czasie, bo już w r. 1923 staje do pracy społecznej. Z początku prowadzi kursy dokształcające dla żołnierzy, a potem obejmuje placówkę w Bibliotece Wojskowej. Ma nareszcie ten dom, który mimo iż płonął przez całe jej życie, nie spłonął jednak — pracuje dla Polski, dla Polski nie tej czy innej orientacji, dla Polski jako takiej, tej Polski, Polski wolnej, o którą wraz z swymi dziećmi walczyła w szeregach P. P. S.
Trudno sobie wyobrazić Bibliotekę T. W. W. bez tej gładko uczesanej. uśmiechniętej staruszki, której pierś zdobił Krzyż Niepodległości. Bliżsi znajomi zwali ją «babcią Wróblewską», gdyż miała dar zjednywania sobie ludzi i stawania się im bliską, stąd ten tytuł rodzinny. Interesowała się szczególnie młodzieżą. Nie tylko wydawała jej książki i kierowała przy tym umiejętnie i wychowawczo lekturą młodzieży, idąc zresztą zawsze po linii zainteresowań indywidualnych — ponadto przyzwyczajała do kulturalnego obchodzenia się z książka, wdrażała do umiłowania książki i wywierała dodatni wpływ na postępy w szkole. «Babcia» interesowała się tak serdecznie każdą