PISMO PO 19
Termometr Fahrenheita na Długim Targu mierzy temperaturę od minus 25 do 45 na plusie w skali Celsjusza, czyli od minus 10 do 110 stopni Fahrenheita Fot. Krzysztof Krzempek
Dawid Kubacki, doktorant PG, twórca zrekonstruowanego termomentru Fahrenheita
Były wybuchy, ogień i iskry, kostka Rubika i snująca się pod stopami mgła ciekłego azotu - dzieci piszczały, a i babciom, i paniom wychowawczyniom zdarzało się wydać okrzyk zachwytu. Gdańszczanie pod okiem studentów Politechniki Gdańskiej eksperymentowali 30 października na Długim Targu w Gdańsku. A to wszystko z okazji odsłonięcia kolumny meteorologicznej z termometrem Fahrenheita, który został zrekonstruowany przez Dawida Kubackiego, doktoranta Politechniki Gdańskiej.
Impreza rozpoczęła się w samo południe, przy łaskawości nieba, które na czas uroczystości przestało lać strugami wody. Stoiska politechniczne otoczyły dzieci, młodzież szkolna i niemała grupa doro-
- Najpierw pan zapalił taki sznureczek, potem szła po nim iskra, a na koniec był taki wysoki ogień, iskry i zrobiło się bardzo ciepło - relacjonował przebieg jednego z eksperymentów pięcioletni Kubuś, który przyszedł z babcią oglądać pokazy.
- Żebyś tylko w domu nie próbował takich sztuczek - babcia apelowała do rozsądku wnuka.
Beata Leniak, nauczycielka sztuki z Gimnazjum nr 9 w Gdańsku, która do ulicznego laboratorium przyprowadziła uczniów, sama nie mogła się oderwać od kalejdoskopu.
- Przepięknie się układa, jak mandala, cośjednak łączy fizykę i sztukę- zachwycała się, spoglądając przez oko lunetki. -W czasach, gdy pracownie w szkołach są najczęściej ubogie, takie żywe pokazy są bardzo potrzebne.
„Słyszałem i zapomniałem. Widziałem i zapamiętałem. Zrobiłem i zrozumiałem” - głosił cytat z Konfucjusza na koszulkach studentów Politechniki. I, jak twierdzi Beata Leniak, dużo w tym prawdy.
Wróćmy jednak do Fahrenheita. Dziś -choć skala skonstruowanego przez Daniela Gabriela Fahrenheita w XVIII wieku termometru wciąż stosowana jest w krajach anglosaskich - niewielu wie, że wielki fizyk, twórca pierwszych rzetelnych termometrów na świecie, urodził się w Gdańsku 24 maja 1686, a dzieciństwo spędził w domu przy ul. Ogarnej, w miejscu, gdzie dziś stoi kamienica z numerem 94/95.
- Musimy zrobić wszystko, żeby każdy Amerykanin i Brytyjczyk wiedział, że Fahrenheit to Gdańsk, a Gdańsk to Fahrenheit - mówił Paweł Adamowicz, prezydent miasta, podczas uroczystości odsłonięcia kolumny meteorologicznej, opowiadając licznie zebranym dzieciom, jak to za oceanem każdego ranka ludzie sprawdzają pogodę, mierząc temperaturę właśnie w skali Fahrenheita.
- Od dawna marzyliśmy o tym, aby zamontować taki termometr na Długim
Fot. Krzysztof Krzempek Targu - opowiada Romuald Nietupski, do niedawna dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku. - Dwa lata temu zaś rozpoczęliśmy starania o rekonstrukcję urządzenia. W czasach Fahrenheita kolumna z termometrem i barometrem stała tuż obok Fontanny Neptuna. Dowiedzieliśmy się tego od profesora Andrzeja Januszaj-tisa. Nie wiedzieliśmy natomiast, jak to zrobić i kto mógłby podjąć się tego trudnego zadania. Nie zachował się bowiem żaden termometr z tego czasu, nie mieliśmy także dostępu do dokumentacji technicznej ani nawet rysunków.
Znalazł się jednak śmiałek na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej Politechniki Gdańskiej. To Dawid Kubacki, doktorant, pomysłodawca i organizator imprezy.
- Cały problem polegał na tym, aby wyliczyć, jak duża powinna być bańka i kapilara, a także ile rtęci potrzeba, by termometr działał jak należy- tłumaczy młody inżynier. - Potem trzeba było znaleźć człowieka, który potrafi precyzyjnie wydmuchać odpowiednią bańkę, następnie wypełnić ją rtęcią, a na koniec wyskalo-wać urządzenie. Jeśli chodzi o wzór modelu z tego okresu, a konkretnie z roku 1752, jego fotografię znaleźliśmy w książce profesora Andrzeja Januszajtisa „Mr Fahrenheit, dżentelmen z Gdańska”. Wyznaczyłem teoretyczne parametry i zabraliśmy się do dzieła.
Szklaną bańkę o średnicy 4 cm do tego nietypowego termometru przygotował Ryszard Napiórkowski z Uniwersytetu Gdańskiego, mistrz wydmuchiwania szkieł laboratoryjnych.
- Uwielbiam takie wyzwania-wyznaje Napiórkowski, mistrz z 48-letnim doświadczeniem. - Robię przeważnie same prototypy, a wtedy próbuje się do skutku. Najpierw wydmuchałem naczynie według zlecenia pana Kubackiego. Następnie
Nr 9/2008