- Maareek! - zawołała przeciągając literki - Długo jeszcze? - westchnęła nie spuszczając z niego oczu. Brodecki tylko z uśmiechem pokręcił głową, grzebiąc pod maską samochodu
- Basia, minutę temu pytałaś o to samo! - spojrzał na jej zniecierpliwioną minę - Poza tym przyszłaś bez uprzedzenia, znowu! - zaznaczył - Gdybyś powiedziała, że wpadniesz zerwałbym się wcześniej, a tak? Czekaj! - zaśmiał się widząc jej krzywą minę
- Oj, no bo chciałam Ci zrobić niespodziankę! - odezwała się głosem małej dziewczynki - Skąd mogłam wiedzieć, że to tyle potrwa - mruknęła pod nosem zakładając nogę na nogę
- Spokojnie! - zachichotał - Właściwie mogę już iść! - zamknął maskę starego opla - To co panienka zaplanowała? - wyszczerzył się do niej wycierając ręce w jakąś szmatkę
- Ha! Tajemnica! - zerwała się na równe nogi i skradając mu szybkiego buziaka wybiegła na zewnątrz. Jakiś czas później trzymając się za ręce spacerowali brzegiem Wisły. Natknęli się na małe żółte kwiatki
- Stokrotki! - powiedział szybko i zerwał dwie roślinki. Baska doskonale wiedziała, że nie były to stokrotki. Chłopak zaczął zrywać z nich płatki powtarzając „kocha, nie kocha", aż dotarł do ostatniego - Kocha!
- No, no! Jak to zrobiłeś? - zapytała ze śmiechem
- Policzyłem je przedtem i wyrzuciłem płatek który mi nie pasował - rzucił beztrosko
- Ale to oszustwo! - odparła śmiesznie przekrzywiając głowę
- Kochanie, na wojnie i w miłości wszystko jest dozwolone - powiedział, obejmując ją w pasie i skradając słodkiego buziaka
- Podoba mi się... - wymruczała między kolejnym pocałunkiem - To kochanie...
- Będę Cię tak nazywał codziennie! - uśmiechnął się - A gdzie my w ogóle idziemy, co?
- Przygotowałam małą niespodziankę! - puściła mu oczko i uwalniając się z jego objęć pobiegła przed siebie, zostawiając zdezorientowanego chłopaka w tyle. Kiedy Marek w końcu ją znalazł, zobaczył przed sobą koc, na którym ułożone były różne smakołyki. Wszystko wyglądało nader apetycznie.
- Urządzimy sobie piknik, co Ty na to? - pociągnęła go z rękę by usiadł obok niej
- Jestem jak najbardziej za! Sama to wszystko przygotowałaś? - był nieźle zaskoczony
- Jeśli masz na myśli kwestie wizualną, to tak! Ale na tym moją rola się kończy! - zachichotała -Niestety moje zdolności kulinarne kończą się na zaparzeniu kawy i herbaty! - przyznała z rozżaleniem - Za resztę podziękuj pani Halince, naszej gosposi!
- Wygląda pysznie!
- A jeszcze lepiej smakuję, nie wiem jak Ty, ale ja umieram z głodu! - sięgnęła po kanapkę.
Zajadali się kolejnymi smakołykami, karmili nawzajem, skradali czułe pocałunki, nic nie było w stanie zakłócić ich szczęścia. Odkąd się poznali ich życie nabrało kolorów. Będąc razem tworzyli swój mały intymny świat, wolny od problemów, spięć i szarej rzeczywistości. Słońce prawię znikło za horyzontem, zrobiło się chłodno. Basia oparta plecami o Marka wpatrywała się w spokojnie płynącą rzekę.
- Zimno Ci? - zapytał czując jak drży i mocniej objął ją ramionami
- Nie - mruknęła rozmarzona
- Chyba powinniśmy wracać - szepnął jej do ucha delikatnie całując w nagie ramię wystające spod bluzki - Robi się późno!
- Musimy? - jęknęła - Nie chce wracać! Chce tu z Tobą zostać, już na zawsze! - zaśmiał się słysząc jej zabawny głosik
- Obiecuję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy - podniósł się i pomógł jej wstać - A teraz odprowadzę Cię grzecznie do domu
- Marek? - przystanęła
- No? - Brodecki odwrócił się w jej stronę
- Kocham Cię! - wypowiedziała bezgłośnie patrząc na niego z iskierkami w oczach
- Chodź! - uśmiechnął się szeroko i łapiąc za rękę pociągnął w wyznaczonym kierunku. Powrót do domu im się troszkę przedłużył, jakoś nie mogli się rozstać, więc wolnym krokiem snuli się po ulicach stolicy. Basia po czułym pożegnaniu ze swoim chłopakiem, w końcu przekroczyła progi mieszkania. Marzyła już tylko o wannie i łóżku, jednak przemykając holem natknęła się na ojca, który zauważył ją z salonu.
- Baśka! - zawołał odkładając na bok szklankę whisky - Gdzie byłaś? - dziewczyna tylko przewróciła oczami odwracając się w jego stronę
- Na spacerze! - stanęła w progu salonu z rękami na piersiach - Jeszcze coś, czy mogę już pójść do siebie? - dodała zniecierpliwiona
- Co to za chłopak? - ojciec lekko się uśmiechnął
- Jaki chłopak? - zamrugała oczami udając, że nie wie, o co mu chodzi
- Ten, który odprowadził Cię do domu - wyjaśnił
- Marek? To przyjaciel! - powiedziała pewnie