do dziś. Mimo postępu technicznego, redukującego wysiłek fizyczny, różnica między siedzącym za biurkiem programistą komputerowym a zakładającym rury wodociągowe nie tylko nie zmalała, ale w odczuciu ludzi jeszcze się powiększyła.
Organizacja życia miejskiego i potrzeby mieszkańców powołały do życia nie tylko piszących, ale również tych, którzy uczyli pisać i czytać. Tak powstały szkoły i pojawili się nauczyciele. Z czasem powstawały grupy społeczne konstytuujące systemy administracyjne, urzędnicze, wojskowe, kościelne, skupione wokół dworu książęcego, królewskiego, samorządu miejskiego, wreszcie państwowego. Główne szczeble drabiny społecznej zajmowali ludzie piśmienni, dolne nieumiejący czytać i pisać. Osobną grupę stanowi-li twórcy: uczeni, pisarze, poeci, kopiści, drukarze, księgarze. Grupa ta była zróżnicowana majątkowo. Ale również w starożytnej Grecji - jak w Rzymie filozofii, malarstwa, muzyki i poezji nie uprawiali biedacy, chyba że wspomagał ich bogaty mecenas.
Ale okres zaborów, zwłaszcza po zrywach powstańczych w latach 1830, 1846, 1848 pozostawił głębokie ślady w mentalności Polaków. Zaborcy, głównie carat rosyjski niezależnie od polityki represyjnej (więzienie, wywózki na Sybir) i rusyfikacyjnej, która od czasu do czasu stawała się łagodniejsza, w jednym byli konsekwentni: nie dopuszczali do samoorganizacji społecznej na polu oświatowym, naukowym, kulturalnym. Książka Jerzego Jedlickiego1 doskonale ilustruje trwające ponad połowę XIX wieku zmagania społeczeństwa polskiego z administracją rosyjską o tworzenie szkół wyższych, powoływanie czasopism naukowych, towarzystw oświatowych, kontakty zagraniczne, jednym słowem o wszystko, co decydowało o rozwoju kraju. Staranią te rzadko przynosiły efekty. W porównaniu z krajami zachodnimi zostaliśmy w tyle. Dopiero dziś nadrabiamy powstałe cywilizacyjne dystanse.
Żeby przeżyć, jednostka musiała przestać myśleć o sprawach ogólnych, skupić się na pracy, rodzinie, swojskim obyczaju, religii. To była cena, bodajże najważniejsza, jaką społeczeństwo płaciło za brak niepodległego bytu. Przeciętny Polak nie mógł się w tych warunkach czuć obywatelem. Był poddanym. Coś z tej tradycji znala-
66
J. Jedlicki: Błędne koło 1832-1864. Warszawa 2008.