Nr. 13f
Pomożmy wyborcom
w kontroli spisów wyborczych
Wkroczyliśmy już w okros kampanii Widzimy, żo praca agitatora jostlczoj, i bratni sojusz robotni czo-chlop-przedwyborczej przód Referendum Lu niezmiernie pożyteczna. ski. Śmiało będziemy tłumaczyć wszy-
dowym, dzięki któremu cały naród bp W toku akcji przygotowawczej agi- sttkim obywatelom żo gremialnym
tatorzy — peperowcy będą ści'le'udziałem w Referendum Ludowym
Kiedy „Gazeta Ludowa"
dba o takt
pisma, które w swoich codziennych wystąpię- biskupa lorka.
zadokumentują siłę władzy demokra tycznej. Że trzy razy tak odpowie na oytanie Referendum każdy szczery demokrata, każdy tzczery zwolennik i współbudowniczy nowej Polski.
Nowe wydawnictwo
dzie mógł bezpośrednio wypowiedzieć się w węzłowych zagadnieniach polityki państwowej.
W takiej chwili nowe obowiązki przypadają w udziale świadomym, szczerym demokratom, a w szczególności członkom partii bloku demokratycznego. którzy zgodnym wysiłkiem poprowadzą akcję propagandową.
2e organizacje partyjne Polskiej Partii Robotniczej powinny rozwinąć jak największą aktywność, o tym pamięta każdy pepeiowiec.
Ale przed każdą organizacją, przed każdym peperowcem staje pytanie w jaki sposób najlepiej zużytkować swe Biły i wiedze?
Dlatego pamiętać należy o okolicznościach w jakich przyjdzie nam pracować. Każdy powiat (miasto wydzielone) dzieli się na obwody głosowania liczące do 3.000 mieszkańców.
Stąd wniosek, że w każdym obwodzie powołać należy Komitety PPR obwodu głosowania, które będą kierować akcją propagandowo-agitacyjną.
Jest rzeczą zrozumiałą, że kierownictwu togo komitetu podlegać będą wszyscy członkowie partii, zamieszkali w danym obwodzie głosowania.
Wszyscy członkowie partii zamieszkali w danym obwodzie będt podzieleni na agitatorów licząc od 10 do 12 osób. Każda grupa agitatorów będzie miała za zadanie prowadzić propagandę wśród mieszkańców określonej liczbzy domów.
Wielki nacisk należy położyć na pracę PPR-owców na wsi. Każdy członek PPR będzie należał do grupy agitatorów.
Jakie są zadania peperowców w akcji wyborczej?
Peperowcy obowiązani są przyjść z pomocą mieszkańcom przydzielonych bloków w spełnianiu ich obywatelskich obowiązków.
Algtator winien wyjaśniać, tłumaczyć, pomogać.
Naprzykład: niedługo sporządzone zostaną spisy uprawnionych do głosowania. Agitator albo namówi każde go obywatela do sprawdzenia czy został umieszczony w spisach wyborców i sprawdzi ile osób w mieszkaniu i czy wszyscy są umieszczeni w spisach. Będzie on rozpowszechniał wydawnictwa bloku stronnictw demokratycznych, będzie tłumaczył i wyjaśniał jakie są pytania Referendum i dlaczego, każdy szczery demokrata winien odpowiedzieć trzy razy tak.
Agitator wreszcie poinformuje mieszkańców swogo odcinka jaka jest technika głosowania.
współpracować z członkami bratnioej partii PPS oraz pozostałych partii bloku demokratycznego.
Na gruncie tej współpracy utrwali słę, umocni jedność klasy robotni-
Pftykrym zgrzytem w uroczystościach połanieckich, o których pijzomy na innym miejscu, byt udziel w nich ks. biskupa lorka, zapro szonogo prze* peeselowskł Komitet Organizacyjny do celebrowania mszy świętej.
Stanowisko tego bbkupa w czasie okupa cii niemieckiej różniło tlę mocno od stanowiska większości kleru polskiego. Różniło się mówiąc ostrożnie, ustępliwością wobec okupanta, która pozoilała w pomięci wszystkich jego diecezjan. Toteż nic dziwnego, że jeden X przemawiających, ob. Oiga-MlchalsH, zara agował dobitnie na obecność ks. biskupa lorka.
Nie podobało to u© „gazecie ludowoj* Wprawdzie I dla niej |est „znanym powszechnie faktem, żo ks. biskup podczas okupacji niemieckiej wykazał zbyt wielką usłużność f gorliwość wobec okupanta, wystosowawszy słynny list pastorski, którym nawoływał wiernych do wyjazdu na roboty do Niemiec, list ren w swoim czasie wywołał słuszne oburzenie wśród społeczeństwa, oraz spowodował aresztowanie wielu księży, którzy odmówili odczytania go z ambon. Ale mimo to „Gazeta ludowa" uważa wystąpienie ob. Ożgi-Mlchaf-skiego za „nieprawdopodobnie nieprzyzwoite”. „napastliwe i brutalne", „niesmaczne I nie no mlojscu".
Trudno zrozumieć nagle poczucie taktu U
Ruch wydawniczy w Polsce wzma-qa sio z każdym miesiącem, dając spragnionym czytelnikom coraz nowe książki. Naiazie nio można pochwalić się wielkimi dziełami, których nam brak, jednak, sądząc po dotychczasowej działalności, można sią spodziewać, że wkrótce i pod tym względem ziszczą się marzenia wydawców i czytelników.
Z zadowoleniom komunikujemy, że Oddział Wiejski Związku Zawodowego Literatów Polskich w Łodzi ma już własną oficynę wydawniczą, której nlach doprawdy nie daje dowodów nadmiaru tej cennej właściwości. Trudno zrozumieć, dlaczego to pismo przypomnienie komuś faktu, że wysługiwał się Niemcom, uwoża za niesmaczne. a udział tego kogoś w patriotycznej uroczystości za smaczny. Wiemy, źc ta jak pisze sama „Gazeta ludowa”, próba rehoblll tacj ks. biskupa lorko, wywoła odruch niechęci u ludzi doleko stojących od obozu demokratycznego, Nie rozumiemy, dlotego powodu oburzenia „Gazety ludowej”.
Chyba jedno. Ks. biikup lorek, który w o-kresie okupacji żywił tak szczer© uczucia wobec Hitlera, ostatnio zaczyna domonstrowcć coraz cieplejszo sympatie dla PSL Czuło się to w jego wypowiedziach w czosla uroczystości. Ks, biskup uwoża widać P. $ L zu spadkobiercę „idei” „wielkiego Adolfa". Czyż by to miało być powodem nagłego napływu poczucia taktu do umysłów redakcji „pismo dla wszystkich?”. Czyżby poparcia d'o PSI wystarczało temu pismu dla uzyskania moralnej abjolucji zo wysługlwonie się Niemcom?
Obawiamy się. żo większość Narodu nie zgodzi się ze zdaniem „Gazety Ludowej". Nie Zgodzą się z nią oni robotnicy, ani chłopi, ani cl liczni przedstawiciele duchowieństwa, którzy poszK do nlomlecklch więzień i obo zów za to, że nie chcieli odczytywać z om bon prohitierowskiego listu pasterskiego ks.
Pierwszą książką wydaną przez wspomnianą oficynę jost tom poezji Pawła Kubisza pt. „Przednówek”.
Kublsz jest czołowym poetą śląskim.
Wymieniony tom poezji jest wydany bc*;dzo starannie i zawiera szereg ciekawych ilustracji Franciszka Świdra. Okładkę projektował Władysław Stań czykowski.
Z tej okazji składamy ambitnym wy dawcom serdeczne życzenia dalszej owocnej pracy.
K. Tnichanowrkl
Dokończenie ze str. 4-ej.
Pocifk padł na podwótiu w odległości kilkunastu motiów od Ul go oddziału. Gwałtowny pęd powietrza wśród potwornego huku wbił gruby nasyp ziemny x przoa okion tutoryny do |#ł wnętrza Zwał ziemi, cegieł * belek naparłszy raptownie na giub, trias-ce sztaby w oknach, wyłamał te, niby drzazgi. wraz z futrynami 1 murem Wszystko runęło do pokoju.
Pierwszy wpadł do zdemolowanej sali t*v któr Leizer. człowiek zazwyczaj milczący l chłodny, a za nim eloitra. W dLerwono czai-aej kurzawie wśr/d krzyków ft *ęków miotała się wysoka postać. Zewsząd ladbie^ono s pomocą, tłum tłoczył się 'u* w piwniczny® korytarzu.
— Spokój! — huknął t ladludzkr ,fq do któr. — Spokojniel Jul minęło! Ct- Jest kto zabity albo raniony?
Jacyś ludzie wnieśli karbtdówkę. Paliła się mdło I mętnie tłumiona przn kurz, który zaczął Już opadać.
Siostra rzuciła tle do .upełnie zasypanych a stojących pod oknami .ćiek rani łte-ny l Ewy. Dziewczyna wtedzlona lns*yaktem zdąiyla naciągnąć na głowę kołdrę l ' jq uratowało, bo letały na niej odłamy ściany Z pani Ireny leciały na podłogę cegły, kamienie I zw-ły staro* zgarniane cr/jemli rękami.
— tyfo pani? To chwała Pogul
Stoslra. z aIo]qco gruz z E*r*. stanęła zaskoczona. Mnóstwo łudzi pomaoato «ato* wać chorych, ałe lo by! przecież głej Sikorka!
Wyzwoliwszy panla Irenę, odwiódł tlę do pana Zbigniewa. zd|q! z niego połamane deski l złomy rouru. wziął go jak dzieciaka no ręce 1 przeniósł n^ swoje łótko.
— Panie Sikorek! — krzyknęła siostra — Co pan robi? Przede* porani sobie p^n no-
gil
— Nie szkodził — odrzucił pochylając etę nad łgnasiom. którego łótko siało przy śda-nie. Z ca nieruchome) postaci chłopca s*-»dl gryzący dym. — Wody. bo aię zapaLl — knty knqł Sikorek I fdnim |q przynlsalon - schwyci! gołą ręką odłam granatu I rzudł go na podłogę. — '/ody! — powtórzył. Chętną! nic za Ignasla, a resztą zgasił jeszcze czerwieniejący kawał stall. Podbiegł 'oraz do łótka Edmunda. Było nietknięte, trochę za. ;pane. alę chory łetal zemdlony. — Wody! — krzyknął znowu Sikotęk nacierając rou t*orz. — No. panie chemik, lepie), co? No, obudź-że się pan!
Sikorek miał rękę obandażowaną. Prre-dęto mu pęcherze z wodą po oparzeniu, ale na pytanie lekaizy czy go bardzo boli. odpowiedział. te pod okładnm z taniny pra wie Ju* bólu nie czuje.
— Cud boski! — rozważał ze swego łółka buchalter. — Co tu duio gadać: mogło nas pozabijać!
— Mogliśmy byli podusić się 7 tym cza-dzlo I pod zwałami ziemi, — dodał słabym głosem Edmund.
— Al© iadon z ponów przede* się nie udusił. — wtrącił głośno Si~orok na mole nieszczęśde! — bakoal Jeszcze pod no-sem gdeiiiwłe ł ze zloicią odwrócił się do ściany.
„Freuda teoria snów
Cwojdzińskiego w Teatrze W. P.
Jest On. Nlezłożony, „bezkomploksowy" je dnokomórkowlec, o którym na niewidzlano możemy sądzić, żo chłop na schwoł. ułan jak s’ę patrzy. Jest Ona. Aktoreczka, — trocką głupio, o*© dość cwano — jednym słowem kobieta. Jest »en trzeci, literat, człowiek teatru, człowiek o „52e'szych horyzontach”, któromu nie wystarcza własne, zbyt closne d!a nłego środowisko. Czyta, studiuje, bado Zajmuj© sl© wszystkim po trosze, ba nownl teo darni medycznymi. Ułan l aktorka kochajq jl©. literat włozi w środek ł psuje całą spraw©, pro5?q, o jednym zdawałoby siq rozwiązaniu Odbija dz.lowc.ryn© ułanowi. Odbija przez psychoanaliz©. I to właśni© stanowi przyczyn© tego, że stara jak świat, banalna historyjka, ożywa v/ nowych barwach.
Psychoanaliza, w okre«i© powstania tej przemiłej i misterni© zrobionej komedii Cwojdzińskiego, była poj©ciem fascynującym natrą przedwojenną. przelnłelekłuoKzowoną ©||łr». Naz.wisko Freud, Steckeł. Adler (twórcy tej te-oriijpodały cz©sto, g©sta z ust talków. Stasowało si© je przy każdej okazji. Przy flircie przy łapaniu za słówka znajomych osób (r.ol-// cz©ściej płc* odmlennci), w iowarr.yskloj rozmowo Moda jak ta mada — wiadomo zmienna Najpierw jojo. potom psychoanalizo. To ostatnia ciekawsza, zabawniejsza f... pikan' rrejszo. Gdy ii© niq zbytnio przejmowano mogła zaszkodzić a!e na ogół była nio groźno, Była to moda usypiająca. Odwracała uwagę ludzi od Istotnych" zagadnień społecznych 1 politycznych, od zalożnoścl człowieka oa człowieka zamykała świat w ramach jednostki. Zamykała świat we wiosno) jaźni. Kazała pa-trzoć we własnq „świadomość” f „podśwadc-mość” I tam doszukiwać si© sensu iycio. liczyła rozszczepiać włos na troje, grzebać si© w praprzyczynach ruchów i odruchów, słów I półsłówek. Nic dziwnoqo. łatwiej byta wybrnąć z gątzczo własnego „morę tenobra-rum" niż z paradoksów otaczającej rzeczywistości. Była to moda wygodno zarówno d‘a obawiających sl© konfrontacji z rzeczywistością marionetek, dreptojących w miejscu na zgńry irn przeznaczonym placyku, jak i dla tych, którzy im ten placyk do zabawy wydzta-lift. Zabawa w sam raz dla okresu „kształcenia osobowości, dusz I charokterów”. A jeśli luj dzlsko mogli równoczeln'© pomyśleć żo robią coś zdrożnego, że naruszyli odwieczne tabu, żo symboliko snów wg. Freuda tłumaczono głośno, wyróżnię i publiczni© |jjcl) koliduje z tzw. moro!nościq, nawet z prawem, wówczas zachwyt dos-ęgoł zenitu. Więc jest wal nomyślność, postąpi Anarchistyczna strona sumienia społeczeństwo była uspokojona i... u-kołysano.
To przede wszystkim decydowało o powodzeniu komedii Cwojdz ńskięgo przeti wo|nq.
Charakterystyczną cechą metody jest to. żn powroco. Powraca jednok rowszo z pownymi zmianami. Manio freudyziny, epatująca spo łeczeńsfwo przedwojenne, udzletlła »'.© i naszej publiczności. Wychodząc z teatru dochodziły mnie urywki zdam ,To nie ty. to twe-|o S”, „r»'e miej zahamowań f — postaw kolację”. To był freudyzm na wesoło. Zobaczy my jak wyglądał no serio. Dziś podoba t © nam w komedii co Innego niż przed wojno Nie tyle „bierz.o" błyskotliwy wykład tre jdy?.-mu I porypnti© z rtcąo wyn!kajqce, llo wtair.tr świetna satyra na freudyzm tok gorliwie ł dv lotoncko uprawiony w lalach międzywojennych
i Śmiejemy s-ę 1 jest nam smutno. Smutno, żel my si© postarzeli. 2© przestaliśmy własno osoby. joźnie, śwlodomołci i podświadomości u-ważać za sót ziemi I pępek świata. 2© każono
1 ram spoważnieć. 2© sami chcemy być poważniejsi.
I trudno już nam dziś uwierzyć w zwycięstwo freudyzmu w skojarzeniu pary literata 1 aktorki Natrętne refloksjo każą nam przypuszczać. że to zdrowy rozsądek nakazał sktarowoć dziewczynio uczuc o w stronę lir©, rata piszącego sztuki, w których ona miota grać główno roto. Motorem jej postanowienia fylo tu I świadomość (tfu, przerroszom} możliwości wlęŁszej koriory przy dramaturgu w Warszawie, niż ułanie w Rembo .owlo, Może też I po części snobizm. Przyjemn'ej jss» przo-o'eż pokazać s-© w „Ziemiańskiej* u boku znonogo. „przsrarnowonogo”, Inteligenta, literata, niż opowiadającego stare kawały ufano. nlozncjącego nawot |o zgrozo (| r» słyszenia nazwiska Freud. Tacy to my dziś paskud -.ie trzeźwi jostośmy.
lecz jck przyjomni© jest obolrzeć czasem stary iurnal mód. tok miło jen posłuchać I zobaczyć ..froudc, Teorię Snów” w teotrz© na pięterku. Zwłoszczo, jeśli modeta prezentują Intollgontnlo ł z wdziękom Romanównn 1 Kr©* czmar Dzięki toj porze aktorów, dwuosobowo sztuko jest wypełniona cdfkowśclo Ich grą. Nie brak nom nikogo więcej I bez przerwy trwający dlctog. przetykany zebawną kczulstyką freudowską, trzyma nos bozustannie w rapię-clu. HALINA KOWALSKA
1