STRONA 6 SŁOWO O BIZNESIE NUMER 252
BIZNES
Po koszernej nie ma kaca?
To mole okazać się sukcesem! Białostocki „Polmos'* Jako dragi po zakładzie w Bielsku Białej, wyprodukował pierwsze hektolitry wódki koszernej. Pojawiły się pierwsze jej gatunki: „samcach", „zacb s enaka" i „tnazel tov", w 0,5 i 0,75-litrowych opakowaniach. Ministerstwo Finansów najbardziej zaskoczone było stosunkowo niska ceną oferowana przez „Polmos".
Wszystkie nakazy związane z pożywieniem Żydów, mąją na celu uczynienie go zdatnym, odpowiednim do spożycia. Określa to nąjlrafnig hebrajski przymiotnik „kaszer5*. Wszystko zaś. co z różnych powodów (zanieczyszczenie, brak higieny) jest niezgodne z obowiązującym prawem izraelskim, ogłoszonym przez XVI-wieczny kodeks prawny Józefa Karo pt. .Shulcban A ruch" zyskuje miano trefa, czyli trefne: niezdatne do spożycia.
Wódka koszerna figuruje w jaeflos-pisic od setek lat. I ona podlega swoistej kontroli. Uznanie jej za koszerną zależy od stopnia ortodoksyjnaśd rabina (lub komisji rabinackiej), który ją ocenia. Wielu religijnych Żydów z pewnością nigdy nie tknie robionej przez gojów (niewiernych) „białysto-ker kosher”, aczkolwiek widnieje na niej podpis kwalifikacyjny rabina Josi-fa Gliksbcrga.
- Rabin Gliksberg przybył do nas pierwszy raz w czerwcu - powiedział dyrektor „Polmosu", Jan Małachowski. - Bardzo skrupulatnie, wręcz pedantycznie sprawdził cały zakład- Interesował się dosłownie wszystkim. m.tn. gdzie zaopatrujemy się w spirytus. Wymusił zmianę wielu instalacji. Produkcja wódki koszernej musiała być oddzielona od destylacji innych wódek.
Proces produkcji może odbywać się tylko przy udziale rabina. Z chwilą jego wyjazdu produkcja zostaje wstrzymana. Dyr. Małachowski ma nadzieję, że z czasem rabin Gliksberg nabierze do firmy zaufania i produkcja będzie przebiegać bez jego stałego udziału.
Wódka koszerna zaliczana jest powszechnie do najlepszych gatunków wódek na świccic. Mieliśmy i my swoje tradycje. Destylowana w Polsce. popularna „pesachówka", aczkolwiek dwukrotnie droższa niż pozostałe gatunki, gościła na półkach sklepów bardzo krótko. Renomę i szacunek zyskała min. jakoby nie miało się po niej kaca. Później, nagle znikła, tracąc swój certyfikat, częściej pojawiąjąc się jako „śliwowica". Taki „polski fiat* nie uznawany przez Włochów.
Wódka koszerna ma ogromne powodzenie na całym świede, nie tylko u Żydów. Na jej wysoką jakość składa się wiele przyczyn: wiekowa tradycja, bardzo rygorystyczne przestrzeganie
procesu produkcji, pilnie strzeżona receptura, kliniczna wręcz higiena, wymóg, by przy procesie produkcji nieobecne były„ kobiety oraz odpowiednia moc (przeważnie powyżej 40 proc.). Przekonanie wielu, że każda wódka jest koszerna jest całkowicie błędne.
- Na pomysł produkcji wódki koszernej wpadliśmy około rok temu -powiedział dyrektor Małachowski. -Od 2 lat obserwowaliśmy sukcesy gorzelni w Bielsku-Białej, która w kooperacji z fundacją Nissenbaumów produkowała wódkę koszerną. Swojej ląjemnicy strzegli jak mogli. Na nic się zdały nasze prośby o konsultacje. Zdołaliśmy tylko ustalić, że stosowny certyfikat wystawiał im rabin ze Strasburga, który przybywał do Bielska-Białej. raz na kwartał, aby złożyć podpis akceptujący jakość i kwalifikujący warunki, które są wymagane przy jej produkcji.
- Rabin z Francji pobierał z tego tytułu odpowiednie honorarium, którego wysokości nie zdołaliśmy ustalić. Rabin Gliksberg jak dotychczas nie mówi o interesach i jest zainteresowany, aby wódka była eksportowana. Certyfikaty już są. „Polmos" przygotowuje serię miniaturek 100-gramo-wrych w charakterze promocyjnym na rynek amerykańsko-kanadyjski oraz izraelski.
„Polmos" oferuje w sumie dwie wódki czyste i jedną wytrawną „mazel tov". Ta ostatnia wytwarzana jest w o-parciu o spirytus zwykły z dodatkiem ziół: owocu kolendry i anyża, liścia pokrzywy, orzecha włoskiego i liścia bobrka trójlistnego; a także korzenia arcydzięgla, kwiatu nagietka, ziela dziurawca, mięty oraz drapacza lekarskiego. Swoim składem bardziej przypomina lekarstwo, aniżeli alkohol.
Dotychczas naświecie za nąjlepszą wódkę koszerną uważa się nadal polską „pesacbówkę" oraz izraelską „kat-towitz". W rywalizacji o prymat w Polsce, a może i na święcie, białostocki zakład ma swoją szansę. Słowo „Białystok” w tytule wódki jest znacznie bardziej znane w święcie żydowskim, aniżeli Bielsko-Biała, w której mieszkało stosunkowo niewielu Żydów, a z trunków popijało się chętniej tradycyjnie ciężkie piwa niźli gorzałkę.
TOMASZ WIŚNIEWSKI „Kurier poranny"
Kursy walu |
t | |||||
dolar |
marka |
funt |
frank |
szytin* |
korona | |
USA |
airsircki |
fraacuski |
austriacki |
atski | ||
oficjalny |
14386 |
9482 |
23298 |
2795 |
1348 |
— |
kurs NBP |
14974 |
9870 |
24248 |
2905 |
1402 |
— |
KIELCE |
14750 |
9500 |
23000 |
2770 |
1340 |
460 |
kantor, ■LSimkinrica?* |
14900 |
9600 |
23500 |
2860 |
1380 |
475 |
SKARŻYSKO |
14750 |
9500 |
23400 |
2800 |
1350 |
460 |
kantor, „Hermes" |
14850 |
9600 |
23500 |
2850 |
1400 |
470 |
OSTROWIEC |
14600 |
9300 |
23300 |
2750 |
1300 |
— |
PKO |
14900 |
9700 |
23800 |
2900 |
1400 |
— |
RADOM |
14700 |
9400 |
23000 |
2650 |
1250 |
460 |
dl MaJaroskirto |
14900 |
9700 |
23900 |
1370 |
500 |
Bieliny:
Wójt Andrzej Kępczyński nie dowierza, że rządzi najbiedniejszą gmina na Kłelecczyżnle. Nie przelewa się Bielinom, ale żeby miały być ostatnie?... Jednak takie są fakty.
Wysokość dochodów własnych obliczanych na głowę mieszkańca, co jest wskaźnikiem pomocniczym przy rozdzielaniu budżetowych subwencji - wynosi w Bielinach 70.010 zł. Sytuuje to gminę na ostatnim miejscu w województwie. Tuż za Radoszycami (92.047 zł), które mąją przed sobą Mniów (94.038 zł), a bardzo, jakże bardzo daleko od Tuczęp otwierających z kwotą 2.743.015 zł wojewódzką listę. I daleko od średniej krajowęj wynoszącej 557.075 zł.
- Ale skąd samorządowa kasa Bielin ma brać pieniądze - wyjaśnia wójt - skoro gmina stoi rolnictwem o byle jakich ziemiach, a przy tym żadnego przemysłu, który mógłby solidniej wspomagać budżet
Kiepskie gleby, a więc niskie, bardzo skromne wpływy z podatku gruntowego. Klas nąjwyźszych prawie nie ma, rolnicy gospodarujący na piątej, szóstej, a tych jest bardzo wielu, korzystąją ze zwolnień podatkowych. Praktycznie zatem na liście płatników widnieją posiadacze ziemi czwartej klasy. Pokaźniejsze grosze wpadąją natomiast do gminnej kasy od tzw. podmiotów gospodarczych.
- Ale - mówi wójt - mamy tu do czynienia z sytuacją, jak nic przymierzając na czeskim filmie. Podatki ściąga Urząd Skarbowy, gminie przekazuje co jej się należy, ałe nie mamy żadnego rozeznania, kto płaci, a kto zalega.
Nakreślony przez wójta obraz nędzniutkiego rolnictwa kłóci się z potoczną opinią o zasobnej gmi
nie, która dorobiła się na truskawkach.
Wójt na to, że grubość portfeli mieszkańców nie musi mieć wpływu na zasobność gminnego skarbca. Ze sprzedaży płodów rolnych nic od producentów do gminnej kasy nic wpływa. Co do truskawek. Istotnie, wystarczy potoczyć wzrokiem po gminnym krajobrazie. Te solidne, często potężne domy, dzięki nim mogły powstać. Truskawkowe plantacje zaczęły się upowszechniać trzydzieści lal temu, ostatnio natomiast truskawka jakby przeżywała kryzys. Ubiegły rok nie był dla niej dobry, tego również nic da się zaliczyć do udanych. Natomiast trzyma się szczypiorek, który wygrał w gminie konkurencję z pietruszką, by awansować na bielińską specjalność. Wysiewa się go w polu, a później pędzi pod osłonami, wreszcie następują szczypiorkowe żniwa i - jazda na giełdę do Katowic. Znakomity interes. Pod warunkiem, że trafi się w koniunkturę. Ale ten hazard tylko ludzi dopinguje. Za szczypiorkiem są pomidory, także inne warzywa. No i chryzantema.
Nie mąją więc Bieliny u siebie wydąjniejszych źródeł zasilania budżetu. Na co by gminie wystarczyło, gdyby musiała się rozporządzać tylko tym, co by uskładała z dochodów własnych? - Na niewiele - powiada wójt. - Opłacenie działalności Urzędu Gminy i zaspokojenie potrzeb sfery budżetowej. Jakiekolwiek inwestycje byłyby wykluczone.
Na szczęście istnieje budżet centralny i praktyka wspomagania gmin mało posaźnych. W ogólnym więc, tegorocznym budżecie gminy Bieliny wynoszącym 7,2 mld zł, 38 proc. to dochody własne, 50 proc. subwencja, 12 proc. dotacje celowe. Czy to duże pieniądze? Wójt stwierdza: - Zgrzeszyłbym skarżąc się. Nic, nie czuję się biedakiem.
Bo za te pieniądze gmina już może sobie na coś pozwolić. Dokłada do finansowanej przez kuratorium budowy okazałej szkoły. Już od marca uczy się w niej sześćset dzieci, ale sporo jeszcze pozostało do zrobienia. Poprawi się łączność południowych wsi ze światem, gdzie znąjduje się tylko kilka telefonów, na domiar wszystkiego czynnych tylko w godzinach pracy. Właśnie jest układany kabel, który pozwoli do gminnej centrali przyłączyć dwustu abonentów. Kasa gminy wspomaga tę inwestycję prowadzoną przez społeczne komitety.
Bardzo źle w bielińskiej gminie z wodą. Zwłaszcza w Paśmie Ły-sogórskim. Najgorzej w Podłysicy, Kakoninic, we wszystkich Hutach - Starej, Szklanej i Nowej. Mało studzien, istniejące od czasu do czasu pokazują suche dno, ludzie czerpią wodę do picia ze strumieni, wożą kilometrami beczkowozem. Społeczne komitety czynią przygotowania do budowy wodociągów. Gmina pomoże. Przymierza się także do budowy oczyszczalni ścieków. Wpływają oferty. Gmina wiąże nadzieje z Funduszem Ochrony Środowiska, by u-dziclił taniego kredytu na tę inwestycję, bo jest ona ponad jej siły.
JERZY DANIEL
Czy lotnisko w Masłowie będzie zamknięte? Podniebne prawo jazdy kosztuje 400 min zł
Ruszyła budowa betonowego pasa startowego na lotnisku w podkieleckim Masłowie.
Prawie równocześnie z decyzją radnych przyszła wiadomość, że Aeroklub Polski ze względu na rozpoczęcie budowy chce zawiesić działalność lotniska. Nikomu nie trzeba tłumaczyć co by to oznaczało dla Aeroklubu Kieleckiego I Pogotowia Lotniczego.
Ciekawe w tym wszystkim jest to, że właściwie nie wiadomo do kogo należy lotnisko pod Kielcami. Aeroklub Polski twierdzi, że do niego, ale takie same pretensje zgłasza zarząd Polskich Portów Lotniczych. Nie ulega wątpliwości, że z lotniska korzysta również Aeroklub Kielecki.
Jest to organizacja z ponad 45-letnią tradycją, borykająca się jednak dzisiaj z poważnymi kłopotami finansowymi. Skończyły się czasy dotacji z Aeroklubu Polskiego, pomoc ze strony lotnictwa wojskowego, czy „Lotu*. Odnosi się wrażenie, że obecnie ani MON, ani JLoł", nie są zainteresowane szkoleniem szybowcowym, lotniczym, czy spadochronowym. Dotacje z Aeroklubu Polskiego na płace dla pracowników Aeroklubu Kieleckiego skończyły się w roku ubiegłym. Teraz trzeba sobie radzić samemu. I kielecka placówka próbuje to robić. Na szczęście ma swój majątek i własny sprzęt latąjący, na którym może zarabiać. Wprawdzie najmłodszy z samolotów - „żlin 142" - pojawił się w Masłowie w połowie lat osiemdziesiątych, ale i tak wyposażenie Aeroklubu Kieleckiego w sprzęt łatający należy do najlepszych w Polsce.
Głównym wymogiem statutowym każdego aeroklubu jest szkolenie przyszłych pilotów, szybowników, lotniarzy, spadochroniarzy, modelarzy. Obecnie w pięciu sekcjach kieleckiej organizacji szkoli się około 80 osób, głównie młodzie! AJe uprawianie sportów lotniczych wymaga zdrowia, czasu i pieniędzy. W minionym roku wyszkolono np. U szybowników, ale dalej uprawia ten sport już tylko troje. Spadochroniarzy zostaje trochę więcej. Istotną barierą są opłaty za szkolenie, choć aeroklub do niego dopłaca. Podstawowe szkolenie szybowcowe jednej osoby kosztuje 4 min zł. Za godzinę kitu „wilgi" trzeba zapłacić 14 min zl (piloci pokrywają tylko koszty paliwa, które w tym roku zdrożało o 100 proc.). Dlatego do sekcji samolotowej nie ma naboru, są w niej piloci już wyszkoleni Nie ma się czemu dziwić skoro uzyskanie licencji turystycznej (trzy tygodnie szkolenia, 50 godzin w powietrzu) kosztuje około 70 min zł. Kogo na to stać? W całym kraju nie ma już ani jednego chętnego do zdobycia licencji zawodowego pilota, bo musiałby za szkolenie zapłacić około 400 min zł.
W tej sytuacji Aeroklub Kielecki prawie wszystkie zarobione pieniądze przeznacza na dopłaty do szkolenia szybowaników, spadochroniarzy, lotniarzy. Zarabia się przede wszystkim na lotach pasażerskich. Jeszcze w pierwszej połowie bieżącego roku samoloty AK mogły lądować np. w Brodach Iłżec
kich czy Wieszczowie. Od połowy lipca wszystkie lądowiska w Polsce muszą b>ć zarejestrowane, a takich poza Masłowem mamy w województwie kieleckim tylko trzy - w Ostrowcu, Pińczowie i Chęcinach.
Dużą popularnością cieszą się loty turystyczne. Tylko w tym roku wykonano ich na Kiclecczyżnie ponad 8001 to jest główne źródło zarobków Aeroklubu Kieleckiego. Pozostałe, znacznie już mniejsze dochody, pochodzą z opłat za szkolenie, składek członkowskich, opłat za loty, czy dzierżawy za koszenie trawy na lotnisku w Masłowie. Wszystkie te pieniądze z trudem wystarczają na prowadzenie szkoleń, utrzymanie obiektów i sprzętu, remonty, płace dla pracowników, choć dziesięciu instruktorów szybowcowych i samolotowych pracuje społecznie. O inwestycjach, uzupełnianiu sprzętu i innych zakupach nic może być mowy. bo na wszystko brakuje pieniędzy (ostatnio za paliwo trzeba było zpładć 300 min zł).
Czterdzieści lat temu każdy chłopak pragnął zostać pilotem, uprawianie sportów lotniczych było niemal powszechnie dostępne i wręcz modne, a szybownikiem mógł zostać każdy. Czasy bezpłatnego nauczania młodzieży latania na szybowcach czy samolotach już minęły. Chyba bezpowrotnie. Zawieszenie działalności lotniska w Masłowie grozi wyłączeniem pracy szkoleniowej aeroklubu.
TADEUSZ WIACEK