koby tworzyć kulturę moralnej obojętności, w której wszystko jest dozwolone. Wielu autorów z upodobaniem posługuje się pojęciem „informacyjnego smogu”, który ma jakoby zatruwać internet.
Czy naprawdę internet przytłacza nas ogromną ilością informacji, do odbioru której nie jesteśmy przystosowani? Zastanówmy się, jak wiele informacji dociera do naszego mózgu np. podczas spokojnego spaceru po lesie, kiedy podziwiamy piękno przyrody i słuchamy śpiewu ptaków. Na podstawie anatomicznych wiadomości o budowie ludzkiego oka można oszacować, że za pośrednictwem samego tylko zmysłu wzroku w każdej sekundzie dociera do naszego umysłu około 2,2 gigabajta informacji! -niezależnie od tego czy spacerujemy po lesie, prowadzimy samochód, oglądamy film typu „zabili go i uciekł” czy serfujemy po internecie. A trzeba przecież wziąć pod uwagę jeszcze wszystkie pozostałe zmysły... Zatem sugestia, jakobyśmy byli nieprzystosowani do odbioru dużej ilości informacji, przy takiej „przepustowości” naszych zmysłów zakrawa na żart. Czymże są przy tym te wątłe strumyczki danych płynące z Sieci? Rzecz jednak bynajmniej nie w samej ilości docierającej do nas informacji, a w jej różnorodności - inaczej mówiąc w tym, w jakim stop^ niu owa informacja poddaje się filtracji i kompresji w naszym mózgu. „Naturalne” bodźce informacyjne, które docierają do nas np. za pośrednictwem zmysłu wzroku, są nam w większości dobrze znane, powtarzalne - możemy powiedzieć, że charakteryzują się dużą redundancją (nadmiarowością). Te nadmiarowe informacje nasz mózg w sposób automatyczny odfiltrowuje, przepuszczając do świadomości tylko niewielki strumyk tego, co różni się od „średniej”.
I tu do głosu dochodzi wspomniany już problem oswojenia z internetem. Dla osoby niedostatecznie oswojonej wszystko w internecie „różni się od średniej”. Każda strona WWW, każdy email jest czymś innym, nowym - dlatego tak trudno te informacje skompresować i odfiltrować to, co jest niepotrzebne. Na takiej samej zasadzie dla osoby wychowanej na wsi i mieszkającej cale życie wśród pól i lasów ulica dużego miasta, z jej tłumami ludzi, reklamowymi szyldami, jeżdżącymi we wszystkich kierunkach sznurami samochodów będzie zgiełkiem informacyjnym nie do zniesienia. A przecież mieszkańcy takich miast są do tego przyzwyczajeni i jest to dla nich całkowicie naturalne - cały zgiełk ulicy jest po prostu filtrowany przez ich mózgi i nie dociera do świadomości. Po pięciu, dziesięciu latach życia w takim mieście także i osoba, która przeprowadziła się tam ze wsi przyzwyczai się do owego zgiełku i będzie on i dla niej czymś naturalnym. W podobny sposób można przyzwyczaić się do informacyjnego szumu internetu. W początkach swoich kontaktów z Siecią sam niejednokrotnie czułem się przytłoczony ilością informacji, jakie są w niej dostępne, choć siedem czy osiem lat temu był to jeszcze internet znacznie uboższy w zasoby informacyjne, niż obecnie. Minęło jednak te kilka lat i po prostu się przyzwyczaiłem, albo mówiąc inaczej - nabrałem „orientacji w terenie”. Z doświadczenia wiem już, gdzie i jak szukać informacji, aby znaleźć to, co mnie interesuje, a zarazem mimochodem, prawie nieświadomie, odsiewam cały niepotrzebny mi, bezwartościowy szum. Jest to całkowicie możliwe dla każdego, choć niewykluczone, że owo „oswojenie” może istotnie wymagać paru lat. Te parę lat może się jednak wydawać okresem długim tylko dla człowieka, który z internetem, czy w ogóle komputerem styka się dopiero w wieku dorosłym. Będąc często zmuszony koniecznością, chciałby umiejętność posługiwania się tym narzędziem opanować jak najszybciej i przy minimum wysiłku. tymczasem internetu trzeba uczyć się tak, jak dziecko uczy się świata, w którym rośnie - Sieć jest w końcu odbiciem tego świata... Takie oswajanie się dziecka ze światem trwa przecież nie kilka, a kilkanaście lat... Pokolenie obecnych dzieci, a jeszcze w większym stopniu dzieci ich dzieci, wyrastające w świecie, w którym internet i komputery po prostu są obecne, przyswoi je sobie w sposób naturalny wraz z innymi aspektami wiedzy o świecie, w którym przyszło im żyć, i nie będzie na pewno narzekać na to, że długo i trudno. A my, dorośli... no cóż, jeżeli nie potrafimy podejść do internetu z tą samą ciekawością świata i chęcią do eksperymentowania, jaką ma małe dziecko, to niestety po prostu musimy przecierpieć...