Stanisław Pytko
Na początku podam kilka informacji statystycznych. Liczba ludności Polski wynosi 38.230 tys. a liczba studentów 1.850 tys., ilość doktorantów 28.000, co stanowi razem prawie 5% .W Polsce mamy następujące jednostki, w których rozwija się badania naukowe:
- 119 uczelni państwowych, z 37275 pracownikami naukowymi,
- 252 Uczelni niepaństwowych, z 12245 pracownikami naukowymi,
- 81 Instytutów Polskiej Akademii Nauk (PAN), z 4449 pracownikami
naukowymi,
- 196 Jednostek Badawczo-Rozwojowych (JBR), z 11761
pracownikami naukowymi,
- 345 Jednostek Rozwojowych (JR). z 3010 pracownikami naukowymi.
Wskaźnik PKB Polski wynosi 292 mld. euro rocznie. Nakłady na badania
wynoszą 46 mld. zl/rok to jest około 12 mld. euro a to wynosi około 0,4% PKB. Według Rocznika Statystycznego z 2004 r. (wyd. ostatnie) nakłady całkowite wynoszą 0,6 %. Niższe nakłady na naukę mają tylko: Argentyna, Meksyk i Rumunia. Nasi sąsiedzi: Rosja (1,2%), Słowacja (0,7%), Niemcy (2,5%), Szwecja (4,3%). Dla Czech, Ukrainy i Białorusi danych brak.
Trudna sytuacja w sferze nauki nie zawsze jest niezależna od naukowców. Dla przykładu przytoczę tu dwie dyskusje przeprowadzone w ciągu ostatnich lat.
Na jednym z zebrań Komisji... PAN Oddz. Krakowskiego, jeden z profesorów, który po zostaniu członkiem Polskiej Akademii Umiejętności (PAU) taką wypowiedział opinie o PAN. „Odrodziła się PAU w Krakowie, instytucja, która została zniszczona przez Akademię Nauk - wytwór, który był tworzony w tym celu". Nie mogłem zrozumieć tej wypowiedzi profesora, który nie tylko był członkiem PAN-u ale też dyrektorem jednego z instytutów PAN-u. Zabrałem glos i powiedziałem, że Akademię Nauk w Polsce i innych krajach bloku wschodniego organizowano, nie po to, ażeby zniszczyć PAU ale taki był system zakładania akademii w krajach bloku wschodniego w latach 50-tych XX w. Budowano wtedy bardzo duże Instytuty dla pracowników nowo powołanej Polskiej Akademii Nauk. Znam nie tylko wyposażenia niektórych instytutów, ale i osiągnięcia kadry naukowej, gdyż byłem członkiem Rady Naukowej jednego instytutu PAN, przez parę kadencji. W jednym z takich Instytutów był Pan Profesor Dyrektorem. Mój dyskutant replikował: to teraz powinno też być podobnie jak dawniej i powinno się tworzyć struktury podobne do amerykańskich. Odpowiedziałem, że tak jest. Powstała teraz w Polsce na wzór amerykański Akademia Inżynierska w Polsce (AIP), ale to nie to samo, co Akademia Nauk, a badania finansuje się poprzez tak zwane Granty. Jaki jest mój wniosek wynikający z tej dyskusji? Wprawdzie to nie jest istotne przy dotowaniu nauki, ale opinie naukowców mogą wywoływać zmiany i wywołują w finansowaniu PAN. A przecież w nauce lak nie może być, ażeby ze zmianami politycznymi musiało się wszystko niszczyć, co dawniej było dobre. Naukowcy PAN nie powinni krytycznie patrzeć na dawną swoją działalność.
Przykład drugi. Przed paroma laty byłem na Spotkaniu Dziekanów Wy-działó Mechanicznych Politechnik z jednym z profesorów AGH. Pan Profesor w dyskusji oświadczył, jak wielkie będziemy mieli korzyści po wejściu do naszego przemysłu ABB (koncern turbinowy). Znając problemy związane z tym przemysłem i będąc dwa miesiące wcześniej przed tą dyskusją w Elblągu, gdzie koncern ABB objął w posiadanie „fabrykę turbin", zrozumiałem tam, że ABB zakupił fabrykę w Elblągu, ażeby zatrzymać produkcję turbin w Polsce, która była dla pozostałych fabryk ABB konkurencyjna. Jak odjeżdżałem z Elbląga już wiedziałem, że zakład ten będzie powoli likwidowany. Przypomniałem sobie, jak ten zakład (ZA-MECH) w latach 60-tych budowano i jak w AGH przygotowywaliśmy inżynierów odlewników. W obecnej euforii sprzedawania wszystkiego, co się jeszcze da, przy stałym wzroście naszego zadłużenia, tak zewnętrznego, jak też wewnętrznego (patrz Rocznik Statystyczny), nie możemy zapomnieć o tym, że kupujący nasz przemysł nie potrzebują naszych prac naukowych. ponieważ mają własne laboratoria badawcze w zakładach „matkach". Zwiedzałem kilka sprzedanych zakładów i stwierdziłem, że wykorzystuje się tylko stare istniejące technologie, a przyzakładowe laboratoria badawcze są likwidowane. Nowi właściciele przemysłu kupionego w Polsce, naukowych rozwiązań od naukowców polskich nie chcą, ponieważ mają własne. Oczywiście nie jest tak w całym przemyśle. Był przecież czas, kiedy naukowcy polscy dla nowo-powstatego przemysłu opracowywali nowe technologie i urządzenia. Wystarczy wspomnieć o przemyśle odlewniczym, którego rozwój bardzo dobrze znalem, a który był budowany prawie od podstaw. Trudno mi tu mówić o własnych pracach dla polskich zakładów. Dnia 13 maja br. w audycji wieczornej o pracach naukowych, jeden z naszych profesorów kierujący grantem europejskim w niemieckim instytucie podał; że obecnie na świecie duże problemy naukowe rozwiązuje się przy takiej oto strukturze finansowania: 1 część finansów to dotacje państwowe - 2 części to dotacje przemysłowe. Ile jest obecnie w Polsce takich zakładów, które chciałyby finansować nasze badania?
I wreszcie zastanówmy się nad „dolą" naszych wydawnictw i pomocy dla nauki. Każdy z nas wie, że ażeby awansować musimy pisać książki, podręczniki i publikować artykuły z wynikami swoich badań. I tu znów stanęła zapora dla młodych polskich naukowców. Wycena punktowa publikacji podawana przez władze Ministerstwa Nauki i inne komisje jest najwyższa dla tych, które są publikowane w czasopismach zestawionych na tak zwanej „liście filadelfijskiej”. Nasze wydawnictwa, jeżeli się na tej liście nie znajdują (jest ich kilkanaście) mają punktacje minimalną np. artykuły z czasopism uczelnianych najczęściej otrzymują jeden punkt. Podobnie pracuje z tymi wytycznymi Komisja Centralna do spraw stopni i tytułu naukowego. Ostatnio - jak mi podano na zebraniu Komitetu Budowy Maszyn (KBM) (jestem redaktorem jednego z czasopism KBM-PAN od ponad 30 lat) wrócono do tej sprawy i znów podano propozycje, żeby artykuły w polskich czasopismach i pisane po polsku były wyceniane bardzo nisko. Mamy drukować tylko po angielsku, a najlepiej, aby nasze czasopisma były na liście filadelfijskiej. Zastanowić się należy gdzie jest zapora wejścia na tę listę:
1) Kwoty przyznawane na publikacje w czasopismach np. w PAN są z każdym rokiem obniżane. „Moje" czasopismo, pomimo szerokiego tematycznie obszaru zainteresowań nie jest już od kilku lat finansowane. W latach 70, jak powstawało mieliśmy nakład ponad 1000 egz., obecnie 300. Drukowaliśmy streszczenia i podpisy pod rysunkami w 4 kongresowych językach i płaciliśmy honoraria autorom. Teraz drukujemy publikacje tylko tym, którzy mają możliwości zapłaty za druk.
2) Czy uczelnie mają pieniądze na prenumeratę czasopism z listy filadelfijskiej, jeżeli przyznawane kwoty na działalność są przyznawane w maju roku budżetowego?
3) Czy nasi pracownicy (biorąc średnio) wobecnej sytuacji, jaką przecież dobrze znamy, znają tak język angielski, ażeby mogli sami pisać publikacje w tym języku?
4) Czy wiedzą nasi naukowi opiekunowie, że aby się dostać na listę filadelfijska, musi się terminowo wydawać numery czasopisma? A jak to zrobić, jeżeli finansowanie jest bardzo złe?
5) Jak cokolwiek wydawać, jeżeli w połowie maja, w zakładzie, gdzie pracowałem, nie ma przydzielonego budżetu.
Są też inne sprawy, jak chociażby finansowanie wyjazdów młodych pracowników naukowych z referatami na Kongresy i Konferencję zagraniczne, na których jest reprezentowany nasz dorobek i jest najszybsze zapoznawanie się z wynikami badań uczonych innych krajów.
Mógłbym jeszcze podawać inne przykłady, ale poruszę jedną ważną wg mnie sprawę. Mamy obecnie znów Ministerstwo Nauki, ale czy są gdzieś plany nad jakimi problemami powinna się skupić polska nauka? Jaki obszar finansować tworząc poważne grupy dla ich realizacji? A rezultatem tych badań powinien być nasz produkt narodowy, który powinien się wyróżniać w świecie. Chociażby patrząc na Finlandię - jak ona to zrobiła. Granty powinny być - jeżeli będą - tylko dla wykonania małych własnych prac badawczych. Starszym pracownikom AGH przypomnę, że w końcu lat 60-tych na AGH mieliśmy zestaw tematów podstawowych, które miały być rozwiązywane w kilku instytutach i na te tematy było dane zielone światło. Czy teraz takie tematy mamy?
Nie możemy też stwierdzać, że nic się nie da zrobić w tych czasach, kiedy mamy słabo finansowaną naukę. Są dziedziny i instytuty, które w tej walce o finanse wygrywają. Cieszę się, że w tematyce naukowej, w której pracowałem i dalej działam, udato się nam wykonać takie badania, które pozwoliły produkować aparaty badawcze „tribotestery", które są sprzedawane nie tylko do polskich laboratoriów, ale też do kilkunastu innych europejskich, amerykańskich i azjatyckich rozwiniętych krajów.
Artykuł ten proszę potraktować jako dyskusyjny - bo może ja się mylę i nie jest tak źle. ■