43
Adam, spoczywa na skale. Powoli, sennie jeszcze, podnosi Swą prześliczną, smutną głowę i zwraca ją w stronę w orszaku duchów nadlatującego Boga. I wyciąga z ufnością rękę do Stwórcy, by przyjąć od Niego iskrę ożywczą, którą mu On, z miłością na dziecię patrząc, zsyła. Sama postać Stwórcy, która w kilku obrazach występuje, odzwierciedla w sobie raz wszechmoc, raz mądrość wielką, to znów miłość i dobroć niezmierną. W sztucznych niszach siedzą Prorocy i Sybille. Piękny jest młody prorok Ezechiel jakby czemś niezwykłem z głębokiej zadumy nagle wyrwany, piękna Sybilla delficka, czarnemi oczyma w dal zapatrzona jakby już widziała spełnianie się swej wróżby.. Piękny jest, pełen głębokiego wyrazu prorok Jeremiasz, uosobienie ciężkiej rozpaczy i bólu patryotycznego.
Jeszcze jeden rzut oka na „Sąd Ostateczny". W pierwszej chwili, z powodu mnóstwa postaci i późniejszych przemalowywań nie robi jako całość wielkiego wrażenia. Razi nas jakiś niemiły niebieskawy ton ogólny. Lecz wkrótce oko oswaja się z gmatwaniną ciał i wtedy jedna postać nas uderza. Postać Chrystusa. Chrystus ten jakiś dziwny,, nieznany, przedstawiony jedynie jako groźny Sędzia, nie-znający przebaczenia ni litości. Rękę wzniósł do góry, by rzucić straszne słowo przekleństwa: „Precz"!! Groza tchnie z całego obrazu, groza panuje wśród skłębionych ciał potępieńców, a nawet wśród błogosławionych niema niczego więcej nad surowe żądanie sprawiedliwości.
W jednej z sal Watykanu uderzyło mnie szczególniej olbrzymie płótno, w którem na pierwszy rzut oka poznałam Matejki „Sobieskiego pod Wiedniem". Zdumiona zatrzymałam się przed niem. Gdzie ja jestem? Czy rzeczywiście w Rzymie? W Watykanie? Czy rzeczywiście widziałam przed chwilą dzieła „boskiego" Raffaela ? Jakież to ogromnie różne, jakże wprost „barbarzyńskie" w porównaniu z tamtemi dziełami renesansu, ale jakże swojskie i miłe. Tu nie trzeba się wysilać, by coś zrozumieć, nie trzeba szukać nastroju, przywoływać na pomoc wszystko, cokolwiek się gdzieś słyszało, lub czytało o samej rzeczy. Tu wszystko odrazu jest jasne.