D/ial ogólny
Kosko. W Kopenhadze staliśmy cztery dni. czekając aż ścieknie szalejący na BaM\ku sztorm z Ostu. Bałtyk ..przeskoczyliśmy" na motorach, nie zatrzynn-wani słabym wiatrem wschodnim.
Dnia I kwietnia przy pięknej słonecznej pogodzie wjazd do portu Gd\ni. i cumowanie w basenie wolnocłowym.
»Ciekawsza« praca
Ho niego) złożyliśmy wieniec, /robiło to Niemnie wrażenie w mieście. Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w Cnrtagcnic. Wieczerza wigilijna podana bvła lin pokładzie. Przy wspólnym stole zasiadł nasz konsul. Tu atrakcją postoju była wycieczka do pobliskiego miasteczka, gdzie odbywają si<ę co pewien czas bezkrwawe walki byków. Muszę zaznaczyć, że wyglądało to nieciekawie, gdyż spracowane* cało* tygodniową orką byki nie miały najmniejszej ochoty do walki. Nowy Rok spędziliśmy w morzu, przy akompaniamencie krótkiego ale silnego sztormu. Parę dni po pierwszym przybyliśmy na Jamaicę. gdzie staliśmy cale trzy tygodnie. Na redzie Kingston spotkaliśmy się znów z krążownikiem ..Scblesien“. Tutejszy postój całkowicie był .wyzyskany na szkolenie uczni i jungów w żeglowaniu lin szalupach i wiosłowaniu. Pogoda i wiatry cały czas pomyślne, choć nieco za silne. Postój urozmaiciła wycieczka do St. An-umio na drugą stronę wyspy. Pojechaliśmy koleją Wycieczka ładna, śliczne okolice górskie* i przełomy skalne, mnóstwo tuneli.
Z Jamniki popłynęliśmy do Santiago de Cuba. • Rejs" ten trwał niecałe dwa dni. I tu postój był długi. bo trzytygodniowy, poświęcone całkowicie na przygotowanie statku do ostatniego etapu podróży trawersaty Atlantyku. Pracę poklindową ...umilaj y" nam ciągle wycieczki instytutów żeńskich i męskich, które co chwila przybijał) do trupów ze śpiewem i niemniej hałaśliwie domagały się wpuszczenia na pokład. Po kilku dniach jednak skończyła siję ich ..laba" i żadne prośby, ani łzy nic pomagały. Podczas ■pracy nikogo nic wpuszczano na burtę. Dużym uprzyjemnieniem postoju były wycieczki szalupowe urządzane przez uczniów na brzeg i cło basenów kąpielowych. W Santiago odbyły .się też regaty mię-dzvwachto\\e, wykazując dużą zaciiętość i wielką
umiejętność wioślarską.
Dnia U lutego opuściliśmy ( ubę, udając się do Gdyni. W parę dni później przepłynąwszy w poprzek archipelag bahnmski wypłynęliśmy na ..czysto*4 wody. Pogoda i wiatry naogól ponnślne. Do ruropv wracaliśmy razem z belgijskim ..Merkato-rcm“. Wyścig nasz trwał aż do samego kanału, gd/ic ..Merkator" wyszedł przed nami na motorach.
Na Atlantyku doszła nas wiadomość o zajęciu C zechosłowacji przez Niemcy, oraz o naprężonej sytuacji politycznej. Europa żegnała nas i witała groźbą wojny.
Dnia 26 marca stanieliśmy na redzie Kopenhagi, gdzie przybvl na statek dyr. Szkoły Morskiej Kpi.
w.
Tadeusz Meissner, kpi. ż.
III.
- Czyżby się wywrócili? — pomyślał — to było by hardizo smutne... Czemuż nie. zgodził się na liu-tychminstow y odw rót, jak chciał Bertiu. Ale powrót bez walki? — to nie leżało w jego charakterze, było sprzeczne z jego naturą, nic mógł się nu to zgodzić. Gzeba było raczej nie rozpoczynać tego wariackiego przedsięwzięcia w takim towarzystwie. Ale na to /nów nir zgodzi! się Bertiu.
Minęła minuta, może dwie — nic. Marek począł *sc wzdłuż wybrzeża na południc, w kierunku Pointę Noirc.
— Przecież żywych czy umarłych, całych czy połamanych fala musi wyrzucić na brzeg — kombinował.
Prawda: prosił N-nini. żeby się jeszcze przez parę minut trzymali przeciw fali, ale...
W tej chwili spostrzegł jakąś ciemną plamę wysoko podniesioną na grzbiecie lodzącego bałwana. Była najwyżej o 100 m od brzegu, lecz znacznie na południe od miejsca jego lądowania. Zaczął biec, nie miał najmniejszej wątpliwości, iż jest to łódź z jego towarzyszami. Teraz i ciemna plama nabrała szybkości i waliła prosto na brzeg jakby chciała wyprzedzić Marka w wyścigu do tego samego punktu. Plama jeszcze* raz się zatrzymała, zapadła w dół, znikła mu z oczu. — Jeżeli teraz nic wyrżnęli o dno, — wszystko będzie okcy — pymyślał. W chwilę po tym znów ujrzał łódź na szczycie fali: pędziła jak torpe-