wwwjtgioped&pl
czwartek - piątek 14-15 sierpnia 2014 r.
potkać wodny patrol policji i WOPR-u. !/**«**
Bez uprawnień można ;>rowadzi< jachty motorowe do 10 kW mocy silnika, ayli 13,6 koni mechanicznych. Warto upewnić się, jaki silnik ma maszyna, którą chcemy wypożyczyć
Jamno
Jezioro przybrzeżne na Wybrzeżu Słowińskim, w województwie zachodniopomorskim, w powiecie koszalińskim, odcięte mierzeją od Morza Bałtyckiego. Powierzchnia lustra wody wynosi według różnych źródeł od 2205,2 ha do 2239,6 ha. Zajmuje 9. miejsce w Polsce pod względem powierzchni, a 3. w województwie.
dowolenia z kontroli. Ale - z daleka panowie witają nas z uśmiechem i przygotowują łódkę, byśmy mogli rzucić im naszą linę cumowniczą. Przygotowali dokumenty. Są karty wędkarskie, wykupione zezwolenie na wędkowanie z łodzi. A coś bierze? - Jeden węgorz i kilka płoci. Ale proszę spojrzeć, jakie piękne - pokazuje wiaderko z rybami jeden z panów. - Kiedyś to po pięć węgorzy dziennie można było złapać. A teraz? Okoni nie ma, bieda w wodzie.
Rozmowa schodzi na temat kłusowników. Panowie aż czerwienieją ze złości. - Na jedną siatkę trafiłem. Z trzydzieści ryb w niej było, ale już zgniłych. My opłaty robimy, wszystko legalnie,’ a przez tych... figę z wędkowania mamy!
Szybko schodzimy na przyjemniejsze tematy - kulinarne. - W occie. Takie są płotki najlepsze - puszcza oko jeden z panów, pytany o najsmaczniejszy sposób przyrządzenia złapanych ryb. Na koniec jeszcze kontrola trzeźwości i życząc sobie miłego dnia, odpływamy.
- Mamy kotwicę, którą wleczemy za motorówką i w ten sposób niszczymy siatki, które zastawiaią kłusownicy - pokazuje policjant. - Kontrolujemy, sprawdzamy, ale często oni widzą nas szybciej, niż my ich. To, co możemy robić, to niszczyć ich pułapki. I to będziemy robić.
Patrol trwa. Teraz Łukasz Pańczyszyn i Sławomir Pikuła sprawdzają, czy sternicy i kapitanowie mają odpowiednie uprawnienia, są trzeźwi, a na pokładach ich lodzi i jachtów znajduje się niezbędne wyposażenie - przynajmniej tyle kapoków', ilu jest członków załogi. Przy czym dzieci muszą je mieć na sobie. - A dzień dobry! Zapraszam! - uśmiecha się sternik z łodzi motorowej. Wyrzuca na burtę odbijacz i przyjmuje cumę od policjanta. Pokazuje dokumenty, dmucha w alkotest i gawędzi o swojej maszynie z WOPR-owcem. Na pokładzie dwoje dzieci. Policjant oddając dokumenty, przybija im piątki. Uśmiechy od ucha do ucha pojawiają się na małych buziach. - A czy mogę im z panem zrobić zdjęcie? - pyta sympatyczna pasażerka. -Pewnie! - uśmiecha się policjant.
Jeszcze chwila milej rozmowy i płyniemy dalej. Kolejna kontrola wygląda niemal identycznie. I dziewięćdziesiąt procent wszystkich. Żeglarze są zadowoleni, że policjant i ratownik dbają o bezpieczeństwo na wodzie, uczciwi wędkarze, że walczą z kłusownikami. Na jeziorze większość osób ma czas, nie spieszy się, a skoro nie mają nic na sumieniu, to i spotkanie z mundurowymi jest przyjemne.
Kolejne również. Na środek jeziora wypłynęła motorówka, która ciągnęła za sobą wodnego narciarza. Ten raz po raz lądował na plecach. - Za duży brzuch! - zaczął żartować, kiedy podpłynęliśmy. Młodszy aspirant sprawdził, czy sternik ma licencję na holowanie narciarzy. Miał. Był też trzeźwy i bardzo rozmowny. - Minus tu widzę jeden. Ze nie ma wyjścia z jeziora na morze. Oj tam byśmy poszaleli! - powiedział. - No chyba jak przypomnę sobie, jak się pł^va -skwitował narciarz.
Przepisy jasno określają, kiedy i na co trzeba mieć pozwolenie, zgodę, licencję, patent. Zanim zdecydujemy się wypożyczyć np. motorówkę, warto upewnić się, jaki ma silnik, bo podczas kontroli to my będziemy odpowiadać za to, że płyniemy bez uprawnień. - Bez uprawnień można prowadzić jachty żaglowe do 7.5 metra długości i jachty motorowe do 10 kW mocy silnika, czyli 13,6 koni mechanicznych - informuje policjant.
Na szczęście dziś każdy z kontrolowanych miał wymagane dokumenty, na wodzie jest spokojnie, mamy więc chwilę na rozmowę. Pytam oczywiście o pracę, o groźne sytuacje na wodzie.
- Pogoda może się tu zmienić błyskawicznie -mówi Sławomir Pikuła. -Tak właśnie wtedy było - w kilka chwil słoneczne niebo przykryły chmury, zaczęło silnie wiać, na jeziorze zrobiła się fala. Dostaliśmy telefon, że dwie dziewczyny na wypożyczonym rowerku nie mogą wrócić do wypożyczalni. Powiedziały, że są gdzieś na wysokości Łaz. Popłynęliśmy, ale nigdzie ich nie było. Straciliśmy kontakt. Kapitan statku wycieczkowego wypatrzył je w trzcinie. Przerażone, przemoczone. Rowerek nabrał wody, wysoka fala i silny wiatr uniemożliwiły im powrót. Telefony przemokły. Wyziębione szybko zabraliśmy na ląd. Właściciel tego roweru nawet nie pofatygował się, by popatrzyć przez lornetkę, co się dzieje z jego sprzętem... -opowiada WOPR-owiec i dodaje: - Woda to potężny żywioł. Z nią naprawdę nie ma żartów.
sternicy byli trzeźwi. Brawo!
Karty wędkarskie, pozwolenie na wędkowanie - wybierając się na ryby nie można zapomnieć o dokumentach