Gen. bryg. prof. dr hab. Michał Krauze (ur. 1965 r), za-
ukoWych.
' Szkol,i Wojsk Chemicznych ul Krakowie (1967). Absolwent Akademii Sztabu Generalnego WP (197b). Awanse naukowe: doktor (1977), dr hab. (1985) i profesor nauk wojskowych (1990). Od 1977 r. pracownik naukowo - dydaktyczny ASG WP, m. in. zastępca i szef Katedry Wojsk Chemicznych oraz szef Oddziału Naukowego. Od 1991 r. zastępca komendanta AON ds. naukowych. Autor ponad 200 prac naukowych i popularnonaukowych dotyczących różnorodnych aspektów teorii sztuki Wojennej oraz Współczesnych zagrożeń (przede Wszystkim ekologicznych) W czasie pokoju i Wojny. Wieloletni (czwarta kadencja) członek Centralnej Komisji ds. Tytułu Naukowego i Stopni Naukowych. Promotor 8 prac doktorskich. W okresie pracy dydaktyczno-naukowej odbyt roczne praktyki na stanowiskach szefa zabezpieczenia chemicznego dywizji i zastępcy dowódcy OW - szefa szkolenia. Współtworzył system Wykrywania skażeń W Wojskach operacyjnych i na terytorium kraju oraz brat udział W szkoleniu rezerw osobowych na potrzeby obu systemów. Żonaty, córka. Hobby: muzyka, gra na instrumencie, sporty Wodne i zimowe, Wędkarstwo.
Panie Generale, tytuł wywiadu jest Pana pomysłem. Skąd takie mocne i jednoznaczne porównanie, czy nie wynika ono z przesadnego hołdu, jaki Pan składa nauce z racji zajmowanego stanowiska i swoich preferencji zawodowych?
Pani obawy są w pewnym sensie uzasadnione, zwykle bowiem każdy, kto sprawuje określoną funkcję uważa, że to, co robi, jest ważne. Taka postawa może być zaakceptowana, gdyż wynika z natury człowieka, jego ambicji i poważnego traktowania swoich obowiązków. Sprawa byłaby podejrzana i poniekąd śmieszna, gdyby ktoś stwierdził, że to co czyni, jest szczególnie trudne, odpowiedzialne i wzniosie, a więc najważniejsze. Na szczęście, tak mi się wydaje, ja do takich nie należę.
Rozwijając hasłowo ujęte stwierdzenie, chciałbym wyrazić przekonanie, że badania naukowe dla uczelni wyższej są tak niezbędne, jak powietrze i woda dla każdej formy życia.
Czyż nie mam racji?
Czy mógłby Pan rozwinąć ten wątek i przytoczyć kilka argumentów, które przekonają czytelników o słuszności postawionej tezy?
Chciałbym z całą mocą stwierdzić, że w tym porównaniu nie ma zbytniej przesady.
Argumentów, iż tak jest rzeczywiście można znaleźć wiele, ale ze względu na stosunkowo ogólny charakter naszej rozmowy odwołam się tylko do dwóch, mam wrażenie, bardzo ważnych. Oto pierwszy z nich: uczelnia, w której nie prowadzi się badań naukowych, i w której nie kształci się kadr naukowych, nie zasługuje na miano akademii. A my, jak wiadomo, używamy tej nazwy od 1947 roku, a więc od czasu powstania Akademii Sztabu Generalnego WP. Ten człon nazwy został zachowany także po przekształceniu ASG WP, w roku 1990, na Akademię Obrony Narodowej. Było to możliwe dzięki spełnieniu określonych ogólnopaństwowych wymagań, świadczących o naukowym charakterze naszej uczelni. Jeżeli weźmiemy pod uwagę zapis umieszczony w ostatnim projekcie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, który sprowadza się do stwierdzenia, że przez pojęcie „uczelnia akademicka” należy rozumieć szkolę wyższą prowadzącą studia drugiego stopnia, i w której przynajmniej jedna jednostka organizacyjna ma uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora, to my ten warunek spełniamy z nawiązką. Odrębny problem stanowią badania naukowe prowadzone w akademii, ale do tego wątku, mam nadzieję, wrócimy w dalszej części wywiadu.
Drugi argument sprowadza się do tego, że badania naukowe są jednym z niezbędnych i niezastąpionych składników słynnej triady edukacyjnej, mówiącej o jedności i współzależności kształcenia, badań naukowych i wychowania. Podejście to musi być pielęgnowane w każdej uczelni, jeżeli aspiruje ona do miana akademii, uniwersytetu czy politechniki. Między badaniami naukowymi a kształceniem istnieje swoiste sprzężenie zwrotne. Rezultaty prac badawczych z jednej strony stanowią podstawę do tworze-