niearchiwalnej odbywało się na wszystkich etapach życia dokumentacji. Była o tym mowa w poprzednim rozdziale. Zupełnie inną wartość ma dokumentacja oznaczona symbolem BE z dodaniem liczby lat, a więc np. BE5, BE10, BE50. Dokumentacja taka to niejako pretendent do awansu z dokumentacji niearchiwalnej do materiałów archiwalnych. Literę E można tu rozumieć, zwłaszcza w celach mnemotechnicznych, jako skrót od ekspertyza. Nie wolno tej kategorii nadużywać. Nie może być tak, że twórca wykazu akt nie wie jak dokumentację zakwalifikować, więc przerzuca ciężar odpowiedzialności na jakąś komisję, która się zbierze za pięć, dziesięć czy pięćdziesiąt lat. Kategoria BE może występować tylko tam, gdzie dojrzewanie akt przed dokonaniem ich ostatecznej oceny jest niejako organiczną cechą tych akt. Dajmy przykład. Do kategorii BE50 zalicza się zwykle akta osobowe (w składnicach akt jest to oczywiście tylko B50). Dla każdego pracownika prowadzi się teczkę. Nie wiemy na początku czy teczka ta zawierała będzie kiedyś ciekawe materiały albo czy pracownik, dla którego ją założono stanie się interesującą personą. W końcu jednak pracownik odchodzi z pracy do innej pracy, na emeryturę, na rentę, albo, co niestety też się zdarza, umiera. Od tej chwili pozwalamy jego aktom jeszcze przez 50 lat „dojrzewać", po czym powinniśmy dokonać ekspertyzy i albo zakwalifikować teczkę do materiałów archiwalnych, albo umieścić je w spisie akt przeznaczonych do zniszczenia. Liczbę przy symbolu BE należy więc rozumieć jako liczbę lat, po której ma się dokonać powtórna ocena wartości dokumentacji.
Na zakończenie tego podrozdziału jeszcze dygresja na temat niepożądanej twórczości terminologicznej. Otóż od kilku lat funkcjonuje w polskim prawie określenie „dokumentacja
0 czasowym okresie przechowywania". Ustawodawca nie tylko zignorował bez opowiadania się fakt, że jest to dokładnie to samo, co „dokumentacja niearchiwalna", ale też wykazał się elementarnym brakiem znajomości logiki i języka polskiego. Otóż nie może istnieć coś takiego, jak czasowy okres. Okres jest w samej swej istocie czasowy bo musi trwać od jakiegoś momentu w czasie do innego momentu w czasie. Na łamach „Archiwisty Polskiego" ten potworek językowy został wyśmiany. Cóż jednak z tego, skoro da się zaobserwować jego stosowanie przez Bogu ducha winnych, a często też bezrefleksyjnych archiwistów? Prawo nas obowiązuje, nawet prawo uchwalone bez korekty polonistycznej i uważnego przeczytania przez specjalistę - logika.
Zasób archiwalny
Materiały archiwalne po archiwizacji sumują się w zasób danego archiwum. Nawet tak proste zdanie może budzić wątpliwości. Co rozumiem przez archiwizację (dawniej zwaną archiwalizacją)? Wciąż jeszcze dominuje pojęcie archwizacji jako włączenia materiałów archiwalnych do zasobu archiwum historycznego. W praktyce jednak coraz chętniej mianem archiwizacji określa się także włączenie do zasobu archiwum bieżącego. Jeśli ktoś ogłasza się, że za odpowiednią gratyfikację przeprowadzi archiwizację (archiwizowanie, archiwowanie, zarchiwizuje), to na pewno nie myśli o fachowym przekazywaniu czegoś do archiwów historycznych, a tylko przejęcie dokumentacji z komórek merytorycznych jednostki organizacyjnych, a następnie umieszczenie i uporządkowanie jej w komórce tejże jednostki zwanej zapewne archiwum. Czy należy walczyć z tą ewolucją? Sądzę, że jest to bez sensu, a to ze względu na rosnącą rangę archiwów bieżących (na czym nam zresztą wszystkim zależy)
1 kształcenie archiwistów coraz częściej do pracy właśnie w archiwach bieżących. I wreszcie: już dawno istnieje zgoda, aby całość dokumentacji (również niearchiwalnej) znajdującej się w archiwum bieżącym nazywać zasobem tegoż archiwum. Uczyniono tak ze względów praktycznych, choć nie bez wahań, a teraz należy pójść krok dalej i uznać ostatecznie, że
13