Str. 14
BioLetyn
7/(II)/2012
Daria Dziewulska
Banan. Jeden z najbardziej pospolitych owoców spożywanych przez rasę ludzką. Żółty, sympatyczny, z czasem już mniej, gdy zamienia się w brązową breję. Rośnie w kiściach, na palmach, a wszystko co zwisa z palemek musi być dobre. Jednakże banan to banan. Zawiera w sobie całkiem dużo węglowodanów, mniej białek i tłuszczów. Jedzenie bananów jest zdrowe, gdyż są bogate w potas. Też z natury nieomylne babcie wiedziały swoje przy każdej sposobności dając nam banana gdy tylko przychodziliśmy w odwiedziny. Banany można jeść same w sobie, z Nutellą na naleśniku, na ciepło, w lodach, w postaci zmiksowanej. Opcji jest wiele i każdy z nas w swoim życiu niejednego banana zjadł. Oczywiście jak wszystko na świecie banany mają swoich zaciekłych zwolenników i przeciwników. Co nie zmienia jednak faktu, że chyba wszyscy kiedyś bezpośredni kontakt z bananem mieli. Tylko też jaki związek mamy z bananem my wszyscy, nie licząc oczywiście standardowej relacji konsument-konsumowany? No właśnie, najpewniej nikt nigdy się nad tym nie zastanawiał,
A w rzeczywistości banany są nam niepokojąco bliskie. Mamy z bananami wspólne około 50% DNA.
Szok i przerażenie. Świat już nie będzie taki jak kiedyś. Jednakże to prawda. Ludzkie DNA w połowie jest identyczne z DNA banana. Oczywiście nie znaczy to od razu, że spożycie banana wiąże się w byciu w połowie kanibalem. Nie jesteśmy jadalni dopiero po zdjęciu z nas skórki, ani też nie czerniejemy, jeśli za długo poleżymy na słońcu (chociaż ta kwestia może być sporna). Też zjedzenie dwóch bananów nie zamieni nas w dwustuprocentowego człowieka. Ale faktom nie da się zaprzeczyć. Pięćdziesiąt procent to niebagatelna liczba i nie czarujmy się, może chodzić o struktury enzymatyczne oraz białkowe, ale koniec końców, wszyscy jesteśmy w połowie bananami. Chociaż myślę, że każdy z nas w swoim życiu spotkał się z osobnikiem, którego DNA wydawało się nam nie w połowie, a w 80% wspólne z bananowym. Ale to odosobnione przypadki, których lepiej nie roztrząsać. Równie dobrze moglibyśmy teraz omawiać_ osoby o życiu emocjonalnym na poziomie stułbi płowej. Więc lepiej skupmy się na standardowym Homo sapiens oraz Musa L, których tak wiele łączy, a równocześnie dzieli.
My jako istoty myślące potrafiliśmy w toku ewolucji wiele osiągnąć. Zaczęło się od ognia, potem pojawiło się koło, aż do teraz, kiedy to bystrzy studenci, przykładowo, takiej
Politechniki, budują zdalnie | sterowane maszyny, są w stanie syntezować aspirynę lub izolować DNA (z tego nieszczęsnego banana przykładowo). Dużo potrafimy. A co potrafi banan? No właśnie, niezbyt wiele. Banan po prostu jest na początku zielony, potem żółty, a na końcu brązowy. Nie wykazuje żadnych aspiracji do wynalezienia żarówki. Od strony intelektualnej banany są mało ciekawe.
Tu pojawia się problem natury czysto ludzkiej. Czyli do czego bylibyśmy zdolni gdyby nasze DNA nie było dzielone na pół z bananem? Większość nas w dzieciństwie z rozdziawionymi ustami i zapartym tchem oglądało bajki o super bohaterach. Latanie, niewidzialność, lasery z oczu i zdolność teleportacji były marzeniem chyba każdego dzieciaka, który aktualnie nie pragnął być Batmanem. I tu właśnie następuje pytanie, czy posiadalibyśmy supermoce, gdyby nie ograniczało nas DNA banana w naszym kodzie genetycznym? Być może stworzeni przez Marvel mutanci zwani X-men tak naprawdę mieli wszystkie swoje nadludzkie zdolności, bo nie byli w połowie bananami jak my, szary obywatele tego świata? Teoretycznie gdyby tylko nasze geny wyrwały się z bananowego ograniczenia bylibyśmy w stanie osiągnąć wszystko.
A może jest zupełnie odwrotnie? Może gdyby banany miały jeszcze więcej ludzkiego DNA byłyby w stanie osiągnąć samoświadomość i wyrwać się z bananowej opresji, jaką obserwujemy codziennie w supermarketach i na straganach? A tak nasze pospolite banany, niczym ten ogórek Gałczyńskiego, nigdy nie zaśpiewają. Bo ich DNA nie pozwala im na tego typu ekstrawagancje.
Albo jeszcze inaczej! Wiadomo powszechnie, że 50% wspólnego z bananem DNA to jeszcze nic. Ze świnkami morskimi mamy o wiele więcej wspólnego. Gdyby tak zupełnie hipotetycznie założyć, że banany miałyby 100% unikatowego DNA przeznaczonego tylko dla nich. Możliwe, że taki superbanan byłby jeszcze bardziej rozwinięty od przeciętnego człowieka. Ale chyba teraz wchodzę w tematy science fiction, bo w końcu nie ma czegoś takiego, jak zupełnie niespotykane DNA.
Borykając się z problemami wspólnego DNA z bananami muszę dojść do smutnego, acz jednoznacznego, wniosku. Bycie w połowie bananem (lub w przypadku banana w połowie człowiekiem) podcina skrzydła.