nym. Po uzyskaniu pozytywnych wyników rozpoczynają się prace nad opracowaniem technologii, która zwykle zawiera fragmenty chemiczne i biochemiczne. Jak Pan się zapewne orientuje takie związki są zwykle skomplikowane a więc produkcja i koszt otrzymanego leku będzie bardzo wysoki. Również pozyskanie z produktu biologicznego może być bardzo kosztowne, np. 1 g taksolu, czyli połowę dawki terapeutycznej otrzymuje się z jednego stuletniego cisu. Ile trzeba posadzić drzew i które pokolenie skorzysta z naszej pracy? Może, więc lepiej po poznaniu budowy związku wyodrębnić ten jego fragment, który jest najistotniejszy gdyż wiąże się z określonym białkiem lub fragmentem np. DNA. Następnie korzystając z osiągnięć chemii kwantowej zaprojektować inną cząsteczkę o identycznych cechach jak wyodrębniony fragment, której synteza byłaby o wiele prostsza. Można też „nauczyć" syntezować ten związek przez odpowiednio zmodyfikowane metodami inżynierii genetycznej inne organizmy żywe. Widać, że pole współpracy jest olbrzymie. Co zrobić, aby znaleźć pracę? Podstawą jest pogłębiona wiedza po to, aby w najkrótszym czasie można było się wyspecjalizować w jakiejś dziedzinie, która jest potrzebna w danym miejscu pracy. Spróbuję to wyjaśnić. Wielu naszych absolwentów pracuje w Stanach a ich atutem była właśnie wiedza i łatwość opanowania nowych obszarów wiedzy dotąd im nieznanych. Dlaczego tam pracują, bo tam są pieniądze, które inwestuje się w badania i nowe technologie. Dlaczego nie u nas, bo my nie mamy takich pieniędzy. Poza tym musimy inwestować także w inne dziedziny, gdyż jesteśmy wciąż zapóźnieni w stosunku do rozwiniętych krajów, a tych opóźnień nie można nadrobić w ciągu roku czy nawet pięciu lat. Chyba odpowiedziałem na Pana pytanie?
- Tak, zaliczyłem Panu odpowiedź.
Cieszę się [śmiechj.
- Przyznam, że to było dla mnie zaskoczenie: kategoria „przyjazność". Jakiej oceny by się Pan spodziewał? Dodam tylko, że ankieta była anonimowa.
Nie wiem, staram się być przyjazny w stosunku do wszystkich studentów. Nigdy nie mam uprzedzeń do kogokolwiek.
- Dostał Pan 3,5. W kontekście naszej dzisiejszej rozmowy przyznam, że nie rozumiem dlaczego nie jest wyższa. Uważa Pan, że nauczyciel akademicki powinien dążyć do skracania dystansu do studenta?
I tak i nie, powinien być jednak zachowany jakiś dystans. Pewnego progu nie można przekroczyć, bo wtedy trudniej egzekwować pewne wymagania jak konieczność pisania w danym dniu kartkówki czy przygotowanie się studenta do zajęć. Zażyłość może rodzić przypuszczenie, że uzyskana ocena nie jest obiek
tywna. A brak bezstronności jest bardzo źle odbierany nie tylko przez studentów. Z drugiej strony studenci też muszą pokazać, że tego chcą i że nie jest to podyktowane chęcią uzyskania lepszej oceny. Niektórzy moi dyplomanci odwiedzają mnie przy okazji pobytu w Gliwicach lub piszą maile z informacjami o sobie i zawsze z przyjemnością wspominają czasy studenckie i zajęcia laboratoryjne. Chociaż ich czasem oblałem lub kazałem pisać sto razy długie zdanie, bo coś w laboratorium przeskrobali, to teraz przyznają, że słusznie, że było to konieczne i do dzisiaj pamiętają czego w laboratorium nie można robić.
- To teraz odwrotne pytanie: co Pan myśli o studentach biotechnologii, o ich postawie? To zależy o których. Trudno ocenić studenta, którego widziało się raz lub dwa razy na zajęciach. Co innego osobę, z którą ma się zajęcia przez cały semestr i ma się styczność raz czy kilka razy w tygodniu przez kilka godzin -wtedy jest możliwość jej poznania. Każdy ma lepsze lub gorsze dni, może przyjść na zajęcia przygotowany, lecz coś go zaćmiło i opowiada jakieś banialuki, więc muszę ocenić jego wypowiedź na 2. Jeżeli mam z nim tylko jedno ćwiczenie to nie wiem, czy była jednodniowa niedyspozycja czy też rzeczywisty brak wiedzy, czegoś takiego nie ma przy częstszych kontaktach. O tym, jaki to jest student decyduje wiedza wyniesiona ze szkoły średniej, ilość efektywnej pracy włożonej w trakcie studiów oraz chęć dowiedzenia się czegoś więcej niż wymagane minimum. Studenci dzielą się na tych bardzo dobrych, którzy dalej intensywnie pracują, bardzo dobrych, którzy stwierdzają, że ta wiedza, która mają już im wystarczy oraz tych, może nie tak dobrych, którzy ciężką pracą dochodzą po pewnym czasie do wspaniałych wyników. Są też niestety tacy studenci, którzy trafili tutaj przez przypadek. Miałem szczęście spotkania na zajęciach wielu bardzo dobrych i dobrych zainteresowanych chemią studentów oraz takich, którzy może nie byli najlepsi, ale własną pracą i pasją potrafili nadrobić zaległości i osiągnąć bardzo wiele. I takich studentów należy sobie zawsze życzyć. Część z nich obecnie to doktoranci, adiunkci a nawet już profesorowie, jedni pracują w przemyśle chemicznym, inni zmienili profesję. Jednak każdy z nich przeszedł na studiach pewną szkołę życia i wydaje się, że czegoś się nauczył i to docenia, a to
- „Dyrdymały i dyrdymałki" - ma Pan swoje ulubione?
Dzisiaj jest ich tyle, że wybieram tylko te, które mnie najbardziej zadziwią. A z ulubionych, wolałbym ich jednak nie oglądać, zapamiętałem tę z przed lat, której autor z całym przekonaniem twierdził, że katalizator - siatka platynowa - zbudowany jest ze srebra. Czasem słyszę studentów dyskutujących i główkujących, co w jakiejś przeczytanej odpo
wiedzi jest błędne lub zabawne. Niektórzy mówią, że też by tak napisali. I to już uważam za sukces tej gazetki, ponieważ zmusiła do zastanowienia się. Może za jakiś czas ktoś przypomni sobie to, co przeczytał i odpowie poprawnie.
- Rzeczywiście na pierwszy rzut oka trudno dostrzec komizm w niektórych „dyrdymałach", ale z odpowiednim przygotowaniem wiele rzeczy staje się jasnych. Myśli Pan, że publikowanie ich na łamach Bioletynu to dobry pomysł?
Wydaje się, że nie. Zbyt szerokie grono czytelników może zbytnio dołować ich autorów. Poza tym nie wszyscy Czytelnicy są chemikami i te „dyrdymały" nie będą dla nich zrozumiałe. Celem tej gazetki jest refleksja nad udzielanymi odpowiedziami oraz zasobem wiedzy nie tylko chemicznej i dotyczy tych studentów, którzy mają zajęcia z chemii organicznej.
- Cel dydaktyczny przede wszystkim
Tak, zdecydowanie.
- Czy ma Pan jakieś przesłanie dla naszych czytelników?
Żeby nie bać się chemii, uczyć się jej ze zrozumieniem. To, czego mi brakuje to studentów próbujących dyskutować, bronić swego zdania, uzasadniać je. Widać to na ćwiczeniach, seminariach i seminariach dyplomowych. Po prostu przedstawia się mechanicznie jakąś tezę, bez jej uzasadnienia. Ktoś coś napisał, ktoś to przepisał (skopiował) i nie wie, co napisał. Pan chyba słyszał, ze lubię podpuścić studenta, zasugerować niekoniecznie błędną odpowiedź i zapytać czy dałby głowę za swą odpowiedź. Chodzi oto, aby skłonić grupę do dyskusji. Zapisuję na tablicy ile osób zgadza się z daną odpowiedzią, ile nie. Następnie proszę ich o uzasadnienie i tu pojawiają się problemy z uzasadnieniem własnej odpowiedzi, potem głosujemy ponownie. Bardzo często się wówczas zdarza, że ci, którzy odpowiedzieli poprawnie zmieniają zdanie, bo tak myśli reszta lub tak twierdzi pewny swego inny student. Żadnej próby polemiki, niewielu tylko stara się samodzielnie myśleć. Przesłanie: dyskutujcie, starajcie się przedstawiać swoje racje i bronić je.
- Myśli Pan, że część studentów odbiera taką dociekliwość nauczyciela jako atak?
Może tacy są? Może traktują to, jako próbę ośmieszenia? Ale to jest próba zmuszenia studentów do przedstawienia własnego zdania. Najprzyjemniej pracuje się z grupą, która potrafi dyskutować, która kłóci się między sobą i z prowadzącym. Wtenczas widzę, że ci studenci myślą, jeden drugiemu przedstawia argumenty za i przeciw i zajęcia stają się ciekawe i pouczające dla obu stron. Dyskutujcie
Dziękuję za rozmowę.