Na wyższych uczelniach w Polsce dominuje następstwo pokoleń. Oznacza to, że pewne obszary badań, pewne stanowiska i funkcje są dziedziczne, prawie jak w telewizji polskiej. Po prostu uczelnia staje się polem działania rozrodzonych nadmiernie rodzin, które chronią swoje interesy przed obcymi i nie pozwalają na to, by działalnością naukową zajmowali się przypadkowi ludzie przybyli nie wiadomo skąd. Środowisko uczelniane jest hermetyczne i takie chce pozostać. Nie dopuszcza do siebie obcych, bo mogliby zburzyć kruchą stabilizację i wprowadzić chaos w układy, jakie wypracowywano całymi latami. Nie zanosi się na to, żeby coś miało się w tej materii zmienić.
- Dostałem kiedyś nagrodę za publikację - mówi Jarek. - To były pieniądze. Co roku wręczano tę nagrodę i zawsze była to okrągła sumka, ale ja ze względu na to, że nikt mnie nie popiera, dostałem zaledwie połowę owej sumy i nikt nie uważał tej sytuacji za krępującą, moralnie niewłaściwą czy po prostu nieuczciwą. Dla tych, którzy musieli mi przyznać te pieniądze, bo rzeczywiście napisałem najlepszą pracę i zdeklasowałem konkurentów, nie był to problem. Jeśli chcesz, to masz, ale tylko połowę. Środowiska uczelniane są tak samo zdeprawowane jak politycy, jeśli nie gorzej.
data: 15:50, 06.11.2008
źródło: "Dziennik Bałtycki”, tvn24
Już nie trzeba jeździć po świecie w poszukiwaniu najdziwniejszych budowli świata, skoro jedna z nich stoi w Polsce. Twórcy strony internetowej Village-ofjoy.com wciągnęli na swoją osobliwą listę Krzywy Domek znajdujący się w Sopocie. Budynek, zaprojektowany przez Szczepana Szotyńskiego,nawiązuje formą do bajkowych rysunków Jana Marcina Szancera oraz Pera Dahlberga, a także projektów Antonio Gaudiego. Wybudowany w 2003 roku przy ul. Bohaterów Monte Cassino w Sopocie, znalazł się na liście najbardziej osobliwych konstrukcji.
Doborowe towarzystwo
Krzywy Domek na stronie internetowej Villageofjoy.com sąsiaduje z budynkiem w kształcie koszyka z Ohio (USA) i biblioteką w kształcie książek z Kansas (USA). Nic dziwnego, że się na tej liście znalazł. Pokrzywiony tak, jakby przeszedł przez gabinet krzywych luster - o dziwo - stoi i ma się dobrze, służąc za dom handlowy.
Jednak na początku nie było tak różowo - piszą dziennikarze Dziennika Bałtyckiego. Gdy powstawał, część mieszkańców zarzucała miastu samowolę budowlaną i "niszczenie charakteru sopockiej architektury”.
Po protestach nie ma jednak śladu, a budynek, wtapiając się znakomicie w otoczenie, stał się jedną z głównych atrakcji turystycznych. - W Sopocie jestem pierwszy raz, ale o
9