sza ów komfort „zlokalizowania” symbolicznego procesu przekazywania znaczeń. Jeśli mówimy o zjawisku, że jest globalne w swym zasięgu, zakładamy tym samym jakiś stopień anonimowości i zdekontekstualizo-wania przekazu. Co więcej, jeśli przyznamy rację Jamesonowi, iż komuni-kacyjny aspekt globalizacji jest najbardziej dogodnym sposobem wglądu w gąszcz problematyki, jaką ona wywołuje, nieuchronnie musimy zadać pytanie: co właściwie oznaczają „przepływy” i „krążenie” przekazów, co staje się przedmiotem „globalnej wymiany”, jakie to „wartości” łączą ludzi oraz w jaki sposób globalizacja sprzyja „bliskości”, a więc kurczeniu się czasowo-przestrzennych wymiarów dzisiejszej światowej ekumeny? A wyrażając się nieco inaczej: w jaki sposób globalizacja przyczynia się do zmiany sposobu i charakteru krążenia symbolicznych przekazów kulturowych, którym nadaje się walor globalności?
Jedną z odpowiedzi ze strony antropologii kultury zaproponował Ar-JUn Appadurai. W artykule Grassroots Globalization and the Research Imagination [Appadurai, 2000: 1-19] pisze on, że wprawdzie świat jest dzisiaj jednym wielkim „przepływem”, ale to wcale nie oznacza, iż globalizacja dotyczy świata obiektów będących w ruchu; takie stanowisko byłoby przesadą. Antropologia zawsze interesowała się lokalnością, owy-nii „najbardziej innymi z innych”, jak to ujął Ulf Hannerz, choć nieobce było jej zainteresowanie krążeniem wartości i ich porównywaniem. Dzisiaj także istnieją regionalne światy, mające swoje umocowanie w konkretnej przestrzeni. Ale w tych światach rozprzestrzeniają się wieści, artefakty i obrazy, które przychodzą „znikąd”, kształtują jednak zbiorową wy-°braźnię i zmuszają do rewizji myślenia o własnej lokalności, są powodem nowych aspiracji i marzeń. W filmie Bogowie muszą być szaleni z 1980 roku pilot samolotu lecącego nad pustynią Kalahari wyrzuca z kokpitu butelkę coca-coli, którą znajdują Buszmeni. Dla nich ten dziwaczny nowy °biekt niechybnie jest darem boskim, zesłanym im w bliżej nieznanym celu. Fizyczny, drobny przedmiot staje się powodem debaty metafizycznej nad własną kulturą, zalążkiem potencjalnych rewizji dotychczasowego °brazu świata. Potraktujmy ten przykład jako zabawną metaforę globali-2acji. Pisze bowiem Appadurai, że musimy się dzisiaj oswoić z myślą iż to, co można nazwać „geografią cech” (areał kulturowy zasiedlony stabilnymi populacjami, izolowanymi i „żyjącymi własnym tempem”) powinno być przez badaczy zastąpione „geografią procesu”. Tradycyjne myślenie 0 areałach kierowało się zgodnością cech geograficznych, kulturowych ' cywilizacyjnych, która opierała się z kolei na wybranej liście wyznaczników uznawanych za typowe dlań. Chodziło o wartości, praktyki material-ne> adaptację ekologiczną wzory zawierania małżeństw — słowem, to
101