stara się utrzymać w tajemnicy jego istnienie. Dlatego ten ksiądz nie chciał podać mi swojego nazwiska. Rozmawiając ze mną najwyraźniej narażał się na niebezpieczeństwo.
- A czy powiedział, dlaczego hierarchia kościelna jest przeciwna ujawnieniu Rękopisu?
-Tak. Rzuca on wyzwanie doskonałości ich wiary. - W jaki sposób?
- Nie wiem. Niewiele o tym mówił. Najwidoczniej dalsza jego zawartość godzi w dogmaty Kościoła i to jest groźne dla jego dostojników, gdyż według nich dobrze jest tak jak jest.
- Rozumiem.
- Ksiądz utrzymywał, że w jego mniemaniu Rękopis nie podważa żadnej z uznanych prawd wiary. Raczej wyjaśnia prawdziwe ich znaczenie. W jego przekonaniu hierarchowie kościelni dostrzegliby tę prawdę, gdyby zechcieli spojrzeć na życie jak na wielką zagadkę - wówczas sami doszliby do kolejnych wtajemniczeń.
- A czy nie powiedział ci, ile jest tych wtajemniczeń?
- Nie. Wspomniał jeszcze tylko o drugim, które daje bardzo przekonującą interpretację najnowszej historii i objaśnia zachodzące przemiany.
- Czy podał ci jakieś szczegóły?
- Nie. Nie było czasu. Musiał wyjechać, żeby załatwić jakieś sprawy. Umówiliśmy się, że spotkamy się wieczorem u niego w domu, ale kiedy tam przyjechałam, nie zastałam go. Czekałam trzy godziny, ale się nie pojawił. Musiałam wyjechać, bo nie zdążyłabym na samolot.
-To znaczy, że nie miałaś już okazji z nim porozmawiać?
- Nie. Więcej go nie widziałam.
- A z kół rządowych nie otrzymałaś żadnej informacji potwierdzającej istnienie Rękopisu?
-Absolutnie żadnej.
- Kiedy to było?
-Jakieś półtora miesiąca temu.
Kilka następnych minut jedliśmy w milczeniu. W końcu Charlene podniosła głowę znad talerza i spytała:
- No więc co o tym myślisz?
- Nie wiem - przyznałem. Z jednej strony sceptycznie