NAUKOWEGO I SPOŁECZNEGO. 151
kapitana Żuawów papieskich, zdołała po wielekroć odeprzeć napady Arabów na ludność zamieszkałą w okolicach Tanganiki; gęstsze i lepiej uzbrojone oddziały mogą tedy stanowić doskonałą tamę. Potrzeba na to środków materyalnych, i o takowe właśnie kołacze kardynał.
Ze sprawą misyj afrykańskich łączy się słynna wyprawa Stanley^ ? która tak szczęśliwie temu znakomitemu podróżnikowi się powiodła.
Wyprawa miała na celu niesienie pomocy generałowi egipskiemu, Eminowi Baszy. Emin jest rodem ze Szlązka, nazywał się Edward Schni-tzer, z urodzenia był żydem, przeszedł następnie na protestantyzm, a wreszcie jako lekarz służył w armii tureckiej , potem w egipskiej i przyjął mahometanizm. Wysłany przez Gordona do południowych prowincyj Sudanu egipskiego w r. 1883 jako rządca kraju, utrzymał się tamże aż do zeszłego roku. Odcięty przez Mahdistów od Egiptu, nie był zdolny ani im zagrodzić dalszego pochodu na południe, ani też przedostać się do wschodnich wybrzeży. Kilkakrotnie Europejczycy urządzali wyprawy, chcąc przyjść Eminowi w pomoc; usiłowania ich spełzły na niczem. Lenz i Fischer nie dotarli do Wadelaj. Stanley jedynie, który niegdyś odszukał był Liwingstona w Afryce, pierwszy przeszedł wszerz cały „czarny kontynenty mógł dokonać i dokonał tego dzieła: sprowadził Emina do Bagamojo.
Stanley obiecał opisać tę podróż ; opis będzie zajmujący pewnie, skoro jedna z firm księgarskich w Londynie ofiarowała już 40,000 funtów szterlingów za dzieło mające być napisane. Tymczasem posiadamy tylko wyjątki z listów znakomitych podróżnika. Podróż trwała ośm miesięcy po krajach całkiem nieznanych; busola i ścieżki, wydeptane słoniami, służyły za przewodników. Bory odwieczne, „wielkie jak cała Francyay rozciągają się w okolicach jeziora Alberta. Ludy, jakie czasami napotykano, są całkiem zdziczałe, niektóre z nich wzrostem mało się różnią od liliputów Guliwera. Jakich niewygód doznała wyprawa, można wnosić z tego, iż orszak, liczący 1500 ludzi, zredukowany został do połowy. W drodze już ku wybrzeżom, jednego dnia ujrzano siedziby ludzkie, na jednej z tych chat zatknięty był krzyż; w nieopisanej radości Stanley woła: „Nakoniec! spotykamy się z cywilizacyą!
O błogosławiona cywilizacyo !u
W liście, jaki Staniej zamieścił w New~Jork-fferaldy taki czytamy ostatni ustęp: „Wreszcie przybyliśmy cało i zdrowo. Ogół przypisze to zapewne przypadkowi; ci, którzy w nic nie wierzą, powiedzą, iż miał szczęście, lecz w głębi duszy mojej wyrobiło się przekonanie, mówiąc