Osobiście uważam, że niedobrze się dzieje, że wypłukany z filozofii pozytywnej i progresywizmu liberalizm Rawlsa stał się głównym punktem odniesienia do liberalizmu podczas konferencji. Bardziej nadawałby się tytaj utylitarystyczny, progresywistyczny liberalizm Johna Stuarta Milla, który miał przekonać ludzi do bycia liberałami, zamiast tworzyć namiastkę obywatelskiego liberalizmu na użytek wszystkich z fanatykami włącznie (na zasadzie, że w domu może być średniowiecze, byle nie na forum). Wystąpienie dr Haremskiej przypomniało nam wspaniale, że istnieje na szczęście liberalizm poza utopią Rawlsa, choć oczywiście też miałbym tu małe zastrzeżenie, że wielu liberałów jak Locke czy Condorcet uważało, że liberalne prawa człowieka są prawami naturalnymi i dlatego liberalizm zwycięża. Przekłada się to także na wiarę w to czy postęp jest stały czy może ulec trwałemu zahamowaniu. To, że liberalizm niekoniecznie musi być postrzegany jako nienaturalny przypomniała też dr Katarzyna Guczalska, w pytaniu skierowanym do prelegentki, która odpowiedziała, że starała się bronić tej najbardziej atakowanej przez komuniatryzm odnogi liberalizmu, stąd nacisk na Montesąuieu i Kanta. Kołakowski także pisał o tej kantowskiej potrzebie człowieka abstrakcyjnego, jako o silnym bodźcu intelektualnym.