jedynie nielegalne. Państwowcy mają legalny monopol - i właśnie ścigają co najmniej jednego przedsiębiorcę, który zapewniał usługi pocztowe lepsze i tańsze niż oni.
Nie potrzeba rządu, by zapobiegać monopolom. Jedynym, czego trzeba jest nieregulowany, nieograniczony leseferystyczny kapitalizm. Przy okazji zapewniłby miejsca pracy, podniósłby jakość życia, ulepszyłby towary i tak dalej. Sukces działalności komercyjnej, nieregulowanej i niedotowanej, zależałby jedynie od jednego czynnika -zadowolenia klienta.
Cenzura to inny przykład sytuacji, gdzie polityka i politycy stoją konsumentowi na drodze do szczęścia. Miarąjest tu nie to, czy klient jest zadowolony, lecz czy polityk (pojedynczo lub jako trybun „ludu”) jest zadowolony. To dotyczy tak „publicznej" ochrony przed niepopularnymi poglądami politycznymi, jak do ochrony przed pornografią. Konserwatyści przynajmniej wykazują spójność w tej sprawie. Uważają, że państwo (czasem nazywane przez nich „narodem") może i musi chronić lud przed grzesznymi myślami. Nie trzeba wyjaśniać, kto definiuje grzech: wodzowie polityczni - lub, jak kto woli, narodowi.
Prawdopodobnie najbardziej ironiczną ze wszystkich manifestacji konserwatywnej potrzeby czystomyślenia dotyczy późniejszego Lenny’ego Bruce’a. Ten nie przebierał w słowach. Dlatego też był ulubionym celem konserwatystów. Do tego otwarcie i, myślę, skutecznie, bronił kapitalizmu. Opisując komunizm jako śmiertelnie nudny („jak jedna wielka firma telekomunikacyjna”), Bruce wyraźnie podkreślił swoją preferencję - kapitalizm („Daje ci wybór, złotko, i o to właśnie chodzi”). Żaden konserwatysta nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandałów Bruce'a, jeśli chodzi o przywiązanie do indywidualizmu. Często zdarzało mu się używać słowa, które wielu konserwatystów uważa za najplugawsze ze wszystkich: Kapitalizm. Kiedy ostatnim razem National Assosaition of Manufacturers zrobiło choćby coś podobnego?
Lenny Bruce nie był jedynym człowiekiem, któremu do zniechęcenia do siebie konserwatystów wystarczyło otwarcie ust. W 1964, Barry Goldwater zniechęcił całe hordy Południowych konserwatystów gdy, odpowiadając na pytanie kluczowe w regionie - czy komunistom powinno się pozwalać na przemawianie na terenie państwowych uniwersytetów - odpowiedział wprost: „Oczywiście, że się powinno."
Nawet antykomuniści wśród libertarian muszą przyznać, że państwo nie ma żadnego prawa do uciskania komunistów. Tak samo libertarianie, których odrzuca to, co uważają za pornografię po prostu jej nie kupują, zostawiając jej całkowicie nieregulowaną sprzedaż producentowi, konsumentowi i nikomu poza tym. Jednak, powtórzmy, zainterweniować mógłby rodzic - lecz tylko przez powstrzymanie pojedynczego, zależnego nabywcy, nigdy poprzez przeszkadzanie w rozprowadzaniu przedsiębiorcy, którego prawo do sprzedawania pornografii dla zysku, i dla żadnego innego społecznego celu, jest nienaruszalne. Zdenerwowany rodzic próbujący wypędzić rozprowadzającego różne sprośności, w gruncie rzeczy, powinien zostać pozwany, nie pochwalony.
Stosunek liberałów do cenzury nie jest jasny. Zresztą nie musi być. Liberałowie praktykują ją, choć jej nie promują Przerażająca władza Federal Communications Commision, by zmuszać media do służenia społecznej sprawie jest pomysłem liberałów i aktem cenzury. Według przykazań FCC, sprawa społeczna jest definiowana tak, że stacja dostaje punkty za dawanie jakiemuś kaznodziei czasu na antenie, ale żadnych punktów - lub nawet ujemne - za podobny prezent dla ateisty.
Częściowo również na antenie pojawiają się różnice pomiędzy lewicowymi/prawicowymi politykami a libertariańskimi antypolitykami dotyczące nacjonalizmu. Podczas gdy dzisiejszego konserwatystę wyróżnia szowinizm dotyczący starych narodów, liberał jest fanatycznym obrońcą nowych narodów. Skłonność nowoczesnych liberałów do wspierania pomysłu zbrojnej interwencji przeciw Republice Południowej Afryki, przy jednoczesnym ignorowaniu, nawet jeśli chodzi o ekspozycję w mediach, rzezi w Nigerii i Sudanie, uwidacznia zainteresowanie jedynie polityką - i konkretnymi osobami - a nie ludzkim życiem samym w sobie.
Rzecz jasna konserwatyści stosują podobnie podwójny standard względem antykomunistycznych rzezi i antykomunistycznych dyktatur. Choć nie tak zmienne w nastroju jak liberalne przerażenie czy radość w obliczu różnych krwawych strać, konserwatywne podejście ma równie tragiczne skutki. Źródła silnego prądu antysemityzmu, który w oczywisty sposób podszywa wiele ruchów konserwatywnych, można odnaleźć w przerażającym założeniu, że antykomunizm Adolfa Hitlera zmywa z niego inne, relatywnie niewielkie, grzechy. W jakiś sposób antykomunizm otwiera drogę dla antysemityzmu.