miczną sceną zapisaną na taśmie filmowej. Skupiwszy swą wolę walki na pracy czysto teatralnej, szlifowaniu warsztatu i szukaniu pełnego wymiaru artystycznego spektakli, odrzucono w' dużej mierze szalony wymiar zabawowy (w końcu czasem niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania grupy aktorskiej), przestano myśleć o wyjazdach, festiwalach i nagrodach (co należy uznać za błędne, bowiem są to konieczne środki w pracy teatralnej), zaniechano szukania nowej sali do prób, sali teatralnej z przestronną garderobą i pracownią plastyczną. Cóż, ma teatr w końcu maleńki składzik w piw-nicy przy Studenckiej. Ufając swej wiernej publiczności, wierząc w szczęśliwą gwiazdę, w przychylność i trwałą przyjaźń, może spokojnie podjąć próby zmierzenia się z kolejnym przedstawieniem. Ale to wszystko winno być poddane Muzie łaskawej...
Słowa te w dużym stopniu dyktuje nie tyle Nostalgia (wszak nie ona naszą Muzą), co równoległość rzeczywistości przedstawionej: naszym prawem gra nie i występow anie, a nie jak u nieszczęsnego Plasfo-dora Mimetyka w Pragmatystach, który mógł, a nie chciał podjąć ryzyka występów u swrego szwagra, z chińską Mumią u boku, bez swej ukochanej i udręczonej Mamalii. Oczywiście, cala sprawa nie jest taka prosta. Musimy przyznać rację Plasfodorowi, gdy nie chce żyć i tworzyć w świecie sztuki popularno-idiotycznej. Ale cieszy nas też, że doskonale pragmatyczny Hrabia von Telek w końcu odrzuca czarnobiały świat i wymyka się do innej, barwnej i zupełnie
bezproblemowej, rzeczywistości.
Dramat Witkacego, choć wcale nie tak łatwy, jakby wynikało z tych kilku uwag interpretacyjnych, spiętrzony w wielu wymiarach, zawierający wiele niewidzialnych wyjść, sekretnych drzwi, za którymi postacie zamknęły swoje tajemnice, przynosi ukojenie w kręgach zagadkowych. Dzięki niemu mogliśmy szybko pow rócić do trudnych i cierpliwych poszukiwań zasad gry i zabawy, zapisanych w niewielkim dramacie scenicznym Jana Potockiego. Skąd u niego bierze się dwoistość, po co takie sztuczki, co nas w tym bawi, kogo chcemy zwieść? Potocki mnoży pytania. Proponujemy widzom zatem dwie inne zabawy. Jedna jest kontynuacją pałacowej gry w fantazję sceniczną rodem z włoskiej komedii dellarte: w naszym „dorobku” pokazała się kolejna Parada, uroczy majstersztyk, szalenie przewrotny, skondensowany, płochy i spęczniały od znaczeń. Cztery osoby poszukujące wyjścia z sytuacji patowej: jak zastosować zasady demokracji tam, gdzie wszystkie rc-
Fot. M. Cichocka
Fot. D. Suder