wracam myślami do tego pierwszego egzaminu, który zdałem świetnie, egzaminowali mnie wtedy profesorowie Maria Dziewulska i Stanisław Wiechowicz. Wtedy nie wiedziałem u kogo chcę studiować, Artur Malawski był już ciężko chory, Wiechowicz dla mnie - przy wszystkich jego zaletach - nie byl wymarzonym mentorem. Penderecki traktował mnie jak partnera, jestem tylko trzy lata młodszy od niego, uważał mnie za uformowanego, jeśli chodzi o poglądy estetyczne, człowieka.
Być może miała na to jakiś wpływ moja wielka przyjaźń ze Stanisławem Radwanem, bliskim przyjacielem Pendereckiego. Nie musiałem się uczyć estetyki i filozofii nowoczesnej muzyki. Penderecki przyjeżdżał ze świata i przynosił partytury, nagrania... a dyskusje trwały bez końca. Jego zajęcia były partnerskimi rozmowami o przyszłości muzyki. Pod jego kierunkiem studiowałem harmonię w kompozycjach Prokofiewa, Messiaena, Debussyego czy Schónberga oraz cały barokowy kontrapunkt. Razem napisaliśmy operę dla dzieci, która była wielokrotnie wystawiana. Do dziś mam wspaniałe wspomnienia z czasów studiów' u Krzysztofa Pendereckiego.
Jak określiłby Pan swój styl muzyczny?
- Teoretycy mówrią, że jestem romantykiem, choć w młodości byłem zwolennikiem ostrej awangardy, bliska mi była aleatoryka, technika sonorystyczna, cała drapieżna estetyka postwebernowska. Wszystko to można znaleźć w moicli wczesnych kompozycjach z 1968 roku. Penderecki wszczepił mi kult formy, ja sam zawsze chciałem ułożyć na nowo harmonikę,
melikę, ekspresję... Dlatego muzykolodzy - jakby łącząc te dwie inklinacje - romantyzowania i ścisłego formowania - mówili, że moja estetyka, to estetyka eleganckiej muzyki. Małgorzata Janicka-Słysz mówi, że „jest to muzyka gładka, ale z pieprzykiem”.
Pana utwory przeznaczone są do uykonania przez orkiestr)’ smyczkowe, kwartety i tria...
- Nie mam szczególnych upodobań, piszę na zamówienia konkretnych zespołów. To ich zainteresowanie sprawia, że w danym czasie powstaje tak wiele muzyki, np. na instrumenty smyczkowe. Jako miody człowiek próbowałem wszystkich mediów wykonawczych. Moje fascynacje brzmieniem wielkiej orkiestry przejawiły się w takich utworach jak: Poeme sonore (1975) czy Irisation (1970). Kiedy