wszędzie u wrót i na zwodzonych mostach, prowadzących do tego cesarskiego zamku, który jest bardzo obszerny, ma składy żywności i opału, zaopatrzone na parę lat na wypadek wojny lub oblężenia przez własnych poddanych.
„Poselstwa europejskie znajdują się niedaleko od Zakazanego Miasta. Oddzielają je odeń wielkie i puste place, służące do mustry wojsk i parad dworskich. Pałace poselskie były niegdyś mieszkaniami chińskich książąt i magnatów nadwornych. W ogrodach i na ulicy zawsze jest cicho i pusto. Czasem zajrzy jakiś przekupień, ale nie krzyczy, nie hałasuje, nie woła jak u siebie w śródmieściu ; pogada ze służbą, przemknie się do kuchni, do przedpokoju, odnajdzie potrzebną mu osobę i znika. Gwar miasta dolatuje z handlowych dzielnic głucho, niby szum dalekiego morza. Ważniejsi członkowie ambasady, poseł, sekretarz, dragomani, doktór, duchowieństwo zajmują oddzielne domy. Każdy coś zbiera: ten ryciny, ów książki, bronzy, wyroby z kości słoniowej, emalje lub hafty. Bardzo ładnie ozdabiają niemi swoje mieszkania. Studenci wciąż urządzają rozmaite zabawy dla wprawy w dyplomację z obcemi mocarstwami. Po chińsku umieją tyle, co ja. Ojciec Paolo z katolickiej misji, który dawno tu jest i wie wszystko doskonale, powiedział mi, że się nigdy więcej nie nauczą, że, aby poznać do gruntu Chińczyków, trzeba żyć z niemi i tak jak oni. Postanowiłem poznać do gruntu Chińczyków i zamieszkałem u pewnego Tziuj-żeń, t. j. uczonego drugiego stopnia, znajomego ojca Paola. Ten Chińczyk dawno się kręci w poselstwach, umie po francusku tyle co ja, a wymawia europejskie wyrazy jak Siuj. Zwie się Wań Siń-li, co znaczy „Władca Wrót Zachodnich" — wań — władca, siń — zachód, lin — brama. Ale studenci w poselstwie często wyma-
117