ny Rosjanki! I to wszystko krzyżowało się tworząc specyficzny klimat w środowisku... Ludzie, którzy żyli w Bolesławiu, działali, mieli wielki wpływ na urabianie sobie pojęć o życiu.
Już nie raz pisałem w listach o rodzinie Waśniewskich, ich synu Janku, który był moim serdecznym przyjacielem i przewodnikiem (mowa o literacie, autorze trylogii górniczej)... Miałem później w życiu szczęście w czasie studiów w ASP poznać tylu wybitnych ludzi, choćby rodzinę Żeleńskich, z którymi się zżyłem będąc przez wiele lat projektantem witraży w ich zakładzie i spotkać u nich tyle osób związanych z „Młodą Polską”. Miałem okazję rozmawiać z „Isią z Wesela”, córką Włodzimierza Tetmajera.
Mój profesor Mehoffer, w którego pracowni w Akademii trzy lata pracowałem, Karol Frycz, też mój profesor, naówczas dyrektor Teatru Słowackiego, dali mi mnóstwo przeżyć...
Z okolicy Bolesławia znałem dwóch ochotników legionistów. Jeden, Józef Gołąb z Karnej - Hutek był oficerem (chorążym) i zginął w 1916 roku na Wołyniu. Bardzo zdolny rzeźbiarz, uczył się w Szkole Przemysłowej w Krakowie i tam zaciągnął się do Legionów. W1934 roku w dwudziestą rocznicę wymarszu Kadrówki pożyczyła mi rodzina Gołębia jego fotografię i zrobiłem z niej portret, który wisiał w lokalu „Strzelca", jako patron oddziału. Drugim Legionistą był Jabłoński z Tłukienki, ojciec licznej rodziny. Z jego synem Adamem przyjaźniłem się. Adam był plastykiem i robił piękne rzeczy w metalu. Jego dziełem są metalowe wrota w Katedrze Warszawskiej...
Z przyjemnością opowiem o rodzinie Gadomskich, bowiem przez szereg lat przyjaźniłem się z Romualdem -Romkiem mym rówieśnikiem a poza rym, wujostwo u których przebywałem też przyjaźnili się zjego rodzicami. Pan Stanisław Gadomski nadsztygar na Kopalni „Bolesław” wyróżniał się wówczas w swym obcowaniu zarówno swym sposobem bycia, wyglądem, budził respekt. To był człowiek „ze świata ”jak o nim mówiono. Żonaty z Austriaczką panną Jakobiną (też niezwykłe imię) Schijfer, przechrzcianką Żydówką, której rodzina zapewne od dość dawna była katolicką, jej dwaj bracia byli wysokimi oficerami w carskiej, królewskiej armii, ona sama ogromnie kulturalna, bardzo religijna, była miłą i łubianą w towarzystwie. Mieli dwoje dzieci, córkę Olenę (Aleksandrę) i syna Romualda. Zajmowali cały dom stojący naprzeciw dawnej gminy, przed którym w ogrodzie znajdował się o dziwo dla tamtych czasów - kort tenisowy, ż otwartych okien często słychać było fortepian, na którym pani domu pięknie grała a ja bardzo lubiłem słuchać. Z Romkiem byliśmy nierozłącznymi przyjaciółmi i więcej przebywałem u niego, bardzo życzliwie przyjmowanyprzezj ego matkę.
Pan Władysław w swych listach opisał liczne postaci znane z historii Polski. Nie sposób w artykule prasowym wymienić wszystkie. Warto jednak zacytować fragment listu o generale Hallerze.
„ Gałązkę rozmarynu ” oglądałem na premierze w Teatrze Słowackiego będąc w towarzystwie autentycznego „Strzelca ” który robił sławny marsz przez Glinę Małą i miałem przyjemność gdzieś w 1937 roku razem z nim odbyć wycieczkę (przeze mnie zmontowaną) do Bydlina, Krzywopłotów, Strzegowej i Wolbromia. Do Gliny nie doszliśmy, bo trzeba było wracać do Krakowa, gdzie mój „Strzelec” -doktor Józef Haller był dyrektorem zakładu i wybitnym naukowcem. Jego żona - doktor medycyny, za czasów legionowych kuńerka, przemiła i urocza pani, której bracia też w Pierwszej Brygadzie wojowali (ułani Beli-ny), więc w takim towarzystwie przeżywałem ową premierę..., tego się nie da zapomnieć.
Przez całe życie kolegą Jastrzębskiego był Innocenty Libura - literat z Rybnika. Często wspominał Marię Płonowską - malarkę, której zawdzięczał swe upodobanie malarstwa. Posiadał kontakty z kolekcjonerami jej obrazów - państwem Kościńskimi oraz profesorem Ignacym Trybowskim, prezesem Pałacu Sztuki - Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie. Nadzwyczaj interesująco wspominał niezwykłą po-
Konspekt nr 2/2007 (29)