1914 r. lecę do Radymna. Po wylądowaniu z naszym teraźniejszym dowódcą czesko-słowackie-go lotniczego pułku 3 podpułkownikiem Stu-dennym na pokładzie, samolot się zepsuł, ale tym sobie pomogłem. Dostałem nowy samolot, po który pojechałem 12 VIII 1914 r. do Przemyśla. Był to dwupłatowiec DFW z silnikiem 100 KM firmy Mercedesa. Wówczas był to sprzęt niemiecki. Było normalne, że Niemcy nie dali nam najlepszego sprzętu, ponieważ mieli przeciw sobie dojrzałego przeciwnika na zachodnim froncie, z którym nie było żartów. Austro-Węgry nie były przygotowane do wałki lotniczej na taką skalę. Szukano wykorzystując łączność telegraficzną samolotów gdzie to było tylko możliwe -a było to możliwe tylko w Niemczech. Niemcy woleli dać nam gorsze niżeli mieli samoloty by wesprzeć Austriaków. Ponadto Niemcy nastawili się na masową produkcję samolotów. Po dwóch tygodniach samoloty już były u nas. Nasze samoloty w krótkim czasie zamieniliśmy na niemieckie samoloty. Austro-węgierskie fabryki pomału rozwijały lotniczą produkcję i dlatego miałem taki DFW, który latał pomału, system paliwowy był wzmocniony niezwykłą śmigłową pompką która się nie dawała smarować dlatego, że benzyna, albo olej mogłyby to zmyć i niepewnie działała. W celu utrzymania ciśnienia w zbiorniku benzynowym zamontowano pompę ręczną, blisko pilota. Silnik był dobry i to było najważniejsze. Samolot w czasie lotu stale skręcał na lewo, a na drodze z Przemyśla do Radymna byłem już tym zmęczony. Nie mogłem utrzymać samolotu w pozycji horyzontalnej. Moim współtowarzyszem był Oblt. Jindrich Kostrba, którego znałem jako kolegę ze szkoły powszechnej na Smetance, a który był u nas obserwatorem. Nie wróciłem tą maszyną z powrotem do Przemyśla z obawy, że mi ktoś nie zarzucił, że byłem u swojej rodziny oraz że nie mam ochoty do walki i z obawy, że tę maszynę dostałby ktoś inny, a ja bym nie dostał nic lepszego. Pomogłem sam sobie po lądowaniu w Radymnie inaczej. Ster kierunku dostał cięgno gumowe, aby pomogło to wyrównać skręcanie
samolotu w lewą stronę. Ster wysokości dostał gumowe cięgno pomagające mi abym nie musiał sterować sam i kąt skrzydeł zmieniać tak, żeby nie było obawy, że coś pęknie. Podstawowe położenie lotek na końcu nośnych płatów było zrobione tak, że w normalnym położeniu ciągło się na drugą stronę, to znaczy na prawo. Efekt był doskonały. Samolot leciał prawie równo. Przy najmniejszym ruchu nie leciało krzywo, a dawał się lepiej utrzymać w powietrzu. Nie męczyło to”11.
W wyniku odwrotu armii cesarskich pod Kraków, Flik. 8 znalazła się pod Bochnią (?), zaś około 20 XII1914 r. pojawiła się na lotnisku Kra-ków-Rakowice, gdzie otrzymała kilka nowych samolotów Aviatik B.I (niewykluczone, iż jednostka używała nadal jednego lub kilku wyrepe-rowanych Lohnerów B). Dalszą część jej drogi bojowej stanowiło lotnisko w Bochni, skąd lotnicy Flik. 8 trafili pod Brzesko. Z początkiem stycznia 1915 r. Flik. 8 znalazła się najpierw na lotnisku w Okocimiu położonym w łuku rzeki Uszwi-cy, skąd po jakimś czasie przeniesiona została na lotnisko do Jasienia Brzeskiego, gdzie stacjonowała do początków maja 1915 r., dowodzona przez oblt. ing. Rudolfa Stangera. Później, po 13 V 1915 r. skierowano ją nad Adriatyk, do osłony bazy morskiej w Poli. Rolę fortecznej Eskadry w Twierdzy Pola lotnicy Flik. 8 pełnili do lipca 1915 r., skąd w następnym miesiącu skierowano ich na front nad Isonzo, gdzie do marca 1916 r. uzyskali jedno zwycięstwo powietrzne. Przeniesieni do Południowego Tyrolu walczyli tam do lipca 1916 r, uzyskując kolejne zwycięstwo. Od sierpnia 1916 r. do 7 XII 1917 r. Flik. 8 znalazła się ponownie na froncie rosyjskim, jako kompania dywizyjna (Flik. 8 D), odnosząc kolejne trzy zwycięstwa. Tiitaj dotrwała aż do zawieszenia broni. Od 8 XII 1917 do 3 I 1918 r. wykonywała nieoperacyjne loty w warunkach zawieszenia broni, po czym odesłano ją na front włoski, gdzie walczyła do października 1918 r. (Front Grappa). Ostatnim przydziałem była służba w ramach Grupy Armii Belluno, jako kompania szturmowo-ochronna (Flik. 8 S). Operowała wte-
Konspekt nr 2/2007 (29)